Pozytywne myślenie niekoniecznie dobrze wpływa na realność oczekiwania na diagnozę lekarską
—
Współczesny świat promuje pozytywne myślenie jako uniwersalne lekarstwo na wszystkie troski. W mediach społecznościowych, poradnikach czy rozmowach przy kawie powtarza się mantra: „myśl pozytywnie, a wszystko się ułoży”. W pewnych życiowych sytuacjach optymizm faktycznie pomaga – motywuje do działania, ułatwia przetrwanie trudnych chwil, dodaje siły. Jednak w kontekście oczekiwania na diagnozę lekarską, to przekonanie może okazać się złudne, a nawet szkodliwe. Czasem bowiem pozytywne myślenie staje się formą ucieczki od rzeczywistości, wypierania lęku i utrudnia autentyczne przeżycie emocji, które są naturalne i potrzebne.
—
Oczekiwanie na diagnozę to stan zawieszenia między nadzieją a strachem. Człowiek w takim momencie znajduje się w emocjonalnej próżni – nie wie, czy ma prawo się cieszyć, czy już powinien się bać. W tej niepewności często pojawia się presja, by „trzymać się”, „nie załamywać”, „wierzyć, że będzie dobrze”. Jednak narzucanie sobie sztucznego optymizmu może przynieść odwrotny skutek: zamiast przynieść ukojenie, pogłębia napięcie. Gdy pojawia się cień złych wiadomości, osoba przyzwyczajona do pozytywnego myślenia może przeżyć szczególnie silny wstrząs, bo jej wewnętrzny świat był zbudowany na kruchym fundamencie nadziei, a nie na akceptacji różnych możliwych scenariuszy.
—
Pozytywne myślenie bywa też sposobem na tłumienie emocji. Wmawianie sobie, że „wszystko będzie dobrze”, odbiera prawo do lęku, smutku czy złości. Tymczasem te emocje są nie tylko naturalne, ale i niezbędne do przetworzenia sytuacji granicznej. Kto pozwala sobie na strach, daje sobie jednocześnie szansę na autentyczne przeżycie i przygotowanie psychiczne na każdą ewentualność. Z kolei zbyt silna wiara w pozytywny wynik badań może prowadzić do bolesnego rozczarowania, gdy rzeczywistość okaże się inna, niż sobie wyobrażaliśmy.
—
Nie chodzi o to, by popadać w pesymizm czy utrwalać czarne scenariusze. Chodzi o równowagę – o umiejętność stania z otwartymi oczami wobec niepewności. Realizm, nawet jeśli pozbawiony entuzjazmu, często daje większe poczucie kontroli niż naiwna wiara. Kto dopuszcza możliwość złych wieści, ten może zawczasu przygotować się na ich przyjęcie, porozmawiać z bliskimi, przemyśleć dalsze kroki. To paradoks – ale właśnie świadomość ryzyka może przynieść spokój, bo eliminuje złudzenia.
—
Wreszcie, pozytywne myślenie bywa nie tylko indywidualnym wyborem, lecz także społecznym obowiązkiem. Osoby czekające na diagnozę często słyszą: „Nie wolno ci się poddawać”, „musisz wierzyć w dobre zakończenie”. Taka narracja przerzuca odpowiedzialność za zdrowie i samopoczucie wyłącznie na jednostkę, jakby siła woli mogła zastąpić medycynę. To nie tylko niesprawiedliwe, ale i okrutne – bo jeśli diagnoza okaże się zła, człowiek zostaje sam z poczuciem winy, że „nie myślał wystarczająco pozytywnie”.
—
W oczekiwaniu na diagnozę najzdrowsze okazuje się nie ślepe pozytywne myślenie, lecz dojrzała nadzieja – taka, która współistnieje z lękiem i niepewnością. Nadzieja świadoma, zakorzeniona w realności, a nie w ucieczce od niej. Bo prawdziwa siła człowieka nie polega na tym, że zawsze wierzy w najlepsze, lecz na tym, że potrafi znieść wszystko, co przyniesie życie – z otwartymi oczami i sercem gotowym przyjąć prawdę.
—
Karol Badziąg
24.10.2025
Inne tematy w dziale Społeczeństwo