Karolina Nowicka Karolina Nowicka
326
BLOG

Kryzys religii. Indywidualna wiara w Boga zastępuje obrzęd. To dobrze czy źle?

Karolina Nowicka Karolina Nowicka Religia Obserwuj temat Obserwuj notkę 48


Nieustannie dziwuję się, dlaczego odejście od (jakiegokolwiek) Kościoła utożsamia się bezczelnie, chamsko i skrajnie głupio z odrzuceniem samego Boga. Czy jest to sposób na dowartościowanie się osób wierzących i praktykujących? Nie jestem w stanie zaakceptować takiej podłości, tak, podłości, gdyż indywidualna relacja z Bogiem, bardzo osobista, prywatna i święta, nie zostaje naruszona wraz z postanowieniem, że oto kończymy wizyty w świątyni, nie pójdziemy już do spowiedzi czy nie przyjmiemy więcej komunii. Przeciwnie, czasami – czasami, podkreślam! – nasza wiara rozkwita najpełniej, kiedy nie jest już spętana warunkami określonymi przez innych ludzi. Bo czy inni ludzie, choćby i lepsi od nas, wiedzą o Stwórcy więcej niż my sami?

Ale przejdźmy do kwestii, którą wielokrotnie już tutaj omawiałam, czyli odchodzeniu z Kościoła. Dla mnie jest to po prostu ciekawe. Dlaczego ludzie decydują się na przerwanie tej więzi? Co ich skłania do porzucenia obrzędów, w które wprowadzani byli jako małe dzieci? Pisałam już o tym często, jednak tego artykułu jeszcze nie linkowałam, a jest wyśmienity:

Przez te tysiąc lat Polacy tracili niepodległość, zabierano im majątki, tracili Ojczyznę wywożeni na Sybir, z biedy zostawiali kraj, na zawsze emigrując za chlebem, ale nigdy w historii nie tracili wiary. Na większą skalę. A przecież wcale nie byli świętszymi od nas. Wydaje się, że po raz pierwszy w historii jesteśmy na zakręcie dziejów, na którym wyleci z drogi wiary wielu polskich katolików. Dlaczego?

Dużo miejsca ksiądz Węgrzyniak poświęca analizie związku postępowania i przekonań społeczeństwa z postępowaniem i przekonaniami jednostki. Otóż jednostka jest pod ciągłym wpływem otoczenia i realizuje plan przeznaczony dla niej przez swoich bliźnich, głośne media czy wreszcie „wartości świata”. W przypadku, kiedy zaczyna dominować moda na indywidualizm, samodzielność myślenia, zanik autorytetów czy presji innych, jednostka często traci kontakt z tym, co wcześniej kształtowało jej życie. I ja się z tym zgadzam. Dawniej znacznie łatwiej było o ostracyzm wobec nonkonformistów, którzy wyłamywali się z uświęconych tradycją zwyczajów. Dzisiaj każdy robi, co chce, a często chce robić to, co mu media nawrzucają do łba czy co mu dyktują aktualne trendy.

Inna sprawa, że nikt nie lubi, kiedy się go nazywa grzesznikiem, człowiekiem złym, niemoralnym czy nawet „tylko” pogubionym. Kościół rości sobie prawo do oceniania ludzkich postaw i postępków, a to budzi wewnętrzny sprzeciw wielu obywateli, głównie tych, którzy z racji swojej natury i upodobań namiętnie występują przeciwko nauczaniu tej instytucji. Cała społeczność LGBT jest przecież osądzona jako dewianci, no, w najlepszym razie ludzie zachowujący się niewłaściwie. Niemiłe rzeczy słyszą o sobie również żyjący w konkubinacie heterycy. Czy to się podoba? Oczywiście, że nie. Nikt nie lubi być osądzany. A jednak moralny osąd jest czymś naturalnym, słusznym i pożądanym, bez niego bowiem trudno byłoby wytyczyć sobie ścieżkę, którą chcemy podążać. Czy ateiści nie osądzają? Jak najbardziej osądzają, wedle swojego prywatnego kryterium dobra i zła. Każdy osądza. Kto twierdzi, że akceptuje wszystko, ten jest tak naprawdę nihilistą.

Bardzo mi się podoba linkowany artykuł, gdyż jasno i wyczerpująco omawia powody, dla których współcześni ludzie porzucają usystematyzowaną wiarę i dają się ponieść nurtowi – czy może wręcz bożkowi – indywidualizmu. Przeczytajcie i wy, i napiszcie, co o tym myślicie. Z tej okazji zdejmuję blokadę WSZYSTKIM, którzy mi się kiedyś narazili i zezwalam na swobodną dyskusję. Proszę o merytoryczne komentarze.


Miłośniczka przyrody, wierząca w Boga (po swojemu) antyklerykałka, obyczajowa liberałka. Lubię słuchać audiobooków, pisać na Salonie, rozmawiać z ludźmi w Necie. W życiu realnym jestem odludkiem, nie angażuję się społecznie, właściwie to po prostu spokojnie wegetuję, starając się jakoś uprzyjemnić sobie tę swoją marną egzystencję. Mało wiem i umiem, dlatego każdego, kto pisze sensownie i merytorycznie bardzo cenię. Z kolei wirtualne mądrale, które wiedzą jeszcze mniej ode mnie, ale za to uwielbiają kłótnie i nie stronią od ad personam, traktuję tak, jak na to zasługują.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Społeczeństwo