Kiedy tak czytam blogera ZetJot, to zastanawiam się, czy ten człowiek zdaje sobie sprawę, na jakim świecie żyje. Jego „teorie” dotyczące rzekomo właściwej formy organizacji cywilizacji (oraz stosunków międzyludzkich) są zaiste... osobliwe.
Konsumpcjonizm zamienia człowieka w konsumenta, zmienia się w człowieku proporcja rozmaitych cech - przestaje być twórcą konsekwentnie rozwijającym pewne cechy, a staje się biernym odbiorcą serwowanych mu z zewnątrz bodźców. Dlatego koncerty gwiazd popmuzyki przyciągają tysiące fanów, którzy sami nie potrafią zagrać ani zaśpiewać i w ten sposób każda kolejna generacja słucha coraz bardziej prymitywnych gatunków, trudno powiedzieć, że - muzyki - rap, hip-hop.
Mój komentarz:
W czasach, kiedy społeczeństwa były jeszcze silnie klasowe, zapewne tylko garstka populacji miała dostęp do tzw. kultury wyższej. Co nie znaczy, że warstwy niższe były pozbawione chociażby takiej muzyki; w każdej z nich istniały tego typu formy rozrywki, jak śpiew, taniec, słuchanie rzępolenia tego czy innego grajka. Jednocześnie chyba żadna klasa nie składała się w większości z twórców, tylko z odbiorców. Nawet jeśli wykształcenie panny z bogatego domu obejmowało obowiązkową naukę gry na fortepianie, to przecież najczęściej nie stawała się ona później artystką. W jeszcze większym stopniu dotyczyło to ludzi niższego pochodzenia. Gros społeczeństwa po prostu KONSUMOWAŁO kulturę i to była właśnie NORMA.
Dzisiaj natomiast jest odwrotnie. Pomimo powszechnego spadku jakości muzyki (i nie tylko), łatwiej zostać twórcą niż kiedykolwiek. Zaraz, a może nie pomimo, tylko... właśnie dlatego? W dobie powszechnego dostępu do Internetu tudzież narzędzi typu AI, byle miernota może „wypłynąć”, zgarniając aplauz mniej wyrobionych widzów, słuchaczy i czytelników. Dlatego narzekania blogera ZetJot, że obywatele wpadli w pułapkę biernego „odbierania bodźców”, uważam za idiotyczne. To tak, jakby się dąsał, że ludzie, co prawda, czytają (jeszcze) książki, ale ich nie piszą. A może to właśnie dobrze, że nie każdy się za to zabiera?
Absurdem jest oczekiwanie od przeciętnego Kowalskiego, żeby nie tylko lubował się w którejś ze sztuk, ale wręcz aktywnie w niej uczestniczył. Nie każdy jest obdarzony takimi talentami czy inklinacjami – i bardzo dobrze, gdyż społeczeństwo nie potrzebuje masy miernych twórców, tylko mniejszej ilości lepszych. Ci, którzy nie umieją bądź nie chcą rozwijać się artystycznie, mają nie mniej pożyteczne zadania do spełnienia.
Haniebny powrót po wcześniejszym zadeklarowaniu się, że nigdy tu już nie wrócę. :/
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Społeczeństwo