PO-lacy, dlaczego tak PO-mstujecie na naszych piłkarzy nożnych? Tylko dlatego, że PO-legli z Ukrainą? Kołobrzeżanie dlaczego tak PO-mstujecie na koszykarzy Kotwicy? Tylko dlatego, że PO-stanowili przegrać wszystkie mecze? O co chodzi w tym s-PO-rcie i w PO-lskiej PO-lityce?
Odnoszę wrażenie, że premier Tusk nadał Polsce zbyt mocny rys sportowej rywalizacji. Spocony premier to nie jest nic ciekawego. Kopanie piłki przez ministrów, także nie może skończyć się niczym dobrym. Dlaczego? Bo zawsze ktoś przegrywa. A w Polsce nie powinno być pokonanych. Polityka polega, bowiem na tym, że wszyscy są zwycięzcami. Kto tego nie kuma – kończy rozwój na poziomie PO-dwórek.
O tym roczniku trampkarzy /premier jest z 57 / zawsze mówiło się z pobłażaniem. Ostatni dobry rocznik to był podobno 55, później wszystko, a przede wszystkim młodzież z podwórek zeszła na psy. Jeszcze 55-ty łapał się na przedwojennych nauczycieli łaciny. Obowiązywały maniery i kodeks. Na podwórkach pomieszkiwała inteligencja. Religii nauczano przy kościołach. W konfliktach nie wolno było używać nóg, nie wspominając o rzucaniu kamieniami i pluciu. Dziewczynki bawiły się na prawach autonomii. Skarżenie dyskwalifikowało na zawsze. Na powitanie starszy, pierwszy wyciągał rękę do młodszego. Nigdy odwrotnie. Buty należało mieć wyczyszczone. Spodnie w kant. Słowo dawało się raz. Wszyscy pamiętali. Przybijanie piątek było nieznane.
PO 1955 na podwórka wchodzi partia, aktyw i socjalizm. Pochody wciągają podwórka do uczestnictwa. Trwa powolny upadek obyczajów. Znika kodeks honorowy. Coraz częściej obowiązuje maksyma, „wszystkie chwyty dozwolone”. Można kopać. Modne staje się uderzenie przeciwnika głową. Inteligencki „Śmigus Dyngus” przeradza się w chamską bijatykę na wiadra i sikawki. Pojawia się status nauczyciela - aktywisty. ZSP-owca, niedouczonego, ale po marksistowskich szkoleniach. Działacza i trenera, którzy „wiecie rozumiecie” – ma zawładnąć podwórkami. Ma dostęp do trampek, korków i gwizdka. Może także wpuścić na boisko, albo z boiska usunąć.
Premier państwa gra dziś w piłkę nożną. Powiedzmy sobie, piłka na trawie, to nie sport dla intelektualnych elit. Podwórkowa kopanina trampkarzy z której nie wyrósł Donald w krótkich spodenkach, to nic szlachetnego. Tamtejsze „wszystkie chwyty” dozwolone są do dziś. A co starsi panowie robią dzisiaj w towarzystwie premiera na boisku? Leczą kompleksy? Sprawdzają w szatni komu bardziej pocą się nogi? I te ich słynne przebieżki. Samo pojawienie się przebieżek to był sygnał końca polskiej piłki nożnej. Każdy trening można było przerwać przebieżką. Przebieżką, można było oszukać, każdy brak koncepcji. Teraz Nasi mieli przebieżkę z Ukrainą a nasz rząd ma przebieżkę z premierem. Nikt nie śmie szybciej biec niż premier i mocniej kopać.
Więc o co chodzi „PO-lacy, którym znowu nic się nie stało!” Komu służyć ma ta medialna piana PO przegranej? Przecież, o ile jeszcze ktoś pamięta – sport to teoretycznie miała być przyjemność, grania w piłkę na powietrzyu. Sport miał służyć radości i tężyźnie a nie rozpaczy i zgryzocie. To nadal PO-winna być szlachetna rywalizacja!
Wracamy do miasta Kołobrzeg. Oczywiście, w tym sezonie, kto nie wie, to już wie, że - Kotwica Kołobrzeg gra po to by grać, a nie po to by wygrywać. Dlaczego? Trener całego Kołobrzegu gromko walczył o likwidację Kotwicy, więc teraz Kotwica chcąc mu się przypodobać przegrywa wszystkie spotkania. Trener dynamicznie koryguje zespół w szatni. Smród potu, czerwone twarze, sapanie, dosadne zwroty - no to lecimy chłopy na przebieżkę.
Odnoszę wrażenie, że prezydent Gromek (pochodzi z rocznika trampkarzy 1956) nadał Kołobrzegowi zbyt mocny rys sportowej rywalizacji. Nie jest to dobre zjawisko. Trzeba szukać nowego trenera. Mniej sPOconego.
Jarosław Banaś
Jarosław Banaś, dziennikarz radiowy, autor słuchowisk, nowel, opowiadań, librett, felietonów, podcastów.
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka