Karolina Nowicka Karolina Nowicka
164
BLOG

Rozważania o wolnej woli

Karolina Nowicka Karolina Nowicka Psychologia Obserwuj temat Obserwuj notkę 9


Dyskusja o wartościach jest jak każda dyskusja o czymś, co intuicyjnie wyczuwamy, co wypływa z nas samych i wzbudza w nas jakieś tam emocje, ale czego nie możemy - i nie będziemy w stanie - udowodnić rozumowo. Podobnie jak w przypadku dysput o pięknie i brzydocie, sensie i bezsensie życia, mądrości i głupocie, można wpłynąć na opinie wielu ludzi stosując odpowiednie chwyty erystyczne czy odwołując się do uczuć pierwotnych i/lub głęboko zakorzenionych u słuchaczy na drodze wychowania chociażby. Nie zmienia to faktu, że wszystko to opiera się o wiarę, przekonania, odczucia, intuicję, nawet instynkt - ale niekoniecznie rozum. Podobnie jest z moralnością. Tak jest, proszę państwa: uważam, że moralność nie opiera się na logicznym rozumowaniu. Logika pozwala jedynie wywieść w miarę spójne zasady z zupełnie subiektywnych założeń.

I to mnie czasami wprawiało w bardzo zły humor. Niewieloma rzeczami mogę się poszczycić w swoim niespełna czterdziestoletnim życiu, ale przynajmniej - pocieszam się - mam jakieś zasady. I chcę / powinnam trzymać się tych zasad nawet wtedy, gdy są one odmienne od wyznawanych przez większość moich pobratymców. Tylko jak osądzić, czy to ja mam rację? Znikąd nadziei na rzeczową argumentację. (Rym niezamierzony.) Pobratymcy kurczowo trzymają się swoich przekonań, grzejąc się świadomością, jak bardzo są one popularne (w ich kręgach). Chyba nic tak nie podtrzymuje wiary w rzekomą słuszność naszych racji jak liczebność osób, które się z nami zgadzają. Lubimy czuć się popierani, poklepywani po plecach. Lubimy się stadnie rzucać na wspólnego wroga. Bardzo to podnosi dobre samopoczucie.

Ze mną jest podobnie, niemniej jednak zdaję sobie sprawę, iż ewentualna wspólnota uczuć, celów i wartości, jaką zdarza mi się dzielić z niektórymi Homo Sapiens, nie nadaje żadnej sprawie ani przekonaniu obiektywnej wartości. Przekonanie o właściwości postępowania wypływa ze mnie, jest moją potrzebą, moim imperatywem. I jeśli owo przekonanie przekuje się w czyn, to wyłącznie w mojego wyboru. Cokolwiek robię z własnej, nieprzymuszonej woli, robię we własnym imieniu. Nie w imieniu Boga, ludzkości, narodu czy innego podmiotu. Dlatego też nikt nie może mnie zwolnić z odpowiedzialności za własne czyny.

Tylko że skoro słuszność danego czynu (podobnie jak wypowiedzi czy światopoglądu) jest czysto subiektywna, to i odpowiedzialność ponosimy wyłącznie przed własnym sumieniem. A nasze sumienie podlega rozmaitym wpływom. Serwowana od dzieciństwa propaganda, często nierzetelny przekaz mediów (skąd czerpiecie wiedzę o świecie, moi państwo? Głównie z Internetu i telewizji), własna - podszyta lękami, frustracjami oraz żądzami - podświadomość, konflikt moralnych "interesów", ograniczona ułomnym intelektem tudzież niewystarczającą ilością danych interpretacja sytuacji - to wszystko wpływa na nasze oceny oraz wynikające z nich postępowanie.

Tylko co z tego? Alternatywą jest bierność. A ona jest (może być) dla naszej psychiki zabójcza. Największy dureń czy skurwysyn chce chyba podejmować decyzje w zgodzie z własnym sumieniem, prawda? Reagować tak, jak on uzna za słuszne. To właśnie pozwala człowiekowi zachować godność. Czy choćby w ogóle ją nabyć. Moim zdaniem nic tak człowieka nie upadla jak całkowite zrzeczenie się decyzyjności. I nie chodzi mi tu o fizyczne ograniczenie wolnej woli, lecz świadomą, wynikającą z lęków, zahamowań czy frustracji mentalną niewolę, w którą sami się często pakujemy. Boimy się popełnić błąd, ośmieszyć się, ponieść porażkę, doznać upokorzenia. Czasami autentycznie wierzymy, że ktoś inny wie lepiej. Czasami nam się nie chce, niech ktoś zdecyduje za nas. To normalne, ludzkie. Ale w dużych ilościach - cholernie niezdrowe.

Zostaliśmy obdarzeni kapką wolnej woli (aczkolwiek tylko - upieram się - na poziomie świadomości), jakim takim rozumem oraz wielce ułomnym, lecz jak najbardziej realnym sumieniem. Możemy z tych atrybutów korzystać lub pozwolić im zaśniedzieć. Pierwsza opcja jest trudna i niekiedy bolesna (zależy, jak silną masz psychikę). Druga jest poniżająca.


Miłośniczka przyrody, wierząca w Boga (po swojemu) antyklerykałka, obyczajowa liberałka. Lubię słuchać audiobooków, pisać na Salonie, rozmawiać z ludźmi w Necie. W życiu realnym jestem odludkiem, nie angażuję się społecznie, właściwie to po prostu spokojnie wegetuję, starając się jakoś uprzyjemnić sobie tę swoją marną egzystencję. Mało wiem i umiem, dlatego każdego, kto pisze sensownie i merytorycznie bardzo cenię. Z kolei wirtualne mądrale, które wiedzą jeszcze mniej ode mnie, ale za to uwielbiają kłótnie i nie stronią od ad personam, traktuję tak, jak na to zasługują.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Rozmaitości