Po mojej piątkowej (17.03.) notce pt. „Nieufność do władzy to przywilej demokracji” pojawiły się głosy o moim nieuzasadnionym niedowiarstwu wobec polskiego rządu. Ponieważ zachowania rządu wskazują raczej na moje racje chętnie więc wyłapuję sygnały to potwierdzające.
Z publikacji wielu znawców gospodarki i ekonomicznych analityków rynków kapitałowych, głównego paliwa napędzającego ową gospodarkę łatwo dostrzec, że wcale nie jestem osamotniony w moim wobec rządu sceptycyzmie w jego pokrętnej unijnej polityce wspólnotowej.
Okazuje się, że nie tylko ja podejrzewam polskie władze o pokrętność postaw prezentowanych przez nasz rząd, jako echo poglądów Jarosława Kaczyńskiego.
Na zarzut, że Polska zmierza do opuszczenia UE pan Kaczyński mówi:
„Wszelkiego rodzaju sugestie, że my chcemy sami, czy z panią Le Pen, wyprowadzać Polskę z UE są po prostu oszustwem, manipulacją i niczym więcej - powiedział dziś Jarosław Kaczyński na konferencji prasowej. Prezes PiS odniósł się do pomysłu "Europy dwóch prędkości", który popierają niektóre państwa. Ocenił, że jest to "w gruncie rzeczy rozbijanie Unii Europejskiej". Przestrzegł, że przyjęcie go, doprowadzi do jeszcze większego kryzysu”.
http://wiadomosci.onet.pl/kraj/jaroslaw-kaczynski-zapewnia-ze-polska-nie-opusci-ue/f8pdygl
Prezes Kaczyński sprzeciwia się „Europie dwóch prędkości”, bez najmniejszej jednak konkluzji jak do tego nie dopuścić.
Tymczasem znawcy uwarunkowań polityczno-gospodarczych i wynikających z tego konsekwencji dla alternatywy rozczłonkowania Unii na „Europę Dwóch Prędkości” nie mają złudzeń, że jest to przesądzone. Państwa wiodące w Unii jak Francja i Niemcy, jako główni płatnicy netto oczekują solidarnej współodpowiedzialności za losy Wspólnoty, a zamiast tego są przedmiotem ataku za rzekome marginalizowanie aspiracji narodowych państw członków UE.
Skora tak - zdają się mówić - solidarną współodpowiedzialność za losy przetrwania Unii wezmą na siebie państwa tak zwanego twardego unijnego jądra (państwa założyciele) zaprawione trwaniem w trudniejszych czasach „rozkawałkowanej” Europy, co zaowocowało wielkim sukcesem umożliwiającym dołączenie do Wspólnoty niedawnych państw „wasalnych” wobec ZSRR, kompletnie zrujnowanych gospodarczo i potrzebujących nadzwyczajnych środków finansowych na wyjście z tego zacofania.
To właśnie owo twarde jądro Unii w poczuciu europejskiej solidarności wyłożyło olbrzymie środki finansowe, które w postaci funduszy unijnych „wyciągnęło za uszy” państwa środkowej Europy z posocjalistycznej gospodarczej stagnacji i umożliwiło im - tym byłym „demoludom” - osiągnąć taki poziom cywilizacyjno-gospodarczy, który uplasował ich w europejskiej rodzinie jako pełnoprawnych członków.
Nie trzeba przypominać, że największym beneficjentem tej unijnej pomocy jest Polska.
Dlaczego więc obecne polskie władze jak mantrę powtarzają za Jarosławem Kaczyńskim zarzut, że Unię trzeba zmodyfikować i w miejsce solidarnej wspólnoty państw akceptujących takie same wartości cywilizacyjne utworzyć na wzór proradzieckiego zrzeszenia zwanego Wspólnotą Państw Niepodległych opartej tylko na współpracy (a nie na solidarnym działaniu) w polityce, gospodarce i bezpieczeństwie.
Podobnie w modelu p. Kaczyńskiego mówi się o „związku państw narodowych” a nie o „wspólnocie narodów”. W modelu „związek państw narodowych” nie ma miejsca na wspólnotę demokratycznych wartości, czyli tych kulturowo cywilizacyjnych praktyk, które gwarantują pełna wolność obywatelską jednostkom ludzkim toż samą we wszystkich państwach Wspólnoty, wolną od indoktrynacji rządzących.
