Karolina Nowicka Karolina Nowicka
91
BLOG

Krótki wywód o społeczeństwie

Karolina Nowicka Karolina Nowicka Społeczeństwo Obserwuj notkę 2


Muszę przyznać, że nie przepadam za ludźmi. Właściwie to – poprawiam się – nie jest to typowa niechęć, tylko swoisty dystans, który trzymam w stosunku do swoich bliźnich. Jestem na ogół dość miłą, grzeczną, fajną babką, ale za „makijażem” uprzejmości skrywa się osoba, która bardzo powoli i ostrożnie się zaprzyjaźnia, zaufaniem obdarza wyłącznie najbliższych, a szacunek to dla niej coś tak istotnego, że zachowuje go dla bardzo nielicznych. Taka po prostu jestem i dobrze mi z tym. Skrajna introwertyczka, z wyboru odludek (nie licząc rodziny), sama, choć bez poczucia samotności. I wybrałam sobie podobnego faceta. :) (Za to dzieciaka mamy zupełnie odmiennego. :))

Kiedy tak się nad tym zastanawiam, wydaje mi się, że mam do ludzi pewne pretensje, być może nieuzasadnione, ale trudno mi na to spojrzeć chłodnym okiem. Uważam OGÓŁ ludzi za zwyczajnie niemądrych i nieciekawych, niespecjalnie wartych poznania. Nawet jeśli im współczuję, ich losy mnie wzruszą, a wyznania przejmą dreszczem, to nie przekłada się to na pozytywne spojrzenie na nich samych. Przykładowo, mogę litować się nad chorymi, ubogimi, nieszczęśliwymi i z całego serca pragnąć ulżyć ich doli, lecz w żadnym wypadku nie chcieć się z nimi zaprzyjaźniać. Najlepiej by było obdarować ich wedle swoich możliwości, wesprzeć tak, żeby stanęli na nogi – i szybko odejść.

Czy to oznacza, że nie potrzebuję ludzi? Ależ skąd. Bardzo lubię z nimi rozmawiać, a i na dawne spotkania z facetami (kiedy jeszcze szukałam „tego jedynego”) latałam bardzo chętnie. Ale to wszystko było/jest niesamowicie powierzchowne. Dziewiętnaście lat temu pochłonął mnie Internet i umożliwił coś, co idealnie pasuje do mojej „dzikiej” natury: intensywne rozmowy z ludźmi, których 99 % miałam nigdy nie poznać. I to mi przez te wszystkie lata znakomicie odpowiadało. Mogłam prowadzić sążniste dyskusje z osobami, których prywatne życie pozostawało ukryte za parawanem tajemnicy. Bo i co mnie ono mogło obchodzić?

Nie uważam siebie samej za osobę specjalnie szlachetną czy mądrą. Przeciwnie, jestem pełna paskudnych ułomności. Niemniej podobnie krytyczny stosunek mam do swoich pobratymców. A pewnymi ich cechami gardzę do tego stopnia, że skłania mnie to do nadmiernej złośliwości i wywyższania się. Pewnie dlatego mimowolnie odsuwam się od tłumu. Pozwolę sobie przedstawić pobieżnie kilka przywar, które zdecydowanie odrzucają mnie od ludzi.

No więc przede wszystkim – chorobliwy konformizm, przejmowanie się cudzymi opiniami oraz bezmyślne dostosowywanie się do większości. Mój Boże, ludzie są takimi żałosnymi tchórzami. Jak ileś osób ich krytykuje, to się zamartwiają, czy postępują słusznie. Subiektywne przekonania biorą za solidne argumenty. Skamlą z rozpaczy, kiedy nie otrzymują pozytywnych komentarzy, oddaliby duszę za większą ilość lajków. Internet ujawnił nasze – ludzkie – zróżnicowanie i zmusił nas do zetknięcia się z wieloma przeciwnymi poglądami, lecz jednocześnie (paradoksalnie) chyba wzmocnił potrzebę społecznego aplauzu. Pewnie dlatego tyle osób goni za tym, co aktualnie modne i na topie. Owczy pęd takich słabych psychicznie osobników do robienia tego, co inni, budzi we mnie obrzydzenie i skutkuje pogłębianiem się wspomnianego dystansu.

