Karolina Nowicka Karolina Nowicka
3713
BLOG

Czas wielkich przemian

Karolina Nowicka Karolina Nowicka Socjologia Obserwuj temat Obserwuj notkę 215

Ludzieeee! Alaaaaarm! Coraz więcej par żyje ze sobą bez ślubu! Coraz więcej dzieci rodzi się w wolnym związku! W ogóle rodzi się za mało dzieci, żeby nasza cywilizacja przetrwała! Zagoniono kobiety do pracy! Trwa hekatomba nienarodzonych istot ludzkich! Rodzina w zaniku! LGBT w natarciu! Kościół traci wiernych! Cywilizacja śmierci, panie, nic innego...

Tego typu hiobowe wieści pojawiają się co jakiś czas na Salonie24, mając chyba za zadanie oswoić czytelnika z poważnymi zmianami obyczajowymi, jakie zachodzą na naszych oczach. Dla wielu z Was są to zmiany na gorsze: kończy się jakaś epoka, zanikają pewne wartości, nadchodzi kres dawnych praw i obyczajów. Tzw. konserwatyści nie mogą pogodzić się z perspektywą zmierzchu instytucji małżeństwa czy adopcji dzieci przez pary jednopłciowe, wydaje się jednak, iż stoją na straconej pozycji. Dawne normy zostają bezczelnie odrzucone przez coraz większą liczbę Polaków, o Europejczykach nie mówiąc. Mało kto przejmuje się naukami Kościoła, znacznie bardziej ceniąc wolność osobistą i prawo wyboru.

Ocena wymienionych w pierwszym akapicie zjawisk zależy od punktu widzenia. Należy tutaj rozgraniczyć jasno interes jednostki od interesu ogółu. To, co dobre dla Jana Kowalskiego, niekoniecznie służy całej populacji. Tego się często nie da pogodzić. Truizmem jest, iż jednostka ma w dupie dobro społeczeństwa. Jednostkę obchodzą inne, najczęściej bardzo konkretne jednostki, znacznie rzadziej przejmuje się losami całej cywilizacji. Dotyczy to również mnie. Od kilkunastu lat żyję „na kocią łapę”; zostałam jeden jedyny raz matką; nigdy nie przepracowałam nanosekundy z myślą o społeczeństwie ani nie nabyłam produktu z troski o polską gospodarkę. W najmniejszym stopniu mnie nie interesuje, czy moje prywatne życie (podobnie jak żywoty milionów takich Karolin) przekłada się pozytywnie czy negatywnie na naszą przyszłość.

Czy to egoizm? Cóż, zależy, jak definiujemy tę przywarę i jakie powinności nakładamy na każdego z osobna. W krajach azjatyckich wspólnota wciąż stoi na pierwszym miejscu, jednostka musi podporządkować jej nawet życie prywatne. Biały człowiek z kolei odznacza się buntowniczością i skłonnością do nonkonformizmu. W naszym czasach te cechy zostały spotęgowane aż do przesady. Mnie to nawet pasuje, gdyż nikt się – poza paroma fanatykami – nie czepia moich osobistych wyborów, bylebym nie krzywdziła innych. Reguła ta dotyczy niemal każdej sfery życia. Stąd też wynika rosnąca akceptacja dla homoseksualizmu przy jednoczesnym potępieniu dla pedofilii: nie obchodzi nas (czy raczej – nie powinno obchodzić), co robią ze sobą w łóżku dorośli ludzie, lecz już dręczenie bądź wykorzystywanie słabszych i bezbronnych odbieramy negatywnie.

