Przyczyną nieporozumień między ludźmi niekoniecznie musi być różnica światopoglądów. Może być nią zwykła niezdolność do rozumienia oraz właściwego interpretowania FAKTÓW. Jeśli ktoś czyta suchą informację typu: „W krajach bogatych poziom szczęścia jest wyższy/niższy niż w krajach biednych”, to może bogactwo uznać za przyczynę wyższego/niższego poczucia szczęścia, jego skutek, lub zwykłą korelację. Prawidłowe wnioskowanie zależy od inteligencji, wiedzy, chęci dociekania prawdy. Od prawidłowości wniosku z kolei zależy, czy człowiek rozumie otaczający go świat.
W blogu pana Zbyszka wywiązała się dyskusja na temat różnych form związków oraz powiązanej z tym przemocy wobec dzieci. Padają słowa:
„[...] brak małżeństwa dwojga rodziców przekłada się na WIELOKROTNIE częstsze krzywdzenie dzieci.”
Kiedy stwierdziłam, że jest to raczej korelacja niż przyczynowość (pary skłonne do przemocy są jednocześnie mniej skłonne do formalizowania związku) i orzekłam, że ślub rodziców NIGDY nie uratowałby konkretnego dziecka przed znęcaniem, zamiast rozsądnej polemiki otrzymałam tylko przytyki personalne. Gorzej, mój żart, żeby państwo kontrolowało rodzicielstwo, został wzięty na poważnie. To już naprawdę zastanawiające. I przygnębiające.
Zarazem stanowi pewnego rodzaju zagadkę: Czy Salonowicze stanowią przekrój polskiego społeczeństwa czy są raczej reprezentacją jego specyficznej części? :)
Ludzka niechęć do wyciągania prawidłowych wniosków wynika zapewne nie tylko ze zwyczajnej tępoty, ale i lenistwa. Ludziom nie chce się pomyśleć, zastanowić i zauważyć swój błąd. A przecież błędy to nic złego, człowiek może się na nich uczyć. Nie ma też niczego złego w samych emocjach. Jeśli jednak emocjonujemy się fałszywymi wnioskami, dokonujemy często złych wyborów. Czasami jest to wybór osobisty, a czasami na skalę narodową czy globalną.