Poza tym społeczeństwo jest w swojej masie dość... głupawe. Oczywiście istnieje masa chlubnych wyjątków, lecz nie ratuje to całościowego wizerunku populacji. Większość lubi to, co nieskomplikowane, oczywiste, bez podtekstów, bez głębszego namysłu. Łaknie skrzącego się feerią barw widowiska, ucywilizowanej wersji igrzysk. Osobiście nie mam nic przeciwko intelektualnemu disco polo, niech sobie ludziska oglądają i słuchają, co im się żywnie podoba. Jednak to, czym się człowiek karmi, prędzej czy później z niego wyjdzie. Jak ktoś pochłania głównie papkę, to i papkę wydala, tylko jeszcze bardziej śmierdzącą. Dochodzi do tego powszechna skłonność do dawania wiary rozmaitym „autorytetom”, niezależnie od ich prawdziwej wartości; niepojęte, jak łatwo nami manipulować, jak bezkrytycznie pochłaniamy czyjeś wywody tylko dlatego, że dany osobnik stoi po naszej „stronie”. Jak „autorytet” da sygnał, to pospólstwo rzuca się swoim „wrogom” do gardeł. Sterowany za pomocą TV, radia czy gazety motłoch żyje tym, co mu podrzuci garstka spryciarzy, którzy wspięli się na szczyt społecznej drabiny. Tfu.

Przykre jest też to, że ludzie zwyczajnie nie umieją... dyskutować. I nawet nie o brak kultury mi chodzi. Sama bywam niegrzeczna i napastliwa, nie mogłabym więc tego wypominać innym. Chodzi mi jednak o ich niczym nieuzasadnione przekonanie, że ich prywatne opinie są świadectwem obiektywnej prawdy o świecie. Zamiast argumentów przerzucają się subiektywnymi twierdzeniami, a wszelkie polemiczne założenia budują na bazie własnego widzimisię. Tak się nie da rozmawiać. Internet to jedna wielka jazgotarnia, gdzie mielą się najrozmaitsze światopoglądy, etyki i duchowości. Wygrywa to, co bardziej wpłynie na EMOCJE, a tymi łatwo sterować za pomocą odpowiednio wzmocnionego przekazu. Oczywiście zwyczajni ludzie nie są w stanie konkurować z profesjonalnymi „guru” i tylko bezskutecznie bleblają o swoich zapatrywaniach, rzucając słowa w próżnię.

Jest jeszcze wiele wad, które mogłabym wypomnieć społeczeństwu. Że chamskie i agresywne. Że zakompleksione do granic możliwości. Że chwali się nie swoimi sukcesami (np. podpinając się pod wyczyny konkretnych osób). Że nudne, monotematyczne i przewidywalne. Że niedojrzałe jak rozdygotana pensjonarka. Oj, nie udali się Panu Bogu moi współplemieńcy, nie udali... Ale zaraz, czy aby nie przesadzam? Czy nie przemawia przeze mnie czysta zgryźliwość i malkontenctwo? Przecież znam OSOBIŚCIE wielu przemiłych, inteligentnych, zrównoważonych emocjonalnie ludzi!. Tylko co z tego? To i tak nie skłania mnie to do większej towarzyskości. Chyba to nie samo społeczeństwo jest dla mnie problemem, tylko po prostu się taka urodziłam i taka umrę: stroniąca od ludzi, lubująca się we własnej kompanii, stawiająca na wirtualne kontakty. Ideałem byłoby jeszcze mieć pracę, w której nie musiałabym mieć do czynienia z bliźnimi, no ale to już marzenie ściętej głowy. ;)


Miłośniczka przyrody, wierząca w Boga (po swojemu) antyklerykałka, obyczajowa liberałka. Lubię słuchać audiobooków, pisać na Salonie, rozmawiać z ludźmi w Necie. W życiu realnym jestem odludkiem, nie angażuję się społecznie, właściwie to po prostu spokojnie wegetuję, starając się jakoś uprzyjemnić sobie tę swoją marną egzystencję. Mało wiem i umiem, dlatego każdego, kto pisze sensownie i merytorycznie bardzo cenię. Z kolei wirtualne mądrale, które wiedzą jeszcze mniej ode mnie, ale za to uwielbiają kłótnie i nie stronią od ad personam, traktuję tak, jak na to zasługują.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Społeczeństwo