Karolina Nowicka Karolina Nowicka
471
BLOG

Kilka słów prawdy o konserwatystach

Karolina Nowicka Karolina Nowicka Socjologia Obserwuj temat Obserwuj notkę 115


Pod poprzednim wpisem pan Zakręcony usiłował sprzedać mi bujdę, jakoby to konserwatyści byli ratunkiem dla umęczonej rządami pazernych „postępowych” i „nowoczesnych” materialistów planety. Pewnie! Już widzę tych wszystkich „prawych i sprawiedliwych”, jak walczą o ochronę przyrody, wyższe kary za znęcanie się nad zwierzętami czy czystsze powietrze! Już widzę wychodzących z kościoła wiernych, jak udają się do najbliższego schroniska, wspierają organizacje ekologiczne, sadzą drzewa! Ech... Nie opowiadajcie mi bajek, towarzyszu...

Czy konserwatysta może być człowiekiem inteligentnym? Czy może kochać przyrodę i marzyć o lepszym świecie? Oczywiście! Pojedynczy konserwatyści mogą pomimo swoich przekonań zachowywać się całkiem porządnie. Problem zaczyna się w momencie, gdy konserwatyzm przeważa nad rozumem i przyzwoitością. Zachowanie status quo, o co walczą lub czego przynajmniej domagają się konserwatyści, nie sprzyja ratowaniu środowiska przed naszym własnym destrukcyjnym wpływem. Status quo to bezkarność trucicieli, śmiecących, niszczycieli, kłusowników oraz wszystkich eksploatujących niemiłosiernie przyrodę podmiotów. To, że coś w ogóle zmienia się na lepsze, nie jest zasługą konserwatystów, ci bowiem wolni są od rozterek i refleksji na takie tematy.

I oto proszę, ktoś podziela moje poglądy! Zachęcam do przeczytania poniższego artykułu:

Konserwatyści są już straceni. Ich (nasze) mózgi są zbyt ciasne, by zachłysnąć się jakąś nową ideą. [...] Pławimy się w bezpłodnym sentymencie. Żyjemy przeszłością, gubiąc tym samym pasję stawiania czoła temu, co niosą nowe czasy. [...] Jeszcze gorsza jest wygoda. Konserwatyści zapewniają się w duchu, że fantomy przyszłych kryzysów i tak ich nie dotyczą. Jeśli więc nawet krytyczny umysł konserwatysty dopuszcza perspektywę jakichś nowych zagrożeń, to uprzejmie zostawia ich rozwiązanie kolejnym pokoleniom. Tak jest łatwiej, a na pewno wygodniej.

A przecież wystarczy rozejrzeć się nieco po świecie. Po Pacyfiku pływa wyspa śmieci wielkości średniego państwa. Plaże Indochin przykryte są tak gęstym kożuchem śmieci, że trudno po nich przejść. Rzeki w Indiach dawno zatraciły naturalny kolor, a góry śmieci są wylęgarnią potencjalnych pandemii. Stan skażenia powietrza w niektórych miastach Chin, z Pekinem na czele, jest wciąż tak kolosalny, że ludzie boją się wychodzić z domu. Zniszczenia ekosystemów środkowej Azji i części Syberii są nie do naprawienia. Nie lepiej jest w coraz bardziej zaśmieconej Afryce.

Pan Chrabota jest nazbyt łaskaw w swojej ocenie umysłu konserwatysty. A może nie spotkał równie „błyskotliwych” przedstawicieli tego „nurtu”, co ja? Zaśniedziały, pełnego uprzedzeń umysł konserwatysty buntuje się przeciwko wszelkim zmianom, chcąc zatrzymać czas w miejscu, zamrozić na wieczność prawa i obyczaje, do jakich jest przyzwyczajony. Bytuje w świecie wiecznego dzieciństwa, bez niebezpiecznych zmian, zakrętów i wybojów, bez konieczności podejmowania trudnych wyborów, bez wiszącego nad nim miecza Damoklesa pod postacią zmniejszających się zasobów czy ginących pszczół. On tego nie chce widzieć, zatyka oczy i uszy, a jeśli coś do niego jednak dotrze, nazywa to „jazgotem mediów”. Czy z kimś takim można w ogóle dyskutować?

Z drugiej strony – czy pan Chrabota ma rację twierdząc, że lewica nas uratuje? Co mają entuzjaści skrobanek na życzenie, homoślubów czy beztroskiego otwarcia granic wspólnego z ochroną przyrody? Może należałoby raczej powiedzieć, że nadzieję stanowi pewien odłam lewicy, ukierunkowany stricte na działania prośrodowiskowe. Lewica, która entuzjazmuje się sprawami obyczajowymi, na pewno nas nie zbawi.


Miłośniczka przyrody, wierząca w Boga (po swojemu) antyklerykałka, obyczajowa liberałka. Lubię słuchać audiobooków, pisać na Salonie, rozmawiać z ludźmi w Necie. W życiu realnym jestem odludkiem, nie angażuję się społecznie, właściwie to po prostu spokojnie wegetuję, starając się jakoś uprzyjemnić sobie tę swoją marną egzystencję. Mało wiem i umiem, dlatego każdego, kto pisze sensownie i merytorycznie bardzo cenię. Z kolei wirtualne mądrale, które wiedzą jeszcze mniej ode mnie, ale za to uwielbiają kłótnie i nie stronią od ad personam, traktuję tak, jak na to zasługują.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Społeczeństwo