W osobie swojego potencjalnie najbliższego współpracownika – szefa swojej kancelarii, Przemysława Czarnka – Karol Nawrocki będzie hodował, jeśli my przegramy wybory w 2027 roku - przyszłego premiera rządu PiS–Konfederacja. Nawet wbrew Kaczyńskiemu.
Tak, tak. Andrzej Stankiewicz zdecydowanie się myli! Znany, lubiany i profesjonalny dziennikarz stwierdził ostatnio, że jeśli potwierdzą się plotki, iż Przemysław Czarnek zostanie szefem Kancelarii Prezydenta Karola Nawrockiego, to będzie to jego degradacja. Że będzie się teraz zajmował dostarczaniem papieru toaletowego do prezydenckich ośrodków wypoczynkowych.
Moim zdaniem – nic bardziej mylnego.
Obejmując funkcję szefa prezydenckiej administracji Karola Nawrockiego, Przemysław Czarnek właśnie wskakuje na trampolinę do wielkiej politycznej kariery. Dlaczego tak uważam?
No to najpierw odpowiedzmy sobie na pytanie: dlaczego Karol Nawrocki bierze sobie Przemysława Czarnka?
Po pierwsze – bierze go ze względu na jego kompetencje. Czarnek jest doktorem habilitowanym prawa i byłym wojewodą lubelskim. Jeśli Nawrocki chce, żeby jego Kancelaria dobrze działała, to Czarnek spełnia te wszystkie kryteria – o niebo lepiej niż wszyscy szefowie wszystkich prezydenckich kancelarii wcześniejszych prezydentów.
Po drugie – Czarnek, tak jak Nawrocki, jest fighterem. On nie będzie po prostu urzędnikiem. On będzie współkreatorem walki z naszą koalicją. I to jest dla nas zła wiadomość, bo dokładając swoje doświadczenie polityczne, będzie to robił o wiele skuteczniej niż sam Karol Nawrocki – tego doświadczenia pozbawiony.
Wreszcie po trzecie – i to najważniejsze – Czarnek jest bohaterem „ludu PiS-owskiego”, jakby to powiedział Ludwik Dorn. I oczywiście, choć starzejący się Kaczyński odniósł kolejny wielki sukces, wprowadzając Karola Nawrockiego na urząd prezydencki, to tego procesu odchodzenia prezesa na polityczną emeryturę, nie da się zatrzymać w czasie. Sprawa sukcesji w PiS będzie się tylko nasilać. Kaczyński to wie. I wie też od lat, że nie chce oddać tej partii Czarnkowi.
Dlatego, choć „lud PiS-owski” Czarnka kocha, to Czarnek nie ma w PiS żadnej funkcji. Ktoś powie – był ministrem edukacji. To prawda. Ale w tej nominacji główną przesłanką było odebranie tlenu Konfederacji, a nie upodobanie prezesa Kaczyńskiego do poglądów Przemysława Czarnka.
Czarnek jest narodowcem, a Kaczyński – sanacyjnym PPS-owcem. Oczywiście, obaj są pragmatyczni, więc ten pragmatyzm wymuszał ich współpracę, ale poglądy mają różne.
Krótko mówiąc – duet Czarnek–Nawrocki szykuje się do przejęcia sukcesji po Kaczyńskim z rąk Błaszczaków, Morawieckich, Brudzińskich, Suskich i innych udziałowców funduszu emerytalnego zakonu PC.
Po to Czarnek idzie do Kancelarii Prezydenta Nawrockiego.
Ale idzie jeszcze po coś.
Oto małe ćwiczenie intelektualne: Marcin Mastalerek próbował wykreować Andrzeja Dudę na ewentualnego, potencjalnego premiera rządu PiS–Konfederacja. Kto – naturalnie, ideowo i światopoglądowo – pasuje bardziej na lidera takiego rządu? Andrzej Duda czy Przemysław Czarnek?
Moim zdaniem odpowiedź jest oczywista.
Otóż uważam, że w osobie swojego potencjalnie najbliższego współpracownika – szefa swojej kancelarii, Przemysława Czarnka – Karol Nawrocki będzie hodował, jeśli my przegramy wybory w 2027 roku - przyszłego premiera rządu PiS–Konfederacja. Nawet wbrew Kaczyńskiemu.
I o to właśnie gra Przemysław Czarnek, jeśli obejmie funkcję szefa Kancelarii Prezydenta Nawrockiego.
Szczerze mówiąc – jestem bardzo zdziwiony, że tak wybitny dziennikarz jak Andrzej Stankiewicz tego nie widzi.
Zaskakujące…
na zdjęciu: Przemysław Czarnek. fot. PAP/Marcin Obara
Inne tematy w dziale Polityka