Karolina Nowicka Karolina Nowicka
1075
BLOG

Co warto czytać?

Karolina Nowicka Karolina Nowicka Literatura Obserwuj temat Obserwuj notkę 160


Nie znoszę zimy. Gdy na dworze hula mróz, straszy upadkiem lód i duje nieprzyjemny wicherek, czuję się uwięziona w mieszkaniu. A ile można wytrzymać nawet i w większym „pudełku”, hę? Co można w nim robić poza dbałością o potrzeby fizjologiczne tudzież zajmowaniem się dzieciątkiem? Ano – oglądać filmy, słuchać muzyki, drapać się po tyłku i... czytać, czytać i jeszcze raz czytać. A jak nie czytać, to przynajmniej... słuchać. :)

Mój ukochany Partner przegrał mi jakiś czas temu kilkanaście audiobooków z kompa na komórkę i obecnie delektuję się na przemian rozmaitymi utworami. Są to głównie zbiory opowiadań i felietonów (Roland Topor, Dean Koontz, Marcin Wolski, Alice Munro, Grażyna Szapołowska, Howard Phillips Lovecraft, Haruki Murakami, Andrzej Kozioł, Jules Verne, Etgar Keret, Catulle Mendès, Stefan Darda, Joanna Szczepkowska, Karen Blixen oraz parę antologii baśni i grozy), ale także kilka powieści czy reportaży (Peter Stjernström, Edward Lee, Krzysztof Wiernicki, Józef Ignacy Kraszewski). Staram się ograniczyć do trzech, czterech pozycji naraz, ale jeśli chodzi o opowiadania, to trudno mi to wprowadzić w życie, gdyż szybko się nudzę daną konwencją i porzucam rozpoczęty zbiór. No i co z tego? Jest przepięknie. Prędzej przesłucham dłuższy tekst niż go przeczytam – oto prawda o mnie. :)

Taaak, literatura to genialny wynalazek. Lepszy od komputera, lotów w Kosmos czy giełdy. Dlaczego? Ano, dlatego:

Warto [...] czytać dla dziesiątek rozmaitych korzyści. Od rozwijania wyobraźni, słownictwa, wiedzy i poszerzania horyzontów; przez rozwój empatii, zdolności do postawienia się w pozycji innych ludzi; po rozrywkę, rozładowanie stresu i wspomaganie zdrowego snu.

W podanym artykule znajdziecie mnóstwo plusów czytania. Czy jednak zawsze czytanie/słuchanie książek jest czymś wartościowym? Otóż ten sam artykuł mówi, że... nie. Niby można znaleźć mnóstwo informacji na temat pożytecznego wpływu lektur na intelekt, ducha i morale człowieka, lecz zastanówmy się teraz, czy każda pozycja jest warta zachwalania. Cóż bowiem z tego, że ktoś posiada i pochłania nawet tysiące książek, jeżeli są to głównie banalne romansidła, tania ezoteryka, sztampowe kryminaliki, podrzędne fantasy? Ktoś powie, że lepiej jest czytać byle gówno niż nie czytać niczego (zgodnie z zasadą, że lepszy fast food niż głodówka do śmierci), ja jednak mam wątpliwości. Czy czytelniczy chłam nie jest tym samym dla umysłu, co podłe żarcie dla ciała? Czy nie zatruwa, degraduje, wyniszcza? Czy jeśli posiadasz bogatą biblioteczkę, lecz złożoną głównie z literackiego badziewia, to nie odnosisz więcej szkód na psyche niż korzyści z czytania? Trudno powiedzieć. A jak Wy myślicie?

