W ostatnich chwilach lotu na czujniku temperatury samolotu Tu-154 nr 101 odnotowany został gwałtowny, niewytłumaczalny wzrost ciepła, po którym nastąpiła katastrofalna seria awarii, w tym samym czasie zarejestrowano urwaną komendę TAWS "Pull...".
Skok temperatury trudno racjonalnie wytłumaczyć jakimikolwiek innymi przyczynami niż eksplozja, zwłaszcza że zapoczątkował on serię awarii zarejestrowanych na urządzeniach pokładowych.
Dane dotyczące wzrostu temperatury na zewnętrznym czujniku P-5 pochodzą z zapisów polskiego rejestratora ATM-QAR (na powyższej grafice wykres niebieski) i zostały one ukryte przez komisję MAK. Cel ukrycia tak istotnych danych mógł być tylko jeden - sfałszowanie prawdziwej przyczyny katastrofy naszego tupolewa.
Zewnętrzny czujnik temperatury P-5 znajduje się w przedniej części kadłuba, na poszyciu pod kabiną pilotów.
Czy w takim razie oznacza to, że wybuch musiał wystąpić na zewnątrz i z przodu samolotu? Otóż niekoniecznie. Wiadomym jest, że w przypadku eksplozji gradient wzrostu temperatury nie będzie miał charakteru punktowego. Bardzo prawdopodobne w takim razie, że zarejestrowany wzrost temperatury był efektem którejś z wcześniej już postulowanych eksplozji, lewego skrzydła lub wybuchu w centropłacie.
Chciałbym jeszcze odnieść się do bezsensownych argumentów jakie można odnaleźć w dyskusjach pod innymi notkami poruszającymi ten sam temat. Otóż trolle broniące wersji MAK wskazują na rzekomy duży spadek temperatury, który widoczny jest na końcu niebieskiego wykresu. Komiczna ich argumentacja polega na tym, że sugerują, iż najpierw powietrze zostało ogrzane a następnie mocno schłodzone :))) natomiast arcyboleśnie prosta prawda jest taka, że ten końcowy, duży spadek temperatury oznacza miejsce w którym przestał działać czujnik P-5...
Komentarze