Krzysztof Mączkowski Krzysztof Mączkowski
197
BLOG

Świnoujście, mon amour...

Krzysztof Mączkowski Krzysztof Mączkowski Rozmaitości Obserwuj notkę 0

Kurczę, złapałem się na tym, że Świnoujście jest dla mnie miejscem magicznym. Strasznie nie lubię tego słowa, ale lepszego chwilo nie znajduję.

Bywałem w Świnoujściu już dziesiątki razy – począwszy od 7. roku życia – ale za każdym razem, gdy jestem tam ponownie, odkrywam to miejsce na nowo.
 
Niby już naście razy wchodziłem po 300. stopniach świnoujskiej latarni, ale za każdym razem, gdy tam jestem, gnam do góry (nawet nie bacząc na chorą nogę). I ze szczytu widzę to samo: port, miasto i przepiękne plaże. Świeci słońce, pada deszcze i śnieg, wieje – nieważne, wchodzę na latarnię i sycę się tymi przepięknymi widokami.
 
A widzę ciągle to samo: w porcie statki i promy, na plaży kropki ludzi i mnóstwo ptaków latających wokoło.
 
Port w Świnoujściu ciągnie mnie magnetycznie od dziesiątek lat. Za każdym razem, gdy tam jestem lubię przysiąść na jakimkolwiek kamieniu i obserwować, choć chwilę, portowe życie. Największe wrażenie robią promy: duże i białe, majestatycznie wpływają i wypływają. Gdy tylko mi się uda, jadę po portu nocą i czekam ma moment wpłynięcia promu, gdy włącza silne reflektory i oświetla przestrzeń.
 
Świnoujście to widoki ciągle te same, ale jednak za każdym razem inne. Na przykład nocą Bałtyk świeci za każdym razem inaczej. Tak, świeci! Dziesiątkami światełek, reflektorów i latarni zapalonych na statkach stojących na redzie. Za każdym razem świecą inaczej – to słabiej, to mocniej. I więcej, i mniej. Jak w wesołym miasteczku.
 
Za każdym razem na nowo odkrywam, że mewy nie chodzą (a raczej nie latają) tu spać. Ostatnio słyszałem ich „śmiech” kilka minut po północy.
 
Gdy się spaceruje nocami po Świnoujściu, gdziekolwiek się jest, widać jak miasto jest omiatane światłem największej nad Bałtykiem latarni morskiej. Gdy miasto śpi, oddycha cichym pomrukiwaniem. Buczy port, szumi morze, mewy nawołują się co chwila, świszczą wyginane na wietrze drzewa.
 
Za każdym razem, gdy tam wracam, wspominam dzień, kiedy z bratem – po kilku głębszych, a co – zanudzaliśmy pytaniami o miasto osoby, które spotkaliśmy w środku nocy przy przeprawie promowej. Nie kryli zdziwienia, że ten koniec Polski może wzbudzać tyle euforii w tak młodych ludziach (he he he, to było kilka lat temu).
 
Słynny „wiatraczek” oglądałem już setki razy, tak jak i setki ludzi, których się mija w drodze na falochron. Mało kto jednak wie, że jest to punkt żerowania wielu ciekawych gatunków ptaków. Np. biegusów morskich, czy szlamników. Ha, zapewne wielu nie wie, co to jest, prawda?
 
Obecnie, po wejściu do Unii Europejskiej, ale bardziej po wejściu do strefy Schengen, nie widać już gęsto obudowanej zasiekami granicy, nikt już dzisiaj nie orze codziennie pasa międzygranicznego – od drogi do morza. Dzisiejszy pas graniczny łatwo można przeoczyć.
 
Miasto rozbudowuje się i pięknieje, nie ma już wojsk radzieckich, stąd też całe dzielnice, niegdyś przez nich zamieszkiwane, odradzają się na nowo. Port Północny to już nie miejsce stacjonowania flotylli radzieckiej i – podobno – sowieckich łodzi podwodnych z głowicami jądrowymi, a przepiękny port jachtowy.
 
Odkryte starodawne forty – kiedyś zamknięty obszar magazynowania broni – to niezwykła dziś atrakcja turystyczna.
 
Są też obszary smutku, jak np. wschodnia część miasta, Warszów. Tutaj bardziej niż gdziekolwiek indziej widać biedę: zaniedbane budynki, fatalne drogi, nawet samochodów mniej. Ale nawet i ten widok – trochę zamrożonej rzeczywistości z początku XXw. – przyciąga uwagę i zainteresowanie.
 
Z całego serca życzę memu ukochanemu miastu jak najlepiej. Z wielką nadzieją czekam na ukończenie gazoportu, który ma być gazowym okiem Polski na świat. Dzięki temu, poza krajowymi korzyściami politycznymi, wzbogaci się miasto.
 
Nie wiadomo, kiedy Świnoujście doczeka się rządowej decyzji (bo samorząd sam nie da sobie rady) o budowie i sfinansowaniu podziemnego tunelu łączącego obie części miasta. Dla przyjezdnych czekanie na prom i przeprawa promowa to jedna wielka atrakcja – dla mieszkańców to przekleństwo. Czekanie godzinami na przejazd. Dzień w dzień.
 
Znam niewiele osób ze Świnoujścia, ale ci, których znam są serdeczni, otwarci i niezwykle życzliwi. Jak Świnoujście.
 
Kurczę, tyle razu bywałem w tym mieście, ale za każdym razem, gdy z niego wyjeżdżam czuję pustkę i smutek. I ogromną tęsknotę. I za każdym razem, gdy mogę – wracam jak na skrzydłach. Ot, magia jednego miejsca…

 

 

 

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze

Inne tematy w dziale Rozmaitości