julian olech julian olech
837
BLOG

"Niezależni", jak RPO?

julian olech julian olech Prawo Obserwuj temat Obserwuj notkę 39

Są państwowe urzędy i stanowiska, które bezwzględnie powinny być wolne od polityki. Sądy, z Sądem Najwyższym na czele, Naczelna Izba Kontroli, ogólnopolscy rzecznicy, w tym Rzecznik Praw Obywatelskich, Polska Akademia Nauk, wyższe uczelnie, a głównie ich kierownictwo. Wymieniłem tu tylko parę przykładów, ale na pewno dotyczy to znacznie większej ilości stanowisk i urzędów. Przypomnę zatem, jak polityka determinuje działalność wymienionych urzędów, choć one od tej polityki powinny być absolutnie niezależne.

Zacznę od Rzecznika Praw Obywatelskich, bo jego urząd został powołany do obrony praw obywateli niezależnie, jakie poglądy ci obywatele mają. Jak powszechnie wiadomo, ten rzecznik jeszcze przed wyborem był kojarzony z liberalną-lewicą, a w miarę jego urzędowania to skojarzenie tylko coraz mocniej się potwierdza. I co z tego, że zgodnie z przepisami rzecznik nie może należeć do żadnej partii, Adam Bodnar to kryterium spełnia, ale cały okres jego pracy świadczy o wyraźnym wspieraniu praw obywatelskich osób o poglądach lewicowo-liberalnych. Obecny rzecznik troszczył się głównie o prawa mniejszości seksualnych, o feministki, o równouprawnienie kobiet, chociażby przez szerszy dostęp dla nich do stanowisk w zarządach spółek skarbu państwa i tych, które notowane są na giełdzie. W tym ostatnim przypadku rzecznik zapomniał o tym, że to nie kryterium płci decyduje, że komuś powierza się zarządzanie dużą firmą. Rzecznik dopomina się także o prawo kobiet do aborcji na życzenie, choć zgodnie z obowiązującą konstytucją życie człowieka powinno być chronione od jego poczęcia, aż do naturalnej śmierci. Rzecznik też, wbrew szerokiej opinii publicznej wspiera ideologię LGBT+, która mocno wdziera się do szkół, choć wyraźnie jest to sprzeczne z zapisami naszej konstytucji. Przeszłość RPO jest dosyć jednoznaczna, przez ponad 10 lat związany z Helsińską Fundacją Praw Człowieka, współpracował z Fundacją Panoptykon, a także z Fundacją Batorego, jest członkiem redakcji "kulturaliberalna.pl" i ta przeszłość już zapowiadała, które grupy obywateli będą mogły liczyć na zainteresowanie RPO.

Historia Sądu Najwyższego utwierdza dużą część naszego społeczeństwa, że pewna część sędziów rzeczywiście uważa siebie za nadzwyczajną kastę, a także chroni interesy tych, którzy tę kastę wspierają, chronią, walczą o jej nadzwyczajne przywileje. Pani prezes SN powala sobie na szukanie pomocy u naszego zachodniego sąsiada i nawet nie ukrywa, że wiąże się to ze wsparciem finansowym, jakie jest jej udzielane. Ale widocznie korzystanie z takiego wsparcia pani prezes nie uważa za coś zdrożnego, skoro tyle organizacji i fundacji, wyraźnie antyrządowych, znacznie bardziej wykorzystuje obce finansowanie.

Polska Akademia Nauk, ważna naukowa placówka finansowana przez państwo stała się w ostatnim czasie, a przynajmniej jej część humanistyczna, prywatnym folwarkiem środowisk liberalnych. Stamtąd to towarzystwo otrzymuje ciągłe wyrazy wsparcia, a ważni przedstawiciele PAN odważnie krytykują działania rządu w wywiadach, jakie udzielają liberalnym mediom. Takim przykładem może być Instytut Filozofii i Socjologii PAN, jego szef i niektóre "dzieła", jakie tam powstały, w znacznej mierze za państwowe pieniądze.

Niektóre uczelnie, nie zaważając na starą zasadę, że szkoły wyższe powinny być wolne od polityki, postanowiły robić sobie reklamę przez politykę. Przoduje tu Uniwersytet Warszawski, ponoć najlepsza polska uczelnia. Co i rusz słyszymy naukowców UW, którzy jawnie krytykują rząd, który uczelnię finansuje. UW nie pominął również okazji goszczenia głównego krytyka obecnego rządu, byłego premiera, który swoim "wykładem" z 4 czerwca mocno zdenerwował wielu obywateli naszego kraju, ale sam uniwersytet zapewne nie wyciągnął z tego należytych wniosków. Tak, jak takich wniosków nie wyciągną Uniwersytet Poznański, który parę dni później również gościł naszego byłego premiera. A ponoć wszyscy wiemy, że "nauka nie idzie w las".

Naczelna Izba Kontroli ostatnio wyraźnie jest skoncentrowana na kontrolowaniu instytucji powiązanych z rządem i choć trudno podważać wnioski płynące z tych kontroli, to nie wydaję się, by akurat obiekty kontroli były wybierane przypadkowo. Szef NIK, były polityk PO, który od pewnego czasu ma określone kłopoty prawne, a przed odpowiedzialnością chroni go immunitet, być może chce się przysłużyć swojej partii, licząc na to, że może wygrać wybory, a wtedy jego sytuacja może wyglądać zgoła inaczej, niż w przypadku wygranej PiS.

Czy w wymienionych powyżej przykładów można wyciągnąć jakieś wnioski? Moim zdaniem tak, polityka powinna szerokim łukiem omijać te urzędy, które mają jednakowo chronić wszystkich obywateli niezależnie od ich poglądów. Jak to zrobić? Wybierać na te urzędy ludzi, którzy w politykę sami się nie angażują, którzy nigdy nie byli związani z żadną partią i którzy od polityki będą absolutnie niezależni. Utopia? Może, ale dążenie do takiego celu może przynieść wyraźne korzyści.

to tylko moje opinie, nie oceniam ludzi, opisuję ich publiczne zachowania _ komentarze: pisz co chcesz, ale bez inwektyw i wulgaryzmów, za to zalicza się wypady

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka