To co wydarzyło się u amerykańskich wybrzeży zasługuje na uwagę szczególną. Z wielu względów. Katastrofa w Zatoce Meksykańskiej nie musiała się wydarzyć. Jednak znów zawinił człowiek. Zawiniła pycha.
Powszechną jest już informacja, że katastrofy ekologicznej w Zatoce Meksykańskiej prawdopodobnie można było uniknąć, wydając 500 tys. dol. Na dodatkowy zawór bezpieczeństwa, na którym koncern BP zaoszczędził. Przy aprobacie amerykańskich władz(Polityka, 15 maja 2010).
Technologicznie Deepwater Horizon – platforma zbudowana w Korei – była jedną z najnowocześniejszych w swoim rodzaju konstrukcji. Zaopatrzona w mnóstwo elektroniki, umożliwiającej dokładne określenie jej pozycji, czy system zdalnego kierowana pracą maszyn wiertniczych, miała być bezpieczna.
Rozpaczliwe próby minimalizowania rozmiarów katastrofy i nadal nieudane starania zablokowania wycieku, przez który do morza przedostały się już miliony ton ropy skupiają na razie uwagę na tej platformie i odwracają uwagę od istoty problemu. Eksplozja na Deepwater Horizon to kropka nad i większego problemu.
Nieumiejętnie wykonywany odwiert, brak zdalnie uruchamianego zaworu bezpieczeństwa na platformie, kłótnie na platformie co do metod prowadzenia odwiertu, usterka zaworów, lekceważenie problemu niekontrolowanych wybuchów gazu, procesy sądowe eksploatatora platformy związane z ochroną środowiska w kilku stanach USA, wadliwe rekomendacje rządowych agend pracujących w obszarze bezpieczeństwa platform – media prześcigają się z wymienianiem powodów, które doprowadziły do katastrofalnego finału. Dodatkową wściekłość buzą informacje o lekceważeniu problemów przez BP i ukrywanie wielu informacji (np. dotyczących skali wycieku).
Koncern BP pozwalając na pracę Deepwater Horizon bez dodatkowych zabezpieczeń chciał zaoszczędzić 500 tys. dolarów – stracił już kilka miliardów (!), a całość może go kosztować przeszło 50 mld dolarów – wliczając w to możliwe odszkodowania i dodatkowe koszty. Złą opinię i narastający bojkot swoich produktów już ma.
Oto do czego prowadzi lekceważenie potrzeb bezpieczeństwa ekologicznego. Robią to i duże koncerny, ale i mniejsze przedsiębiorstwa, w imię „zasady”: a co nam będą ekolodzy tu dyktować!
Wszelkie katastrofy to ewidentnie wynik chodzenia na skróty i wprowadzania głupich oszczędności, rzadziej wad technologicznych. Jednak w sprawach środowiska oszczędzać nie można – pominąwszy aspekt środowiskowy, trzeba pamiętać o zdrowiu i życiu ludzi. I o tych, których egzystencja przez takie wypadki staje się zagrożona. Warto pamiętać, że zagrożony jest odcinek wybrzeża, nad którym działa przemysł turystyczny warty 100 mld dolarów rocznie, a rybołówstwo morskie może ponieść straty wysokości przeszło 6 mld dolarów (Newsweek, 13 czerwca 2010).
Wiele kontrowersji budzi inny fakt, o którym, wspomina ten sam tygodnik: niepokój społeczny budzą też relacje, jakie łączą koncerny naftowe z amerykańskim rządem. Władze regulacyjne, w tym podlegająca Departamentowi Spraw Wewnętrznych Służba Zarządzania Minerałami […] zdane są na ekspertyzy ludzi związanych z biznesem naftowym i muszą polegać na opiniach tych, których powinni kontrolować.
Spraw ochrony środowiska, potrzeb ludzkich i rozwoju gospodarczego nie wolno oddzielać. Deepwater Horizon jest jasnym dowodem na to, do czego to prowadzi.
Czy powszechny bojkot jest jednym krokiem, który ma powstrzymać tak ogromnie negatywny proceder w przyszłości?
Inne tematy w dziale Polityka