Jarosław Banaś
Jarosław Banaś
report report
231
BLOG

Do tekstu Wojciecha Orlińskiego odniesienia lokalne z Kołobrzegu

report report Polityka Obserwuj notkę 3

 Zawrzała Polska internetowa. Kto nie robił sobie akurat sweet-foci z Ksawerym, na pewno natknął się na wywiad Wojciecha Orlińskiego dla portalu „Tok Fm”, albo chociaż na polemikę z tym wywiadem, albo na repliki. Poglądy wyrażone przez Orlińskiego, można obserwować w wydaniu lokalnym, jak wpływ biznesu na media, wywoływanie kampanii zaszczuwania ludzi, czy w końcu, to dość głośne było ostatnio, fotografowanie ofiar wypadków.

Orliński pisze o tych przykładach w wydaniu globalnym, powątpiewa w niezależność dziennikarstwa klasycznego i wieszczy przejęcie władzy w mediach przez blogerów, piszących na zlecenie biznesu. Podaje przykłady. Uważa, że dobrze płatny PR będzie rządził za kilka chwil opinią światową a niezależne poglądy, jako takie przestaną istnieć.

W Kołobrzegu już mozemy się cieszyć z pogrzebu niezależnego dziennikarstwa. Nie musimy czekać by procesy ewolucyjne przymusiły nas do światowych tendencji. My już jesteśmy w awangardzie, awangardzie upadku niezależności poglądów, ściśnięci, przez lobbystów, agresywnych polityków, rozbuchane ambicje biznesu i podnoszących oglądalność na ludzkiej krzywdzie portali.

O co idzie walka? Przecież nie o to kto ma podzielić w marę sprawnie 200 milionowy budżet miasta. To może uczynić bystra gospodyni domowa, przy pomocy prawnika i koleżanki księgowej. Tu gra idzie o potencjał ukryty w Kołobrzegu, w jego plażach i terenach inwestycyjnych, w klimacie  i w rynkach zbytu. Mieszkańcy, niestety tylko przeszkadzają w eksploracji tych zasobów. Bo w tym biznesie nikogo ludzie nie interesują. Przepraszam – interesują, tylko ci którzy mają wpływ na proces decyzyjny sprzedaży miasta. Reszta przeszkadza. Ciągle ma roszczenia i pretensje. My mieszkańcy jesteśmy, jak dzikie plemię opierające się wycince dziewiczej puszczy.

I proszę bez zdziwień. W tym procesie nie widzę nic nagannego. Trwa odhumanizowanie świata i nie my pierwsi i nie ostatni jesteśmy skazani na porażkę. Tylko zastanawiam się po co ta medialna szopka? Każdy kto obserwuje życie miasta, wyrwany do odpowiedzi w środku nocy, nawet na ciężkim kacu, wymieni nazwiska 5 przedsiębiorców którzy eksplorują Kołobrzeg. Po dłuższym zastanowieniu się, wymieni jeszcze 3 nazwiska a może 4. To oni powiększają swoją przestrzeń życiową, wzmacniają rodziny, finansują partie, planują inwestycje. Dzięki nim miasto rozwija się i bez znaczenia jest to czy nam się podoba czy nie.

Dlaczego zatem biznes, który coraz odważniej kreuje rzeczywistość, posługuje się w tym procederze politykami. Swoistym podnóżkiem do sprawowania władzy. Bo co? Z podnóżka lepiej widać horyzont? Za woalki, mniej wyraźnie można dostrzec, że chodzi tylko o zwykłe interesy, a my mieszkańcy jesteśmy tylko przeszkodą w ich prowadzeniu?

W ukształtowanych demokracjach, starszych o dużo o od naszej, bogaty polityk, oparty na rodzinnej fortunie, budzi zaufanie. On nie ma potrzeby prowadzenia przyziemnych knowań. Jeżeli chce kupić działkę idzie i kupuje. Jeżeli chce budować, buduje. Jeżeli nie ma na to przyzwolenia, skieruje swoją uwagę w inne miejsce. Jego pozycja i pieniądze zawsze gwarantują zainteresowanie. U nas jeszcze nie. Trzeba uruchamiać całą misterną machinę konstruowaną, na przekonaniu radnych, poradach prawników, przychylności polityków. W ostatecznym rozrachunku i tak do końca nie wiadomo, na kogo można liczyć, kto dochowa obietnicy a kto się wyprze. Dżungla. Brak stałym punktów oparcia. Dzisiaj przegłosują tak, za rok inaczej.

W tym wszystkim krążą uprawiający dziennikarstwo. Newsy pomieszane z opiniami. Hipotezy poplątane ze spekulacjami. Nie reportaż, nie felieton, nie program satyryczny, nie audycja samorządowa, nie kampania wyborcza, nie audycja interwencyjna, nie prognoza ale coś, co na dobrą sprawę czerpie z każdego z tych gatunków. Miejskie dziennikarstwo. Tygiel roszczeń miejskiego biznesu, przetrawiony i podany ustami polityków oraz przerobiony na pulpę przez uprawiających dziennikarkę.

Ale to działa. Po tych wszystkich dziwnych zabiegach, spotkaniach tajnych i nie tajnych, oszczerczych telefonach, tendencyjnych publikacjach, piarowskich przebieżkach i schadzkach w dwóch, trzech, czterech, rodzi się jakiś obraz, rozmazany, niewyraźny. Wyłania się jakaś inwestycja na miarę XXI wieku. Ktoś ma sen, że zostanie prezydentem, będzie dbał o mieszkańców, troszczył się o nich i sprawdzał czy ich dzieci dobrze się uczą. Będzie reklamował miejscowość a nie siebie i nie będzie walczył z mieszkańcami którzy go wybrali.

Biznes już sprawdza, kto miał taki sen.

 

 

report
O mnie report

Jarosław Banaś, dziennikarz radiowy, autor słuchowisk, nowel, opowiadań, librett, felietonów, podcastów.

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (3)

Inne tematy w dziale Polityka