Co jednak z dobrem ogółu? Ja dostrzegam w wyżej opisanych przemianach zarówno zagrożenie, jak i nową jakość. Z jednej strony stajemy się coraz wrażliwsi na krzywdę odmieńców, dzieci, zwierząt, domagamy się zapewnienia każdemu godnej egzystencji, przestajemy narzucać innym jedynie słuszny światopogląd, żyje nam się coraz wygodniej i bezpieczniej, a wysoko postawieni notable (w tym duchowni) są rozliczani z popełnionych w przeszłości występków. Z drugiej strony atakuje nas zewsząd seks i przemoc, pogrążamy się w konsumpcjonizmie, aborcja jest przedstawiana jako jedno z praw człowieka, a za rogiem czai się widmo przymusowej eutanazji. Warto zauważyć, jak gładko próżnię po starych normach i obyczajach wypełniają nowe. Niech się nikt nie łudzi, że teraz już wszystko wolno. Swoboda wypowiedzi dławiona jest przez przybierającą na sile poprawność polityczną, technologia umożliwia kontrolę niemal każdego korzystającego z Internetu osobnika, w zasadzie nie wiadomo, jakim mediom wierzyć.

Nie sposób jednoznacznie ocenić całokształtu nowych czasów ze względu na zbyt dużą ilość zmiennych. Jedno jest pewne: nie sposób tego zatrzymać. Ci, którzy protestują, powinni zdać sobie sprawę, iż jedyną cechą stałą w tym Wszechświecie jest zmiana. A motorem zmian cywilizacyjnych są zarówno najrozmaitsi ideolodzy, aktywiści tudzież wspierający ich aparat propagandy, jak i rzesze zorientowanych na własny byt obywateli. W zasadzie to taki Strajk Kobiet czy wszelkie inne marsze i parady są, moim zdaniem, niczym wobec milionów cichych, osobistych decyzji Polaków, które to decyzje rok po roku zmieniają oblicze naszego kraju. Czy będzie to mniej – urodzeń, małżeństw, powołań kapłańskich, chrztów, czy więcej – starców oddanych do domów opieki, zapłodnień in vitro, rozwodów, aborcji, etc. Musimy pogodzić się z tym, że niedługo najważniejszą i wymagającą największego wsparcia finansowego ze strony państwa stanie się geriatria i opieka nad osobami starszymi, tradycyjne śluby zostaną zastąpione tzw. związkami partnerskimi, a na polskie parafie trzeba będzie sprowadzać proboszczów z Chin czy Afryki.

Na koniec krótki artykuł:

Nie da się, choćby ktoś gotów był za to płacić (jak PiS), nikogo zmusić do prokreacji. Polityka rodzinna wymaga strategii i bezpieczeństwa.

Można na to kręcić nosem, przestrzegać przed wypieraniem białej rasy przez śniadą i czarną, lamentować nad przyszłością gospodarki, lecz nie wpłyniemy w najmniejszym stopniu na decyzje białych – w tym polskich – kobiet. Kto wie, niejedna z nich będzie pewnie żałować. Dotyczy to i mnie. Ubolewam nad tym, że moja córka nie doświadczy radości posiadania rodzeństwa. Rodzina to prawdziwy skarb. Oczywiście tylko ta dobra, kochająca i zawsze się wspierająca. Pozostaje mi mieć nadzieję, że nadchodzące czasy będą dla mojego dziecka bardziej łaskawe, niż wieszczą to prorocy upadku cywilizacji. 


Miłośniczka przyrody, wierząca w Boga (po swojemu) antyklerykałka, obyczajowa liberałka. Lubię słuchać audiobooków, pisać na Salonie, rozmawiać z ludźmi w Necie. W życiu realnym jestem odludkiem, nie angażuję się społecznie, właściwie to po prostu spokojnie wegetuję, starając się jakoś uprzyjemnić sobie tę swoją marną egzystencję. Mało wiem i umiem, dlatego każdego, kto pisze sensownie i merytorycznie bardzo cenię. Z kolei wirtualne mądrale, które wiedzą jeszcze mniej ode mnie, ale za to uwielbiają kłótnie i nie stronią od ad personam, traktuję tak, jak na to zasługują.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Społeczeństwo