Krzysztof Mączkowski Krzysztof Mączkowski
259
BLOG

"Wyzwolenie macicy" czy "ognisko domowe"?

Krzysztof Mączkowski Krzysztof Mączkowski Rozmaitości Obserwuj notkę 0

Z Dniem Kobiet już zawsze będzie problem. Zawsze. Do końca świata będą takie panie, które będą radykalnie to święto popierać. Do tego samego końca świata będą i takie, które równie radykalnie będą je bojkotować. W najgorszej sytuacji już zawsze będą faceci, którzy do końca swych dni nie będą wiedzieli, które z nich co o tym Dniu myślą.

 
Jak Polska długa i szeroka, przy okazji Dnia Kobiet będą toczone zażarte debaty, czy jest to święto komunistyczne, feministyczne, czy po prostu miła okazja, by w sposób szczególny tę większość w społeczeństwie (nie zawsze docenianą) uhonorować.
 
Stereotyp, jaki obchodom Dnia Kobiet towarzyszy, mówi, że to relikt komunizmu w Europie i lewackich ciągotek części światowych społeczeństw. Propagatorzy takiego myślenia będą powoływali na gierkowskie, jaruzelskie umizgi do kobiet w okolicach tego święta. Rąsia, goździk i rajstopy – to obrazy takich wspomnień. I widok pijanych facetów, którzy ze złamanym kwiatem toczyli się do swych żon po suto zakrapianych imprezach w zakładach pracy.
 
Inni, bardziej współcześnie będą się powoływać na radykalnie feministyczne poglądy mówiące o „wyzwoleniu kobiet”, „wyzwoleniu macicy” i innych podobnych potrzebach. Manify feministyczne będą chciały się oderwać od kościoła i nawoływać do prawa do aborcji.
 
Inna strona społecznej debaty będzie się odwoływała do obrazu Matki Boskiej, roli i znaczenia kobiet w Kościele, o misji rodzicielstwa i podtrzymywania „ogniska domowego”.
 
Każde szufladkowanie „sprawy kobiecej” robi kobietom więcej szkody niż pożytku. Rozemocjonowane panie, dające się nabrać na przepychanki polityczne, stają się – przepraszam za określenie – pionkami przesuwanymi po politycznej szachownicy i służą za armatnie mięso do rozgrywania zupełnie innych kwestii.
 
Cała ta debata to bardziej medialny spór toczony dla potrzeb gawiedzi, żądnej sensacji i krwi. Katoliccy politycy firmują „kompromis aborcyjny” w imię „mniejszego zła”, a strona liberalna staje bezradnie wobec buntu kobiet protestujących przeciwko wyrównywaniu wieku emerytalnego „w górę” do 67. roku życia. Po raz kolejny okazuje się, że pomiędzy politycznymi deklaracjami a podejmowanymi działaniami istnieje rozpaczliwa przepaść.
 
A co z problemem handlu kobietami oddawanymi do zachodnioeuropejskich domów publicznych? Co o problemami nierówności ekonomicznych w poszczególnych społecznościach wynikające ze stereotypowego traktowania kobiet. Politycy krajowi i globalni zasłuchani w to, co sami mówią, nie bardzo wiedzą (i chcą) jak podejść do rozwiązywania rzeczywistych problemów kobiet. Nieważne – prawicowych czy lewicowych.
 
Myślę więc, że im mniej polityki w okolicach Dnia Kobiet, im mniej spoglądania na panie pod kątem poglądów „prawicowych” czy „lewicowych”, tym dla nich lepiej.
 

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze

Inne tematy w dziale Rozmaitości