Eurybiades Eurybiades
633
BLOG

Jesteśmy jedną rodziną, więc czemu czekamy tak długo

Eurybiades Eurybiades Prezydent Obserwuj temat Obserwuj notkę 37

      Nie jestem politykiem i o tej materii myślę raczej po dyletancku.  To mnie nie martwi, gdyż tak chyba o polityce myśli większość współobywateli - w tym całkiem niemało takich, co się nią zajmują zawodowo.  Bronię dyletanctwa, bo ono pozwala rozmaite sprawy zobaczyć i ich oceny wyartykułować w sposób, jakiego się od profesjonałów nie da doczekać.  Ot, choćby na przepychanki na linii PiS  -  Pałac  spojrzeć tak oto:  powtórzył nam Prezes to, co mu oświadczył Prezydent - że, mianowicie, jesteśmy w jednej rodzinie.  Powtórzył, bo co miał zrobić?  Ale pan Prezydent powinien był dla uspokojenia mnie wymyślić coś lepszego.  Bo tak:  skoro chce się mnie przekonać, że pozostawanie z Prezydentem w jednej rodzinie jest dla mnie dobrodziejstwem - to chciałbym, aby z tego wynikało szybkie i łatwe dogadanie się nawet przy różnicy zdań.  Dogadali się, jak w rodzinie!  - ot, co;  tego bym oczekiwał.  Nic takiego jednak nie nastąpiło  i chciał, nie chciał - nasuwa się człowiekowi myśl, że w rodzinie bywa różnie;  ostatnio co rusz słyszy się, że mąż zadźgał żonę albo syn zaciukał oboje rodziców..  Tak też bywa - i w takim kontekście to, co nam Prezydent postanowił zakomunikować, nie wydaje się całkiem jasne.

   Upierając się przy swoim - a na to wydaje się wskazywać dotychczasowa i nadal nie dająca się określić ilość spotkań - Prezydent wydaje się zmierzać do udowodnienia, że PiS nie ma racji - czyli, że się myli;  PiS - a więc Prezes, bo nie ma potrzeby ukrywać, że tak myślimy.  Prezes nieomylny nie jest, ale jeśli tak na sprawę patrzeć - to może uprawnioną powinna okazać się myśl, iż pomylił się także podejmując swego czasu decyzję co do wiosennych wyborów w 2015;  gdyby była inna, to niewykluczone, że teraz nie czekalibyśmy tak długo.

   A czekamy za długo.  Jest wprawdzie taki wiersz o sięganiu po jabłko, w którym poeta zachwala wrażenia związane z trwaniem tego wyciągania ręki, a mające się nieodwołalnie i ku smutkowi sięgającego zakończyć z chwilą znalezienia się jabłka w garści.  Wynikałoby z tego, że powinienem się rozkosznie ekscytować oczekiwaniem na to, co też Prezydent w końcu postanowi i nie narzekać na to przedłużające się czekanie  - ale jakoś mi się nie udaje;  poezja - poezją, a życie ...   Zresztą, inny poeta napisał opowiadanie, którego bohater próbuje spotkać się z dziewczyną i to mu ani rusz nie wychodzi;  w mieszkaniu ani jej, ani koleżanki po wielekroć nie zastaje, telefony wtedy były rzadkością, a komórek - o zgrozo! - wcale nie było;  wyobraźnia podsuwa różne obrazy, w tym - oczywiście innego faceta.  Męczarnia! Kiedy wreszcie spotkana koleżanka oznajmia, że dziewczyna wyjechała do rodziców, ale już jutro wraca - bohater ma dość.  Dość czekania i mąk niepewności - wszystko to trwało za długo i było grubo ponad wytrzymałość;  niby mogłoby wrócić do normy, ale nie - teraz on wyjeżdża.  Nie wiem, czy Prezydent to czytał - ten poeta ze swymi piosenkami i opowiadaniami był na fali w latach mojej młodości, wcześniejszej o dobre trzydzieści lat od prezydenckiej.

   I jeszcze taka opowiastka o srebrnej łyżeczce, zaginionej po kolacji spożytej z zaproszonymi przyjaciółmi.  Podejrzenie wobec przyjaciół okazało się bezpodstawne, bo łyżeczka się odnalazła.  To jednak stosunków nie ociepliło, bo  "niesmak pozostał"!  (tak się kończy ten dowcip).  Wszyscy zapewniają, że Prezydent podpisze - sympatyczny prawnik, pan Tomczyński powiada, że może stanie się to po szóstym czy siódmym spotkaniu i że pewnie będzie to bez szkody dla reformy.  Daj Boże!  Tylko co z moim niesmakiem?

Eurybiades
O mnie Eurybiades

Konserwatysta

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka