Wypowiedzi kardynałów Ruiniego i Burke’a wskazują, że potrzebny jest papież, który trochę uspokoić sytuację. Bo niezwykle chwalebną rzeczą jest wychodzenie na peryferie i prowadzenie tam ewangelizacji, ale żeby to robić, to trzeba wiedzieć, z czym się chce wychodzić. A co do tego – jak widać – wśród kardynałów nie ma jedności. Żeby wyjść na peryferie, trzeba mieć najpierw ułożoną sytuację wewnętrzną, a tej, po latach pontyfikatu Franciszka - jak widać - nie ma. Czy i jak będą tę sytuację układać potencjalni Jan XXIV lub Leon XIV? Już wkrótce zobaczymy…
Dziś, w Watykanie, rozpoczyna się konklawe. Pozwolę sobie więc na parę refleksji.
Po pierwsze. Pamiętam śmierci Pawła VI, więc będzie to 6 papież za mojego życia. Nie pamiętam jednak, żeby kardynałowie byli aż tak podzieleni.
„Trzeba przywrócić Kościół katolikom” – mówi były wikariusz dla diecezji rzymskiej, za czasów Jana Pawła II, kardynał Camillo Ruini.
Ktoś może powiedzieć: starszy pan, 90 lat, i tak nie bierze udział w konklawe. Dobrze dobrze, może i nie bierze, ale swoimi wypowiedziami odzwierciedla krążące wśród kolegów opinie.
Inny purpurat, kardynał Raymond Leo Burke, wzywa do nowenny, której treść mówi, że Kościół znajduje się w niebezpieczeństwie. To tylko przykładowe wypowiedzi, ale ich jest więcej. Także ze strony kardynałów, których mianował zmarły papież. To jest jednak, jak na kościelne standardy, coś bardzo nietypowego. Pokazującego stan wrzenia w Kolegium Kardynalskiem. Mamy więc z jednej strony ponad 100 kardynałów na 133 mianowanych przez Franciszka, a z drugiej strony, jego nominaci – tak to zaczyna wyglądać – wcale nie wszyscy popierają jego linię.
Po drugie. Jeszcze inaczej mówi szwedzki kardynał Anders Arborelius. Mówi po prostu: czas na kardynała z Afryki bądź z Azji. Jak to się wszystko przełożyć na wybór?
Tego nie wiemy. Tu - poza ludźmi - działa Duch Święty. Spróbujmy jednak pospekulować.
To po trzecie. Jeśli by wyciągać wnioski z tych głosów to trzeba by powiedzieć tak: chcemy otwartości Franciszka na sprawy społeczne, ale nie chcemy jego stylu rządzenia i eksperymentów doktrynalnych. Jeśliby przyjąć takie kryteria, to odpowiada im francuski kardynał z Marsylii Jean Marc Aveline., nazywany też ulubionym kardynałem papieża Franciszka. Jest otwarty na migrantów, wielokulturowość, dialog międzyreligijny, ale jednocześnie nie eksperymentuje doktrynalnie. Dodatkowo – kiedy papież Franciszek ograniczył możliwość sprawowania mszy trydenckiej, kardynał Aveline pierwsze co zrobił po tym dokumencie to poszedł w swojej diecezji do kościoła, w którym odprawia ją jedno ze zgromadzeń tradycyjnych i po prostu taką mszę odprawił.
Jasne. To jest kontekst francuski, gdzie tamtejsi tradycjonaliści stanowią poważną część kościelnej rzeczywistości, ale mógł, na bazie nowych papieskich przepisów, po prostu taką mszę zlikwidować, a on ją jednak odprawił. To wiele mówi.
Po czwarte. Jeśli do tego dołożymy – że jak mówiłem powyżej, przy wyborze papieża działa Duch Święty - to zwracają moją uwagę wielotysięczne chrzty osób dorosłych we Francji, które miały miejsce w ostatnią Wielkanoc. Mówiąc pół żartem, nie zdziwiłbym się gdyby Duch Święty chciał „wzmocnić” we Francji tę tendencję, poprzez wybór Francuza na Tron Piotrowy właśnie. Jakie imię mógłby przyjąć kardynał Aveline? Moim zdaniem mógłby być Janem XXIV.
Po piąte. Jeśli jednak pójdziemy tropem kardynała Arboreliusa ze Szwecji, to czas na Afrykę a więc na lidera kardynałów z tego kontynentu Frydolina Ambongo z Kongo, człowieka, który po prostu pojechał do Rzymu i załatwił z papieżem Franciszkiem, że dokument Fiducia suplicans, dopuszczający błogosławienie par homoseksualnych po prostu w Afryce nie obowiązuje. Samo to pokazuje stan zamętu panującego w Kościele, że oto dokument papieski o charakterze doktrynalnym, w jednych częściach Kościoła obowiązuje a w innych nie. Kardynał Ambongo tym właśnie działaniem stał się szerzej znany i gdyby - jak mówi kardynał Arborelius - miał przyjść czas na Afrykę, to moim zdaniem byłby to on.
Jakie mógłby przybrać imię? A choćby Leon XIV. Ale, powtarzam tu działa Duch Święty, więc nie będę z siebie robił watykanisty i nie będę mówił, że się na tym znam. Że trafię.
Jedno wiem, że wypowiedzi kardynałów Ruiniego i Burke’a wskazują, że potrzebny jest papież, który trochę uspokoić sytuację. Bo niezwykle chwalebną rzeczą jest wychodzenie na peryferie i prowadzenie tam ewangelizacji, ale żeby to robić, to trzeba wiedzieć, z czym się chce wychodzić. A co do tego – jak widać – wśród kardynałów nie ma jedności.
Żeby wyjść na peryferie, trzeba mieć najpierw ułożoną sytuację wewnętrzną, a tej, po latach pontyfikatu Franciszka - jak widać - nie ma. Czy i jak będą tę sytuację układać potencjalni Jan XXIV lub Leon XIV? Już wkrótce zobaczymy…
Inne tematy w dziale Społeczeństwo