FranioMinor FranioMinor
253
BLOG

Dziwna wypowiedź Ministra Finansów...

FranioMinor FranioMinor Budżet Obserwuj temat Obserwuj notkę 0

Chodzi mi o byłego ministra, Jana Wincenta Rostowskiego, który dzisiaj się wypowiadał w pewnym radiu.

Zacytuję (za portalem Bankier):

odniósł się do słów wicepremiera Mateusza Morawieckiego na temat szacunków Ministerstwa Finansów, z których wynika, że w latach 2014-2015, w jednym roku, możliwe było wykazywanie do 30 mld zł fikcyjnego eksportu, z powodu fikcyjnych faktur, a wielkość PKB mogła zostać zawyżona.

"Na pewno nie ma tego, że zaliczono 30 mld fikcyjnych faktur, bo trzeba od tych fikcyjnych faktur w eksporcie odjąć fikcyjne faktury w imporcie i na ogół te karuzele właśnie polegają na tym, że są fikcyjne faktury po obu stronach" - podkreślił Rostowski. Według niego, maksymalnie można mówić o jednej dziesiątej tej kwoty, "a może to by nawet poszło w drugą stronę".

Pójdźmy tokiem rozumowania pana Ministra (byłego, na szczęście!!!). Firma X sprowadza z innego kraju UE na niby 100 tys. telefonów komórkowych i ma na to fikcyjną fakturę. Zgodnie z regułami UE faktura nie obejmuje VAT-u (czy jak on się tam nazywa, np. IVA). Taki towar następnie jest fikcyjnie eksportowany i ... nic. Firma X nie może wystąpić o zwrot podatku naliczonego, bo go zwyczajnie NIE MA! Towar musi wejść na polski rynek czyli trzeba go "owatować", jak to się brzydko mówi.

Towar spoza UE, np. z Chin, podlega opodatkowaniu VAT, jak najbardziej. Ale, ale firma X nie może go fikcyjnie wyeksportować i zażądać zwrotu VAT, chyba że go wcześniej uiściła. Problem tkwi w tym, że podatek VAT od sprowadzonych towarów (nawet tylko w teorii) trzeba zapłacić do 25 dnia miesiąca następującego po miesiącu zarejestrowania faktury importowej. Zwrot podatku od wyeksportowanego towaru można zazwyczaj otrzymać w terminie 60 dni od daty wystawienia faktury eksportowej. Można oczywiście zakładać, że gdzieś w Polsce (w ten kraju) jest taki US, który zwróci firmie X podatek, którego nigdy nie zapłaciła. Przypadek Amber Gold silnie przemawia za takim obrotem sprawy, ale w przypadku kontroli sprawa rypnie się od razu i zbyt "uprzejmy" urzędnik pójdzie siedzieć.

A tu chodzi o to, aby firma wystawiając fikcyjne faktury eksportowe "zarobiła" otrzymując zwrot rzekomo zapłaconego podatku VAT. Można posłużyć się "słupem" (dalej zwaną firmą S). Firma S sprowadza towar i wprowadza go do obrotu krajowego nie płacąc podatku VAT, mimo że dolicza go w fakturze krajowej wystawionej rzekomemu eksporterowi firmie X. Po pewnym czasie firma S ogłasza upadłość i tyle go widzieli. Ale wtedy potrzebny jest jeszcze jeden "słup", firma zagraniczna. Z uwagi na prowadzone rejestry międzynarodowe życie takiego "słupa" nie jest zbyt łatwe. Zanim polskie firmy S oraz X zdążą przeprowadzić swoje manewry, to w kraju pochodzenia towaru właściwe służby mogą dopaść rzekomego dostawcę. Nawet jeśli polskie służby zignorują doniesienia swych zagranicznych kolegów (pamiętajmy o przypadku Amber Gold!), to więcej faktur ten "dostawca" nigdy już nie wystawi.

A wersja najprostsza pod słońcem to taka:

Nikt nie potrzebuje niczego importować, nawet tylko fikcyjnie. Pamiętajmy, że każda faktura w obrocie międzynarodowym podlega kontroli wielu organów, tak w kraju pochodzenia, jak i przeznaczenia. Ryzyko wpadki jest bardzo duże. Znacznie prościej i bezpieczniej (z punktu widzenia oszustów) pozostawać w granicach swojego kraju według poniższego schematu.

Firma S1 (pierwszy słup) generuje fikcyjne faktury w styczniu danego roku, "sprzedając" nieistniejące towary firmie S2. Firma S1 ma czas na zapłacenie VAT do 25 lutego. Firma S2 generuje fikcyjne faktury "odsprzedając" towary firmie S3 w lutym. Termin płatności 25 marca. Firma S3 wystawia faktury w marcu dla "eksportera" X i ten w kwietniu składa wniosek o zwrot naliczonego podatku VAT. Dostaje go w czerwcu. W międzyczasie właściwe urzędy skarbowe użerają się z kolejnymi "słupami", z których jeden zwala na drugiego winę za nieterminowe płacenie podatku. W lipcu, sierpniu kolejne słupy ogłaszają upadłość, a prezesi gdzieś znikają...Towar jest już wtedy za granicą, nikt niczego fizycznie skontrolować nie może, papiery są w porządku, nawet faktury od przewoźnika.

W kontekście tematu tej notki najważniejsze jest to, że wszystkie te faktury są rejestrowane. Zazwyczaj przez niezależne i niczego nieświadome biura rachunkowe. Bez złapania wystawcy faktur na gorącym uczynku trudno nawet udowodnić, że były one fikcyjne. Poza słupem S1. Ale on zwyczajnie otwiera bilans remanentem, który rozpoczyna rok księgowy dla danego biura księgowego. Wcześniejsze faktury zakupu znajdują się gdzieś w innym biurze, a dostawca właśnie zamknął interes. W końcu niemal codziennie gdzieś ktoś nie płaci za towar, dostawca bankrutuje i znika bez śladu. Zwłaszcza gdy sam jest dla innych dłużnikiem. 

Stąd pomysły na centralny rejestr faktur czy Jednolity Plik Kontrolny. 

I tak się to kręci, stąd nazwa "karuzela". A co dziwnego w wypowiedzi pana Ministra? Ano, że albo kompletnie nie rozumie mechanizmów obrotu i rozliczania podatku VAT, albo że świadomie deprecjonuje kwalifikacje swego następcy, broniąc koncepcji "zielonej" wyspy.

PS. Jeszcze jedna uwaga: fikcyjne faktury w imporcie, po stwierdzeniu ich fikcyjności (np. wskutek niezapłacenia podatku w momencie ich wprowadzania na rynek wewnętrzny) są eliminowane z rejestrów. Przynajmniej powinny być.

Faktury eksportowe po uznaniu ich przez US i "zwrocie" VAT w rejestrach pozostają. Zwiększają więc PKB. Fikcyjnie.


FranioMinor
O mnie FranioMinor

Zdziwiony próbuję zrozumieć Świat z perspektywy kilku krajów

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Gospodarka