folt37 folt37
1420
BLOG

Okręty wojenne, stocznie, supermarkety

folt37 folt37 PiS Obserwuj temat Obserwuj notkę 66

Demagodzy nacjonalistycznego nurtu politycznego w Polsce od lat bredzą o wyprzedaży polskich firm obcemu kapitałowi chwytliwymi porównaniami do sparafrazowanego powiedzenia o wyprzedaży „sreber rodowych”. 

Takimi najcenniejszymi „srebrami rodowymi” okrzyknięto polskie stocznie. Lawina bełkotu o zmarnowaniu polskiego przemysłu stoczniowego nadal wylewa się szerokim strumieniem z mediów narodowych na czele z TV „Trwam”, Radia Maryja i w Internecie. Oto przykład takiego bełkotu:

„Sam mam do siebie dużo uwag, że zmiany w branży stoczniowej przeprowadzane są nie tak szybko, jak bym sobie tego życzył, ale to, co zastaliśmy po zamkniętych w 2008 r. przez rząd PO-PSL stoczniach, to były w zasadzie złomowiska. Te stocznie dopiero dziś nabierają życia – dodał minister gospodarki morskiej”.

http://www.radiomaryja.pl/informacje/tylko-u-nas-m-grobarczyk-po-rzadach-po-psl-stocznie-wygladaly-jak-zlomowiska/

Skoro mowa o mediach Redemptorysty z Torunia trzeba przypomnieć jego akcję ratowania Stoczni Gdańskiej zbiórką pieniędzy i stoczniowych „fantów” od słuchaczy RM w postaci obligacji i akcji emitowanych na cel gromadzenia kapitału dla stoczni. Fiasko akcji było skandaliczne. Za demaskowanie tego skandalu (http://wyborcza.pl/1,76842,3170824.html) media narodowe odsądziły od czci w wiary Gazetę za obnażenie „do kości” fałszu bogoojczyźnianej narracji ratowania „kolebki” Solidarności jakże sprzeczną z praktyka finansowych szachrajstw do dzisiaj nie wyjaśnionych. Oto kilka elementów tej publikacji:

* Ks. Tadeusz Rydzyk zebrał miliony na ratowanie Stoczni Gdańskiej. Ani złotówka nie trafiła do stoczniowców, choć prosili o pieniądze wielokrotnie. Nikomu nie powiodły się też próby wpłynięcia na księdza przy pomocy kościelnych zwierzchników bądź prokuratury. W końcu gdańszczanie zdecydowali się ujawnić prawdę Gazecie Wyborczej

*Rydzyk omamił ludzi ideą wykupu Stoczni, która od początku była chybiona, bo wszystko miało tylko jeden cel: żeby ludzie kochający Stocznię, "Solidarność" i Gdańsk wpłacili mu pieniądze, których potrzebował - dodaje Bronisław Jachym, współpracownik Lecha Wałęsy.

* Ojciec dyrektor uzasadnił swą akcję wielkim wrażeniem, jakie zrobiły na nim wiadomości o kłopotach finansowych Stoczni. Wołał do słuchaczy: - Upadłość kolebki "Solidarności" to jest nowoczesny rozbiór Polski! Ratujmy ojczyznę! Wykupmy Stocznię!

* Nie chcę się wypowiadać o pieniądzach ojca Rydzyka - mówi Karol Guzikiewicz, wiceszef stoczniowej "S". - Jestem katolikiem, nie będę jątrzył.

*Subkonto, na które ludzie wpłacali, jest nadal w toruńskim oddziale PKO BP - mówi Edward Roeding, stoczniowy inżynier, obecnie wiceprzewodniczący komitetu. - Świadectwa udziałowe trafiły bezpośrednio do Radia Maryja - ludzie przysyłali je pocztą. Ile ich jest? Czy tam jeszcze są? To już tajemnica handlowa!

* We wrześniu 1998 roku syndyk sprzedał majątek Stoczni - ale nie stowarzyszeniu Krzaklewskiego ani komitetowi Rydzyka, lecz spółce kontrolowanej przez Stocznię z Gdyni.

* Komitet przy Radiu Maryja żadnego rozliczenia nie ogłosił. Ojciec Rydzyk powiedział, że można teraz przeznaczyć te pieniądze na inny cel - wspomina Pieczka. - Ale obiecał, że odda gotówkę i świadectwa każdemu, kto się z tym nie zgodzi i się zgłosi.

* O. Rydzyk wie, że procesu nie będzie, bo prokuratura w Toruniu konsekwentnie odmawia wszczęcia postępowania przygotowawczego - nie mówiąc o śledztwie - w sprawie pieniędzy na Stocznię. Toruńska prokuratura odpowiedziała: nie znaleziono przesłanek, by sądzić, że doszło do przestępstwa w trakcie zbiórki.

To przypomnienie było niezbędne w dzisiejszych okolicznościach pokrętnej propagandy rządowej związanej z „aferą” dwóch australijskich fregat, po które z listami intencyjnymi w teczkach lecieli do Australii prezydent Polski – zwierzchnik sił zbrojnych – i minister obrony narodowej, aby sfinalizować ich zakup. Nagle niczym grom z jasnego nieba dostali „FAX” od premiera rządu, że zakupu nie będzie. Po tym afroncie wobec australijskiego rządu łatwo domyślić się z jaką „powagą" będą przyjęci w Australii dygnitarze państwa polskiego. Będzie wstyd podobny do afery rezygnacji polskiego rządu z zakupu „Caracali” . Australia jak nic przyłączy się do Francji w kpinach z państwa polskiego.

Tło afery to pomruk sprzeciwu polskich stoczni (sreber narodowych), którym premier obiecał zlecenia na budowę „floty” wojennej. I to jest najdramatyczniejsza okoliczność tego problemu.

NAZYWA SIĘ ON DRAMATYCZNY BRAK KAPITAŁU!

Eksperci dowodzą, że Polska nie wybuduje takich okrętów bo jest za biedna. Żeby polskie stocznie mogły takie zamówienie na okręty wojenne wykonać musiały by stworzyć od zera kompleksy projektowe współczesnej floty wojennej niezwykle skomplikowanej i wymagającej najnowszych cyfrowych technologii o zdolnościach bez mała floty kosmicznej, dostępnej dzisiaj (z powodów kosztów) najbogatszym mocarstwom militarnym. Bez tego Polska nie ma zdolności do tworzenia projektów tak nowoczesnych okrętów wojennych, a uzyskanie tej zdolności to koszt idący w miliardy euro i co najmniej 3 lata tworzenia takiego kompleksu projektowego. Na takim tle śmiało można zrezygnować z mrzonek o polskich okrętach wojennych.

A to „próbka” fantazji polskiego rządu o potędze polskich stoczni w postaci korodującego okrętu w stoczniowym doku;

„Projekt „Gawron” miał być chlubą Polskiej Marynarki Wojennej. Miało powstać w sumie 7 nowoczesnych korwet. Dzisiaj, po 14 latach (!), ledwie udaje się skończyć jeden okręt. I to praktycznie ogołocony z uzbrojenia.

ttps://menway.interia.pl/militaria/news-gawron-okret-ktory-zatopil-budzet-marynarki,nId,1841333

Tak wygląda rzeczywista „potęga” Polski w zestawieniu z buńczucznymi dywagacjami o wysprzedaży „dóbr narodowych” obcemu kapitałowi. Cytowany wyżej bełkot ministra Grabarczyka: „co zastaliśmy po zamkniętych w 2008 r. przez rząd PO-PSL stoczniach, to były w zasadzie złomowisko”, to niezwykle prymitywna propaganda PiS adresowana wyłącznie do beneficjentów 500+ i tym samym powierzchowna i nieuczciwa. Ten stoczniowy złom (wg Grabarczyka) , to spadek po socjalizmie, którego przekleństwo będzie jeszcze nad Polska wisieć kilkanaście lat. A przy obecnej polityce gospodarczej rządu PiS to zapewne kilkadziesiąt!

Przyczyna kłopotów jest taka, że Polska nie ma kapitału, Polska nie tworzy warunków do jego wytwarzania i kumulowania do poziomu zdolnego finansować najnowsze zdobycze techniki, ale również wszędzie indziej o czym głośno choćby na tle upadku polskich sieci handlowych Bomi, Alma czy Piotr i Paweł. Przyczyna zawsze taka sama – brak kapitału. Bogate zagraniczne firmy takie jak Biedronka, Lidl cz Kaufland inwestują. Biedronka w ubiegłym roku 500 ml. euro. A nasze? Klapa.

Podobnie przemysł samochodowy , bankowość itd. Polskie przysłowie mówi: „Biednyś boś głupi, a głupiś boś biedny”. Państwo miast tworzyć warunki do tworzenia kapitału rodzimego, który jest możliwy tylko w kapitalizmie (sektor prywatny) systematycznie pogarsza przyjazne warunki jego rozwoju i schlebia klasie robotniczej, która dzięki niemu (temu zagranicznemu kapitałowi) ma stanowiska pracy, więc powinna go wspierać a nie potępiać.

Kto jak kto, ale premier Mateusz Morawiecki, milioner z kapitalistycznym życiorysem zawodowym szlifowanym w zagranicznej firmie (bank) kapitalistycznej dobrze to wie, ale tego nie mówi tylko demagogicznie lansuje pogląd o depolonizacji banków i reszty instytucji obrotu finansowego. A taka depolonizacja to droga wprost do bankructwa Polski.

Dlaczego tak postępuje polskim premier? Czytelnik musi sam sobie na to odpowiedzieć.


folt37
O mnie folt37

Jestem absolwentem Politechniki Poznańskiej (inżynier elektryk - budowa maszyn elektrycznych). Staż pracy: 20 lat w przemyśle i 20 lat w administracji państwowej szczebla wojewódzkiego - transformacja gospodarki z socjalistycznej na rynkową.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka