Karolina Nowicka Karolina Nowicka
1564
BLOG

Istotna przyczyna, dlaczego rodzi się tak mało dzieci

Karolina Nowicka Karolina Nowicka Demografia Obserwuj temat Obserwuj notkę 87


Wśród wielu przyczyn tragicznej sytuacji demograficznej, które całkiem trafnie punktują politycy, publicyści i zwykli blogerzy, pomija się – moim zdaniem – jedną dość istotną rzecz, która mogłaby rzucić światło na to, dlaczego Polska (podobnie jak pozostałe kraje Europy i USA) stanie niedługo na krawędzi katastrofy urodzin. Otóż niebagatelną sprawą w podejmowaniu decyzji o zostaniu matką lub nie jest rola... konformizmu. Tak, proszę państwa: ludzie są śmierdzącymi tchórzami i konformistami; nie lubią się „odcinać” od większości, odstawać, być na widoku, na językach. Większość z nich podąża za... większością. Tłum kieruje się tłumem. Motłoch orientuje się na motłoch. Społeczny dowód słuszności – jak mawiał pewien facet, który szkolił mnie na wciskacza abonamentu Orange.

Kiedyś nie mieć dzieci to było nie lada psychologiczne wyzwanie. Wszyscy, od rodziny poprzez przyjaciół aż po uznane autorytety namawiali małżonków do intensywnej prokreacji. Wyłamały się z tego odważne, nonkonformistyczne jednostki, które przetarły szlaki osobom niezdatnym na rodziców tudzież typowym antynatalistom. Dzisiaj wszyscy już wiedzą, że to od danej pary zależy, czy zdecyduje się na rozmnożenie czy jednak pozostaną we dwójkę. O katastrofie demo też już chyba każdy słyszał. Dodajmy, że według niektórych z nas dzieci są męczące, hałaśliwe, natarczywe, kosztowne i w ogóle fuj. Po co więc je „produkować”? Antyreklama dzietności zatacza coraz szersze kręgi, zarażając nawet przeciętnych, być może pozytywnie usposobionych do dzieci ludzi jakąś dziwaczną, obleśną formą niechęci do przekazywania genów. Skoro większość stawia na samorealizację, wieczną zabawę i wygodę, to dlaczego miałbym się wyłamywać?

Tak się składa, że trendy, nurty i mody są często przyjmowane bezrefleksyjnie, na zasadzie „Większość ma rację”. Wśród „znajomych” z podwórka znam tylko jedną parę, która ma niestandardową liczbę dzieci (czworo). Inni – po jednym, dwójce dzieci. Co prawda mogę się mylić, nie znam zbyt dobrze okolicznych rodzin, jednak wnioski z obserwacji narzucają się same: niby samodzielnie podejmujemy decyzje, ale tak naprawdę wpisujemy się w ogólnoświatową filozofię małodzietności (lub wręcz antydzietności). Kto się odważy postąpić inaczej, może zetknąć się z dziwnymi spojrzeniami, znaczącymi uwagami o 500+ czy nawet delikatną krytyką ze strony co bardziej zapalczywych obrońców Matki Gai, którzy w nadmiernym przyroście naturalnym upatrują przyczyn szalonej konsumpcji i eksploatacji planety.

Oczywiście to nie jest jedyny powód, dla którego ludzie decydują się na mniejszą liczbę potomków. Indywidualne preferencje oraz warunki bytowania też mają znaczenie. Jednak nie można tak całkiem zbyć podejrzeń o zwyczajny konformizm, czyli skłonność do podążania za stadem. Wbrew histerycznym notkom blogera Zbyszka, ludzie SĄ zwierzętami i jako takie mają zakodowane kierowanie się odruchami typowymi dla większości osobników. Demografia nie jest tutaj wyjątkiem.


Miłośniczka przyrody, wierząca w Boga (po swojemu) antyklerykałka, obyczajowa liberałka. Lubię słuchać audiobooków, pisać na Salonie, rozmawiać z ludźmi w Necie. W życiu realnym jestem odludkiem, nie angażuję się społecznie, właściwie to po prostu spokojnie wegetuję, starając się jakoś uprzyjemnić sobie tę swoją marną egzystencję. Mało wiem i umiem, dlatego każdego, kto pisze sensownie i merytorycznie bardzo cenię. Z kolei wirtualne mądrale, które wiedzą jeszcze mniej ode mnie, ale za to uwielbiają kłótnie i nie stronią od ad personam, traktuję tak, jak na to zasługują.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Społeczeństwo