Eurybiades Eurybiades
1794
BLOG

Jak kto świętował: ja maszerowałem, a Tusk pokochał nienormalność

Eurybiades Eurybiades Marsz Niepodległości Obserwuj temat Obserwuj notkę 113

     Było i podniośle - i zabawnie, a nawet zaskakująco.  Zabawnie - od samego początku, kiedy tylko z zięciem postanowiliśmy machnąć się do Warszawy.  W piątek zacząłem kombinować, z czego by tu zrobić pokrowce, żeby się nam flagi w podróży nie wyszargały - i trafiłem do sklepu z tkaninami.  Tam mi zaproponowano kawałek ortalionu, a ponieważ jakoś zgadało się, do czego to ma służyć - młoda sprzedawczyni podsumowała rozmowę: - no tak, pan to pamięta, jak odzyskiwaliśmy tę wolność!   Trochę zmarkotniałem, bo mimo czającej się na nieodległym horyzoncie osiemdziesiątki przywykłem uważać siebie za wyglądającego czerstwo, a tu  - proszę ...  Ale zaraz spłynęło na mnie pocieszenie, bo być uznanym za weterana...?  Nawet, jeśli niesłusznie - to fajnie.

   A podniośle zaczęło być już w pociągu, do którego na sopockim peronie wsiadło więcej takich, jak my - z flagami;  na kolejnych stacjach jeszcze dosiadali.  Kiedy o 12 z głośników zabrzmiał hymn - cały wagon stanął na baczność i wszyscy zaśpiewali;  coś zaczęło chwytać za gardło, a co konkretnie?  Pojęcia nie mam - może nagłe uświadomienie, że choć się nie znamy, to o niektórych przynajmniej sprawach myślimy to samo.  Zresztą, człowiek wzrusza się z różnych, nie zawsze uświadomionych przyczyn - i może tym razem tak właśnie się zdarzyło.  I od tej pory podobnie było przez cały czas.  Na Rondzie, do którego doszliśmy z nieodległego Dworca był już tłum z flagami i gęstniał przez godzinę, którą trzeba było odczekać do rozpoczęcia Marszu.  Było wspaniale - z głośników szły dawne żołnierskie piosenki, z których wielu nie słyszałem od lat;  trochę podśpiewywaliśmy i czas przeleciał nie wiadomo kiedy.  Zanim ruszyliśmy, zobaczyłem kilkanaście - może dwadzieścia? - flag ONR w zwartej grupie;  potem straciłem ich z oczu.   Byli - no i co?  Polacy tacy sami, jak ja - tyle, że o niektórych sprawach myślę inaczej, niż oni.  W wyborach nie zagłosuję na nich - i to wystarczy, ale żebym miał ich odpędzać od wspólnego świętowania?  Gdzieś tam na poboczu Marszu stali "obrońcy Konstytucji", którzy chętnie by takiego odpędzenia dokonali nie bacząc na to, co w tej sprawie mówią przepisy zawarte w służącej im do ciągłego wycierania gęby książeczce.  Na nich też w życiu nie zagłosuję - i to wszystko;  po prawdzie w marszu tez wolałbym ich nie widzieć - zresztą sami się nie pchają, wybierając raczej przeszkadzanie.  Zarzuty, że Prezydent maszerując na czele firmuje idących z tyłu narodowców są niedorzeczne:  dlaczego miałby odpychać życzących Ojczyźnie dobrze, choć na sposób nie koniecznie przez większość  akceptowany?  Jak służą Polsce rozmaici pałętający się po Brukseli osobnicy, których nazwisk wolę przy święcie nie wymieniać - wiadomo, a nie są ze wspólnoty narodowej wykluczani.

   A w ogóle - to nie było tak, żebym nie chciał wiedzieć, z kim maszeruję.  Od pani Kluzik Rostkowskiej dowiedziałem się, że faszystów można poznać po wytatuowanych na karku swastykach;  dyskretnie zerkałem sąsiadom za kołnierze - i jakoś nic.

     Marsz trwał co nieco - były m.in. flary, które raczej podnosiły nastrój, niż groziły czymkolwiek.  Było też skandowanie haseł.  Co głównie wołano?   -" Cześć i chwała bohaterom!  - Bóg, honor i Ojczyzna!  - Duma, duma, narodowa duma!"   Czy są względem tego jakieś zastrzeżenia?  To dominowało, ale były i inne okrzyki - choćby te o sierpie i młocie, na co później poskarżył się Ikonowicz.  Dlaczego się poskarżył?  - można przecież być lewicowcem bez odwoływania się do duchowego pokrewieństwa z tym, co symbolizują te pożyteczne skądinąd narzędzia.

   Tyle przed Marszem mówiono o możliwych zagrożeniach - a było bezpiecznie;  kibic Zawiszy Bydgoszcz maszerujący obok na widok policjantów zawołał:  - j...ć policję!  - pewnie z przyzwyczajenia wyniesionego z meczowych burd;  ja spytałem - dlaczego, a on nie dość, że nie dał mi w zęby - to się speszył i zaczął bąkać jakieś usprawiedliwienia.  Było bezpiecznie!

   Sąsiedztwo rodziny przybyłej, sądząc po wymowie, ze Śląska - rzuciło być może nieco światła na nadspodziewaną liczebność Marszu:  - nie bydzie mi jako baba godoć, czy jo moga spacyrować po stolicy - czy nie moga!  To powiedział szacowny pater familias.

  Co tu gadać -  wypadło dobrze, choć Ewa Kopacz zatroskała się w związku z  dotyczącymi Marszu uzgodnieniami między rządem a narodowcami - i wyraziła to przy pomocy zdania o nader oryginalnej konstrukcji:  -" ile w tym było upokorzenia dla rządu siadając do stołu z tymi ludźmi!"   A co do Donalda Tuska,  to właśnie on zaskoczył -  pod pomnikiem Piłsudskiego  (gdzie też go zaniosły nogi?) powiedział:  _ kochamy cię, Polsko!   To jak to - już nie nienormalność i i nie obciążające barki brzemię, którego nie chce się nosić?  No, niby tylko krowa nie zmienia zdania - to prawda, poza tym - nie można wykluczyć łaski poznania, która czasem na człowieka spływa.  Może więc uwierzyć w szczerość deklaracji?   To już, jak kto chce - wypada jednak pamiętać, że nie należy mieć do nikogo pretensji o własną naiwność i łatwowierność.

Eurybiades
O mnie Eurybiades

Konserwatysta

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka