Jak taki głupi film może osiągać tak dobre oceny na Filmwebie? "Żywy czy martwy, czyli Film z serii na noże"" – bo taki rozbudowany tytuł nosi ten gniot – to propaganda wymierzona w dogorywającą cywilizację zachodnią. Już pierwsza część tresowała publiczność, pokazując, że niewdzięczny senior rodu, ma prawo przepisać cały swój majątek pielęgniarce/służącej, samemu się zabijając. Kretyństwo uczące białych widzów, że mają zgodzić się na samozniszczenie, jakie oferuje im marksizm w zachodniej kulturze.
Ten film to antykatolicki i antychrześcijański manifest wyreżyserowany przez protestanta Riana Johnson'a. Takiej propagandy nie powstydziłaby się radziecka kinematografia z czasów stryja Józefa S. i ohydnie propagandowy „Świat się śmieje” z czasów wielkiego głodu w ZSRR, gdzie występuje dużo grubych kobiet.
Księża pokazani w filmie to prostaki i debile. Przeklinają, piją i wykorzystują wiernych parafian, którzy są totalnie obłudni i mają wiele na sumieniu. Generalnie katolicy w tym filmie to banda zakłamanych świrów i morderców.
Daniel Craig w tym filmie gra detektywa, którego pierwszą kwestią w filmie jest ateistyczny manifest i slogan o ciemiężeniu kobiet i homoseksualistów przez Kościół. Film musi być ideowo słuszny, pamiętajmy o tym.
Proboszcz Monsignor Jefferson Wicks, grany przez Josha Brolina, jest wnukiem innego księdza i sprawia wrażenie zboczeńca. Jedną z jego pierwszych kwestii jest narzekanie na feminizm i marksizm. No bo wiadomo, Karol Marks jest "zbawicielem ludzkości". Nieważne jaka jest prawda, bo jest ważne, aby ludzie niewykształceni (po prostu nie rozumiejący współczesnego świata – z gr. Idiotes) wiedzieli co mają myśleć o marksizmie i feminizmie.
No dobrze, a intryga kryminalna? Nie będę zdradzał fabuły, ale jest po prostu głupia. Film jest nudny. Detektyw de facto nic nie wyjaśnia. Cała historia jest bardziej naiwna od Indiany Jones'a. Filmowi brakuje rozmachu a kasa w większości poszła na honoraria aktorów.
Netflix zapłacił kiedyś ponad 450 mln za prawa do dwóch sequeli, a budżet tego gniota jest szacowany na ok. 200-210 milionów dolarów. W kinach miał ograniczoną dystrybucję, bo był wyświetlany w ok. 600 salach kinowych. Zarobił tylko ok. 2-4 mln dolarów. Przepłacili. Mogli po prostu nagrać przemówienia Lenina. Mam wrażenie, że "polscy krytycy filmowi", (którzy sami nie potrafią trzymać w rękach kamery), biorą kasę za dobre oceny tego gniota.
Podsumowując, moja ocena filmu to 0 gwiazdek - „Żywy czy martwy: Film z serii "Na noże"”, czyli tam, gdzie kończy się logika, zaczyna się marksizm.
Zdjęcie poniżej oddaje czym jest permisywizm i antynatalizm Zachodu.

Inne tematy w dziale Kultura