No bo nie wiem, naprawdę nie wiem i nie jestem w stanie sobie tego wyobrazić...
Co by było, gdyby aborcji nie było wcale? Gdyby te wszystkie dzieci się urodziły? Czy ich matki zapałałyby do nich nagle miłością i stały się odpowiedzialnymi opiekunkami? Czy wszystkie ewentualnie oddane do adopcji dzieci znalazłyby porządnych opiekunów? Czy miałoby to wpływ na całe społeczeństwo?
Pytania te nie mają na celu zmienić niczyjego nastawienia, są jedynie próbą uzyskania odpowiedzi, jak wyglądałby świat bez czegoś, co wielu z nas uważa za zło. Czy jest to zło bezwzględne? Jeśli tak, to każde nienarodzone dziecko powinno było dostać szansę na życie, choćby i najkrótsze i najboleśniejsze, choćby w najgorszej rodzinie, u najmniej odpowiedzialnych rodziców.
Proszę wysilić wyobraźnię. Na całym świecie przeprowadza się miliony aborcji rocznie. Powiedzmy sobie wprost: miliony ludzi nie dostają szansy na życie. Wydawałoby się, że w idealnym państwie nie powinno być żadnego takiego zabiegu. Ale tak samo nie powinno być maltretowanych, gwałconych i zaniedbywanych dzieci, dzieci oddanych pod przymusem ekonomicznym (ani jakimkolwiek) do adopcji, dzieci cierpiących na nieuleczalną bolesną chorobę. Czy zatem aborcja jest zawsze złem bezwzględnym?
Komentarze