Parę tygodni temu Polskę zelektryzowała informacja, że znany przedsiębiorca hotelowy będzie musiał rozebrać część potężnego obiektu zbudowanego w Karpaczu.
Interesującą okolicznością tej sprawy jest to, że chyba po raz pierwszy mamy do czynienia z blokadą samowoli budowlanej na taką skalę i nakazem rozbiórki obiektu już zbudowanego. Sprawa jest na tyle poważna, że oparła się o urzędy centralne. Nakaz wydał minister kultury.
Sprawa jest o tyle ciekawa również z tego powodu, że dotyczy Tadeusza Gołębiewskiego, znanego w Polsce z megaolbrzymich obiektów hotelowych mieszczących tysiące ludzi. Megaolbrzymich, a więc dewastujących przestrzeń publiczną i zakłócających walory krajobrazowe otoczenia. Tak jest na przykład w mazurskich Mikołajkach, tak jest i w Karpaczu.
Jednak w Karpaczu decyzją ministra będzie musiał zlikwidować 2 piętra i zmienić poszycie dachu liczącego kilkanaście tysięcy metrów kwadratowych! Ogromny obiekt – o powierzchni 116 tys. mkw., czyli większej od warszawskiego Pałacu Kultury i Nauki,880 pokoi, 18 apartamentów, 32 sale konferencyjne, centrum spa – został wybudowany niezgodnie z projektem. W projekcie jest bowiem 630 pokojów, a powierzchnia ogólna mniejsza o 16 tys. mkw. Budynek narusza też plan zagospodarowania przestrzennego: przewyższa maksymalną dopuszczalną wysokość o 4,5 metra, ma dziewięć, a nie siedem pięter(„Rzeczpospolita” 8-9 stycznia 2011r.).
Smaczku dodaje fakt, że samorząd wiedział, że budowany obiekt jest wyższy o 5 m niż zakładał projekt zaakceptowany przez konserwatora zabytków i był niezgodny z miejscowym planem zagospodarowania przestrzennego, jednak władze lokalne w świetle kamer zapowiedziały, że plan chcą zmienić i dostosować do parametrów budowanego obiektu, sankcjonując tym samym naruszenie przez inwestora zasad ustanowionych przez ten sam samorząd.
Życzyłbym sobie, by sprawa ta zakończyła się pomyślnie, a więc by inwestor rzeczywiście musiał zburzyć nadmiarowe piętra i wymienić poszycie dachu. Nie dlatego, że zazdroszczę pieniędzy panu Gołębiewskiemu i że mściwie życzę mu najgorzej. Nie, nie dlatego. Chcę, by było to wyraźne ostrzeżenie dla nieuczciwych inwestorów, notorycznie łamiących zasady planowania przestrzennego i ochrony środowiska, którzy za nic mają obowiązki ustawowe dotyczące planowania i kształtowania przestrzeni publicznej, ochrony przyrody i ochrony środowiska kulturowego.
Życzę, by minister Zdrojewski swą decyzję mógł skutecznie wyegzekwować. By było to jasne ostrzeżenie dla nieuczciwych urzędników, którzy z niezrozumiałych względów, z premedytacją – chcąc się przypodobać wielu inwestorom – dewastują tę przestrzeń. Chcę skutecznej egzekucji, by była to dobra zachęta dla grup obywatelskich sprzeciwiających się – czasami bezradnie – samowoli inwestycyjnej na terenach wrażliwych.
Musimy wreszcie zrozumieć, że jedną z największych współczesnych plag cywilizacyjnych jest złe planowanie przestrzenne i jeszcze gorsze (niekiedy) egzekwowania prawa w tej mierze. Jeśli nie zabierzemy się za tę sferę, bardzo szybko popsujemy sobie resztki piękna, które jeszcze posiadamy.
Inne tematy w dziale Rozmaitości