Karolina Nowicka Karolina Nowicka
246
BLOG

Złożone społeczeństwo potrzebuje abstrakcji

Karolina Nowicka Karolina Nowicka Socjologia Obserwuj temat Obserwuj notkę 29


Wpis przeznaczony głównie dla pana ZetJot, ale każdy – rzecz jasna – może komentować.

Człowiek od zawsze coś czuł. Czucie napędzało, napędza i będzie napędzać wszelkie jego działania. Jednak człowiek również myślał, obrabiał dostarczane mu przez świat zewnętrzny informacje, szukał wytłumaczenia obserwowanych zjawisk oraz rozwiązań dręczących go problemów. A że jest zwierzęciem społecznym, jego mózg musiał poradzić sobie także z coraz większą ilością zmiennych, jakich nastręczało życie w powiększającej się i różnicującej pod względem statusu zbiorowości.

W miarę rozwoju cywilizacji stosunki społeczne coraz bardziej się komplikowały, dochodziło też do tego coraz więcej czynników, bodźców, zmiennych. Indywidualne (w sensie – zatomizowane) czucie przestawało wystarczać. Sprawnie współdziałające społeczeństwo musi kierować się pewnymi normami, a jeśli normy nie wystarczają, potrzebne jest prawo. Na czym jednak się te dwie rzeczy opierają?

Otóż moim zdaniem opierają się one na ideach. Czym jest idea?

«myśl przewodnia wyznaczająca cel i kierunek działania, twórczości naukowej, artystycznej itp.»

Idea to abstrakcja, jednak w momencie, kiedy umysł ludzki był gotów przyswoić sobie pojęcie nie odwołujące się do świata materialnego, wytłumaczenie rzeczywistości oraz problem wyboru właściwej drogi postępowania wydawał się być rozwiązany. Czucie zostało ukierunkowane już nie na odrębne obiekty (ludzi, zwierzęta, rzeczy), a na coś, co mogło zostać zrozumiane, zaakceptowane i wdrukowane w umysły znacznych partii społeczeństwa.

Jak to wyglądało w praktyce? Ot, przykładowo:

Człowiek czuł litość, współczucie, lęk przed cierpieniem. Wymyślił więc ideę miłosierdzia, która motywowała go do niesienia pomocy także osobom, których nie lubił.

Czuł strach przed przemocą i złość na agresora. Wymyślił więc ideę sprawiedliwości, która pozwoliła rozwinąć się zasadzie „Jak Kuba Bogu...” Usprawiedliwiało to (prawny lub samowolny) odwet na krzywdzicielu.

Czuł potrzebę samodzielnego dokonywania wyboru w przynajmniej kilku podstawowych kwestiach. Wymyślił więc ideę wolności, która pozwoliła mu mobilizować pobratymców przeciwko nazbyt opresyjnej władzy.

Czuł potrzebę udowodnienia swojej wartości grupie, a nawet (a może zwłaszcza) samemu sobie. Wymyślił więc ideę honoru, której wyznawanie dawało poczucie przynależności do rzekomej elity moralnej.

Czuł przywiązanie do swojego terytorium oraz potrzebę jego (a także swoich bliskich i majątku) obrony przed potencjalnymi najeźdźcami. Wymyślił więc ideę bohaterstwa, która pozwalała mu wierzyć w sens narażania życia na wojnie. Ucieczka z pola bitwy równała się hańbie (również będącej jakąś ideą).

Moje tłumaczenie może wydawać się prostackie, ale tak to postrzegam. Społeczeństwo nie musi być całkowicie jednomyślne, jednak żeby w miarę sprawnie funkcjonowało, jednostki muszą być czymś zespolone. Czymś więcej niż strachem przed pięścią władzy. Zgadzam się z panem ZetJot, że spoiwem może być – i w dawnych społecznościach była – religia. Ale religia też musi oferować jakieś idee. A te muszą być zgodne z ludzkim czuciem.

Oczywiście wyżej wspomniane idee nie rozwinęły się w każdym społeczeństwie i nie wszystkie naraz. Wiele zależało od warunków życia, złożoności stosunków społecznych, a kto wie, czy nie czynników biologicznych odpowiedzialnych za rozwój mózgu. Badanie różnic pomiędzy rasami jest obecnie niedozwolone, jednak drastyczne niekiedy różnice pomiędzy normami i obyczajami różnych społeczeństw skłaniają do zadumy nad ewentualnymi wrodzonymi predyspozycjami. Niemniej głównym powodem odmienności idei, a tym samym odmienności czucia na różnych szerokościach geograficznych było według mnie środowisko, w jakim przyszło żyć danej społeczności. Można powiedzieć, że zarówno świadomość wpływa na byt, jak i byt wpływa na świadomość.

Dzisiaj borykamy się z innymi problemami, stosunki społeczne się zmieniły, zmieniło się i samo czucie. Obserwujemy zmierzch dawnych idei. Zdetronizowały je nowe, bardziej odpowiadające duchowi czasu oraz ludzkiej mentalności. Oczywiście nie są one jednogłośnie przyjmowane; wielu ludzi buntuje się przeciwko nowym kierunkom „rozwoju moralnego”. Nie da się jednak zawrócić Wisły kijem. To, co abstrakcyjne, żyje tylko w ludzkim umyśle. Książki, filmy czy artykuły w Internecie traktujące o dawnych ideach są wprawdzie czymś rzeczywistym, ale nie mają siły oddziaływania na większość społeczeństwa, gdyż żyje ono innymi sprawami, w innych układach społecznych, na innych zasadach.

Wypadałoby się zastanowić nad jednym: czy istnieje coś takiego jak niezmienna natura ludzka? Lub przynajmniej jakiś niezmienny rdzeń ludzkiej natury? Coś, czego nie zmienią nowe trendy, wychowanie, doświadczenie? Tylko jeśli odpowiemy sobie na to pytanie twierdząco, możemy mówić o ponadczasowej idei tzw. prawa naturalnego (co nie znaczy, że jest to warunek wystarczający). Jeśli zaś natura ludzka jest modyfikowalna w całości, idea ta nie ma racji bytu.


Miłośniczka przyrody, wierząca w Boga (po swojemu) antyklerykałka, obyczajowa liberałka. Lubię słuchać audiobooków, pisać na Salonie, rozmawiać z ludźmi w Necie. W życiu realnym jestem odludkiem, nie angażuję się społecznie, właściwie to po prostu spokojnie wegetuję, starając się jakoś uprzyjemnić sobie tę swoją marną egzystencję. Mało wiem i umiem, dlatego każdego, kto pisze sensownie i merytorycznie bardzo cenię. Z kolei wirtualne mądrale, które wiedzą jeszcze mniej ode mnie, ale za to uwielbiają kłótnie i nie stronią od ad personam, traktuję tak, jak na to zasługują.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Społeczeństwo