Na taki nacjonalistycznie brzmiący zlepek „związku państw narodowych” nie może się zgodzić twardy rdzeń państw założycielskich UE. Unia musi pozostać „wspólnotą narodów” w pełni solidarną niczym jeden organizm, podobny jednolitemu państwu kierowanego przez demokratyczne centrum z mandatu wszystkich członów wspólnoty, bez kuriozum jednomyślności dotychczas obowiązującej, co paraliżuje sprawność decyzyjną wspólnoty, tak niezbędną przy obecnie narastających europejskich szowinizmach narodowych i militarnemu zagrożeniu ze strony Rosji.
Jak bardzo Pan Kaczyński nie chce likwidować owego, jednomyślnego mechanizmu podejmowania decyzji UE niech świadczy jego odpowiedź na pytanie o reakcję na ewentualne wszczęcie przeciwko Polsce unijnej procedury dyscyplinującej nasz kraj za łamanie demokracjo konstytucyjnej stwierdzeniem: nie ma obaw Unia w tej sprawie nie uzyska jednomyślności wszystkich państw członkowskich.
Państwa liderzy UE skrupulatnie obserwują te polskie reakcje mając też w pamięci wcześniejsze nieprzyjazne wobec Unii gesty, na przykład:
1) Rząd usunął flagi unijne z sali Urzędu Rady Ministrów tak komentowane przez zagranicę:
„Agencje prasowe AP i AFP oraz gazeta "Financial Times" w swoim wydaniu online zwróciły uwagę, że na sali, w której premier Beata Szydło spotkała się dzisiaj z dziennikarzami po posiedzeniu rządu, nie było ani jednej flagi Unii Europejskiej. Szefowa rządu zapowiedziała, że w najbliższym czasie tak właśnie pozostanie. "FT" napisał, że "nowy konserwatywny, eurosceptyczny rząd Polski usunął flagę Unii Europejskiej z cotygodniowej konferencji premier Beaty Szydło w symbolicznym geście, który podkreśla chłodniejsze relacje nowego reżimu z Brukselą i jego bardziej patriotyczny pogląd na świat".
(http://www.tvn24.pl)
2) Rząd zlikwidował urząd pełnomocnika ds. wprowadzenia Euro.
3) NBP zamknął biuro integracji ze strefą Euro.
Taki gesty polskiego rządu przeczą deklaracjom prezesa PiS, że Polska nie przewiduje pogorszenia stosunków z UE a tym bardziej wystąpienia z niej.
Inaczej oceniają tę sytuację analitycy polityczno-gospodarczy w Polsce i za granicą. Wszyscy oni bez mała jednomyślnie wieszczą, że w kontekście Brexitu i ożywiania się europejskich nacjonalizmów - ważne jądro unijne w składzie państw założycieli, związane strefą Euro musi przejąć inicjatywy wzmacniania światowej pozycji Wspólnoty na siebie nie oglądając się na maruderów spoza tej strefy. Stąd „Europa dwóch prędkości”, żeby przeciwstawić się europejskiej stagnacji powodowanej przez „hamulcowych”, antyunijnych dogmatyków chętnych do rządzenia i „zgarniania” subwencji bez własnego wkładu finansowego - a tym bardziej intelektualnego - na rzecz działania solidarnościowego współodpowiedzialnego za całą Wspólnotę, co jest możliwe tylko pod jednolitym sztandarem wartości kulturowo cywilizacyjnych. Obecny rząd wyraźnie tego nie chce, co grozi Polsce kompletną marginalizacją współuczestniczenia w podejmowaniu zbiorowych unijnych decyzji.
Dlatego analitycy przypominają o konieczności przyśpieszonego wszczęcia procesowania przystąpienia Polski do strefy Euro, bo tylko kraje tej strefy zajmą miejsce w pierwszej lidze gdzie będą zapadać najistotniejsze decyzje o losach Europy a więc także Polski.
Oto rada Piotra Kuczyńskiego, głównego analityka domu inwestycyjnego Xelion dla rządu PiS;
„Jeżeli ma powstać Europa kilku prędkości to nie pozostaje [rządowi] nic innego jak zmienić zdanie”! (GW z 18 - 19 marca).
T o jest bardzo mądra rada. Ale czy rząd słucha mądrych rad? Boję się, że nie!
Jestem absolwentem Politechniki Poznańskiej (inżynier elektryk - budowa maszyn elektrycznych). Staż pracy: 20 lat w przemyśle i 20 lat w administracji państwowej szczebla wojewódzkiego - transformacja gospodarki z socjalistycznej na rynkową.
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka