julian olech julian olech
500
BLOG

Czy wicepremier będzie nad-premierem?

julian olech julian olech Rząd Obserwuj temat Obserwuj notkę 72

Jarosław Kaczyński ponoć znowu wejdzie w skład polskiego rządu. Wejdzie, a nie wróci, bo tamta koalicja rządowa (2005-2007), była w zupełnie innej konfiguracji, niż ta, która rządzi dzisiaj. Jedno oba okresy rządów PiS łączy, w jednym i drugim J.K. był nieobecny przez długi czas w składzie ekipy rządowej. Wiemy też, czym, po wstąpieniu do rządu J.K., tamta pierwsza koalicja się skończyła, przedwczesnym jej rozpadem i oddaniem rządów ówczesnej opozycji. Czy historia może się powtórzyć?

Dosyć oczywista regułą jest zasada, że większość sejmowa powołuje rząd pod przywództwem szefa partii, która w wyborach uzyskuje największe poparcie. W pierwszym rządzie PiS tak się nie stało z przyczyn powszechnie znanych, a późniejsza zmiana ówczesnego premiera, który też był z PiS, na J.Kaczyńskiego, w niczym nie pomogła, rząd upadł, bo wcześniej rozpadła się koalicja rządząca, a PiS na długie lata utracił władzę. Być może J.K. miał na tyle mocny uraz do tamtej historii, że po długo wyczekiwanym zwycięstwie nad koalicją PO-PSL w 2015r nie zdecydował się objąć funkcji premiera rządu. I tak przeszła pierwsza kadencja rządów koalicji Zjednoczonej Prawicy, J.K. był tylko szefem PiS, a tak faktycznie, to on podejmował najważniejsze decyzje, choć formalnie, kto inny za nie odpowiadał.  

Wszyscy byli też przekonani, że tak pozostanie w drugiej kadencji koalicji ZP, która nastąpiła po trudnych, ale jednoznacznych zwycięstwach wyborczych odniesionych na przełomie lat 2019/2020. Przyszedł jednak nieoczekiwany kryzys w szeregach ZP, zaledwie w dwa i pół miesiąca zwycięskich po wyborach prezydenckich kandydata wywodzącego się z PiS, który objął swoją prezydencką II turę. Wydawało się, że już nastąpiło dla ZP trzy lata ”żyć, nie umierać”, a tu taka „draka”, która nawet groziła utratą większości parlamentarnej, a to, prędzej, czy później doprowadziłoby do wcześniejszych wyborów, ze skutkami łatwymi do przewidzenia. O samej „drace” pisać nie będę, zbyt to świeże i wszyscy wiedzą(?), o co chodzi. Z „draki” wymyślono wyjście, które wg niewiele zmienia w stosunku do tego, co było. J.K. wejdzie do rządu, jako wicepremier, a podlegać mu będą trzy resorty: obrony narodowej, spraw wewnętrznych i administracji, oraz sprawiedliwości. Tylko trzy resorty? Wydawało mi się, że J.K. ma większe ambicje, które przecież całkiem dobrze spełniał będąc zwykłym posłem i szefem PiS. Chciał oficjalnej funkcji w rządzie? OK., ale dla niego jedyna odpowiednia, to tylko funkcja premiera, której, również z wiadomych przyczyn nie powinien obejmować. Chciał kontroli nad Zbigniewem Ziobro? Przecież ją i tak miał, więc, co jest grane? 

Moim zdaniem J.K. pakuje się w kolejne kłopoty, które mogą dalej utrudniać rządzenie premierowi, a także dawać pożywkę do ośmieszania jednego i drugiego przez przeciwników koalicji ZP. No, bo jak teraz będą wyglądały posiedzenia rządu? Normalne było tak: wersja I posiedzeń rządu, członkowie rządu schodzą się do sali posiedzeń, w pozycji stojącej oczekują na przyjście premiera, ten przychodzi, wita się ze wszystkimi, siada, a po nim siadają wszyscy pozostali. A jak to teraz będzie? Wersja II posiedzeń rządu: członkowie rządu, łącznie z „tym” wicepremierem, itd.j.w., premier przychodzi, wita się ze wszystkimi, siada, a po nim siadają wszyscy pozostali? Nie, nie, to nie dla J.K., choć tak powinno być. Jak nie tak, to, jak? No to od nowa: wersja III posiedzeń rządu: członkowie rządu, łącznie z premierem, schodzą się do sali posiedzeń, w pozycji stojącej, oczekują na przyjście „tego” wicepremiera, ten przychodzi, wita się ze wszystkimi, siada, a po nim siadają wszyscy pozostali. Nie, też nie pasuje, bo gmatwa sprawę ważności stanowisk jeszcze bardziej? No to może jeszcze inaczej, wersja IV posiedzeń rządu: wersja I, ale bez obecności „tego” wicepremiera, kiedy wszyscy już siedzą, (czytać bez żadnych podtekstów), wchodzi „ten” wicepremier, wszyscy wstają, „ten” wice się wita, z kim chce, bo przecież posiedzenie już trwa, siada, wszyscy pozostali również. Uff, też tak by mogło być, ale, w końcu, to, kto jest ważniejszy, premier, czy wicepremier? Do „jasnej ciasnej”, czy to ważne, kto jest ważniejszy, jak wszyscy i tak wiedzą, kto jest nad-premierem? To, dlaczego nikt nie wpadł na ten pomysł, by powołać nową funkcję w rządzie, funkcję nadpremiera? W końcu usankcjonowano by to, co i tak obowiązuje od pięciu lat. A, że byłoby to tam niegodne z czymś tam, to „mały pikuś”. Skuteczność się liczy 

PS. Jakby komuś funkcja nadpremiera kojarzyła się z „komisarzem”, „sekretarzem”, itp. , to go uprzejmie informuję, że się bardzo myli, by nie powiedzieć, tfu, napisać, że ma złe skojarzenia, nie ten czas, ZSRR już nie ma, PRL i PZPR już nie ma, więc skąd tu sekretarze i komisarze(?), którzy, jak się w końcu okazało, byli mało skuteczni. Że może być tego wielki krzyk, nie tylko u nas? No i co z tego? Krzyk jest zawsze, jak rządzą „nie nasi”, a dla opozycji i UE PiS to „nie nasi” 

PS 2. Druga część tytułu na SG pochodzi od Redakcji


to tylko moje opinie, nie oceniam ludzi, opisuję ich publiczne zachowania _ komentarze: pisz co chcesz, ale bez inwektyw i wulgaryzmów, za to zalicza się wypady

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka