Czy w Polsce dyskryminuje się chrześcijan? Czy są oni w jakikolwiek sposób zagrożeni? Czy zagrożona jest sama wolność religijna? Bardzo dobrze mówi o tym pewien artykuł:
Gdy prawicowy polityk mówi o „dyskryminacji chrześcijan” w Polsce, na ogół ma na myśli: „nie mogę się zgodzić na to, że w przestrzeni publicznej w ogóle pojawiają się poglądy inne niż chrześcijaństwo w moim, narodowo-katolickim rozumieniu, a już na pewno nie godzę się na to, by moje narodowo-katolickie imaginarium było publicznie krytykowane”. Gdy mówi o „obronie chrześcijan”, mówi tak naprawdę: „trzeba ustawą utrudnić głoszenie poglądów, z którymi się nie zgadzam”.
Podobne myślenie wzmacnia to, że prawica czuje, że przegrywa kulturowo-cywilizacyjną debatę. Jak wiele Kaczyński nie mówiłby, że alternatywą dla katolicyzmu w Polsce jest wyłącznie nihilizm, ilu homilii wymierzonych w LGBT nie wygłosiliby biskupi i księża, ilu książek Jana Pawła II nie włożono by jeszcze do kanonu lektur szkolnych, w Polsce dokonuje się widoczna zmiana społeczna.
No tak, komuś tu się marzy katolicka dyktatura: zamykanie ust krytykom Kościoła, w tym zapewne kabaretom, które nierzadko jawnie pokpiwają sobie z duchowieństwa. Moim zdaniem jeśli już ktoś się może czuć zagrożony, to raczej niewierzący tudzież innowiercy, którzy mieliby być ścigani za wyrażanie swojej negatywnej opinii o „przenajświętszej” religii katolickiej. Ale prawicowcy jak zwykle nie radzą sobie z rzeczywistością i cierpią na urojone poczucie zagrożenia.
Haniebny powrót po wcześniejszym zadeklarowaniu się, że nigdy tu już nie wrócę. :/
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Społeczeństwo