Krzysztof Mączkowski Krzysztof Mączkowski
234
BLOG

Działacze

Krzysztof Mączkowski Krzysztof Mączkowski Rozmaitości Obserwuj notkę 0

Zupełnie niedawno miałem okazję być z synem na amatorskich zawodach piłkarskich w jednej z podpoznańskich miejscowości. Nie pierwszy raz jestem obserwatorem takich rozgrywek, śmiało więc mogę powiedzieć, że najbardziej specyficzną grupą na takich zawodach są działacze.

Wobec naturalnej popularności, jaką są obdarzani zawodnicy, oni nikną w cieniu, choć tak bardzo chcieliby być widoczni. Stąd też na każdych takich zawodach przy trybunach przewija się cała plejada ludzi z niezwykle poważnymi twarzami.
 
Chadzają bardzo specyficznym „ważnym” krokiem, kolebiąc się z lewa na prawo. Wielu z nich, poubieranych w „ważne”, świeżo odprasowane, stroje sportowe robi „ważne” miny.
 
Niektórzy noszą notatniki, w których coś zawzięcie notują, mądrze kiwając głowami. Czasami fotkę pstrykną.
 
Jak spotkają drugiego podobnego słychać poważne rozmowy na temat technik piłkarskich swoich zawodników. Jeden, dla przykładu, tak zamaszyście „kopał” nieistniejącą piłkę, tłumacząc coś drugiemu, że o mało nie strącił mnie ze schodów.
 
Wielu działaczy dzielnie, na oczach widzów, taszczy ciężkie markowe torby, z których wyciągają napoje energetyzujące. Nie wiedzieć, dlaczegóż oni ich tak bardzo potrzebują, no ale… Liczy się, że ktoś to widzi.
 
Niezwykle zabawnie wyglądają ci poważni działacze w swoich odprasowanych strojach, w markowym obuwiu, z napojami energetyzującymi w dłoniach, którzy wychodzą przed halę … palić papierosy. OK., też palę, ale przynajmniej nie udaję działacza sportowego…
 
Jednak cała „wielkość” działaczy wychodzi dopiero w trakcie rozgrywek. Na tymże turnieju niejeden z nich, z twarzą wykrzywioną w strasznej złości, wykrzykiwał gniewnie pod adresem swoich podopiecznych głośne uwagi, jak grają i co z nimi zrobi jak przegrają. Wszystko w wysokich tonacjach, z gniewem, wręcz wściekłością.
 
Rozumiem ambicje działaczy – i niektórych trenerów – by ich drużyny wyszły z grupy, ale nie rozumiem, że robią to z taką zawziętością i agresją w stosunku do swoich wychowanków.
 
Na szczęście nie było tym razem ośmieszania przeciwników – jak to miało miejsce kilka miesięcy temu, przy okazji podobnych rozgrywek. Tym razem najgłośniej wydzierał się rosły człowiek z wielkimi literami TRENER na plecach – tak głośno, że słychać go było na całej sali, co jest wyczynem nie lada, skoro na tej sali w przedzielonych strefach rozgrywały się 3 mecze jednocześnie.
 
Jeżeli więc komentatorzy sportowi narzekają dziś, że w piłce nożnej brakuje stylu zastąpionego agresywną grą, powinni się przejść na takie zawody i zobaczyć jak rodzą się takie postawy.
 
Może będę nieobiektywny kiedy wspomnę, że jednym z najlepiej zachowujących się na turnieju trenerów był opiekun drużyny, w której grał mój syn: z uśmiechem na twarzy, spokojnie tłumaczył chłopcom, jak się gra.
 
Tłem dla agresywnych zachowań przy boisku było zachowanie samych rodziców, którzy też nie szczędzili gardeł. Nie było grupowego kibicowania drużynom, były pokrzykiwania na poszczególnych zawodników (komplementy, gdy dobrze grali, wrzaski – gdy źle). Nie od dziś wiadomo, że w swoich dzieciach rodzice widzą spełnienie swoich niespełnionych ambicji i pragnień. Szkoda tylko, że w taki sposób.
 
Wszyscy tacy powinni się uczyć od dzieci: zawodnicy jednej z drużyn, która miała akurat przerwę, wspierali miłymi okrzykami swoich niedawnych konkurentów. Wszak piłka nożna to gra zespołowa.
 
 
 
 
PS. Wielka szkoda, że agresywne zachowania kilku osób mogą przesłonić wspaniałą ideę turniejów sportowych. Duże uznanie i wyrazy podziwu należą się organizatorom tego turnieju – zrobili znakomitą rzecz.

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze

Inne tematy w dziale Rozmaitości