Doskonale zdaję sobie sprawę, że sama nie pożeram jakiejś specjalnie ambitnej beletrystyki. Cóż, nigdy nie twierdziłam, że mam dobry gust. Wystarczy, że kocham ciekawą, wciągającą fikcję. Książki, które wywołują UCZUCIA. Bez uczuć i emocji nie warto żyć. :) Niemniej istnieją pozycje, których kijem nie tknę, nawet jeśli miałyby owocować nawałnicą mocnych wrażeń. To znaczy, mogę je przejrzeć, żeby wiedzieć, z czego rezygnuję. Ale za nic na świecie nie wezmę „na warsztat”, gdyż nawet mnie, osobę o dość pospolitych upodobaniach czytelniczych, odstraszają fabułą. Być może popełniam błąd, kto wie. Do takich dzieł należy „Gra o tron”, cykl „365 dni”, cykl „50 twarzy Grey'a”, opowiadania pana Sapkowskiego, miłosne wynurzenia pani Grocholi czy kryminały pana Mroza. Kto wie, może są to całkiem znośne lektury? Ja jednak – na razie – grzecznie za nie podziękuję. A czego Wy nie trawicie?

Naturalnie ludzie kierują się w swoich czytelniczych wyborach (podobnie jak chyba wszystkich innych) tym, co mówią pobratymcy: „Bracie! To jest super, to w miarę, miarę, a to – do niczego”. Można też skorzystać z gotowych list „pewniaków”, czyli książek, które każdy aspirujący do roli intelektualisty winien poznać. Przykładowy spis zawiera takie perełki, jak:

1. Harper Lee: "Zabić drozda"

2. Michaił Bułhakow: "Mistrz i Małgorzata"

3. Lew Tołstoj: "Anna Karenina"

4. Gabriel Garcia Marquez: "Sto lat samotności"

5. Gustaw Flaubert: "Pani Bovary"

6. Biblia

7. Oscar Wilde: "Portret Doriana Graya"

8. Fiodor Dostojewski: "Biesy"

Konia z rzędem temu, kto przeczytał wszystkie wymienione powieści. :) Ja mam za sobą numer 2., 4., 5. i 7. Rzecz w tym, że będę musiała je wszystkie raz jeszcze pochłonąć, gdyż niewiele już z nich pamiętam, poza tym inaczej odbiera się nie tylko świat, ale i książki w wieku nastoletnim, a inaczej w wieku średnim, w który z przytupem wkroczyłam. Czuję, że dopiero teraz dorosłam do „Lalki” Prusa, „Pana Tadeusza” Mickiewicza bądź „Germinala” Zoli, nie mówiąc o staropolskiej poezji i dramacie. Do pewnych rzeczy trzeba dojrzeć, nie ma co sobie nimi „zawalać” głowy za młodu. Nie postuluję wyrzucenia z kanonu lektur szkolnych każdego trudniejszego tekstu, uważam jednak, że nie ma sensu zmuszać młodych do czytania każdej wartościowej książki. Niektóre czekają na okres naszej dojrzałości, kiedy przytłoczeni bagażem doświadczenia, ukształtowani moralnie, intelektualnie i duchowo oraz znacznie bardziej krytycznie nastawieni do rzeczywistości niż za młodu, mamy w końcu możliwość docenić kunszt pisarski wielu dawnych autorów. No niestety, młodość ma swoje zalety (nawet nie czuję, jak rymuję ;)), lecz przegrywa z kretesem, jeśli chodzi o podejście do klasyki.

Czytajmy zatem i polecajmy sobie dobre rzeczy. Nie dajmy przepaść fajnym tekstom w niepamięć, ostrzegajmy się natomiast przed chłamem. Analizujmy, dysputujmy, puszczajmy wodze wyobraźni. Precz niech idą spory, gdy chodzi o książki! Musimy ratować upadające w kraju czytelnictwo i zachęcać się nawzajem do tej czynności. Do dzieła!


Miłośniczka przyrody, wierząca w Boga (po swojemu) antyklerykałka, obyczajowa liberałka. Lubię słuchać audiobooków, pisać na Salonie, rozmawiać z ludźmi w Necie. W życiu realnym jestem odludkiem, nie angażuję się społecznie, właściwie to po prostu spokojnie wegetuję, starając się jakoś uprzyjemnić sobie tę swoją marną egzystencję. Mało wiem i umiem, dlatego każdego, kto pisze sensownie i merytorycznie bardzo cenię. Z kolei wirtualne mądrale, które wiedzą jeszcze mniej ode mnie, ale za to uwielbiają kłótnie i nie stronią od ad personam, traktuję tak, jak na to zasługują.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Kultura