Ludzie czasami naprawdę nie mają co robić. Węszą, nasłuchują i komentują życie ludzi, których w ogóle nie znają i na które (i życie, i osoby) nie mają żadnego wpływu. Ile to razy nasłuchałem się, jaką to blacharą jest Natalia Siwiec, albo jak bardzo denna jest Doda.
Za każdym razem podziwiam pewność komentarzy i ich autorów. Ludzie komentują w taki sposób życie innych, jak gdyby byli sąsiadami Dody i nasłuchiwali odgłosów zza jej ściany, albo jak gdyby co dzień spotykali Małgorzatę Rozenek i narażali się na cierpkie uwagi z jej strony.
Nie wiem, czy czynnikiem ułatwiającym wypowiadanie się wszystkich na wszystkie tematy był internet, czy uzyskana nagle wolność wypowiedzi, czy może i jedno i drugie naraz, faktem jest jednak to, że pod każdym materiałem w necie poświęconym jakieś popularnej osobowości roi się od głupawych komentarzy, łatwych osądów i wulgaryzmów skierowanych pod adresem poszczególnych osób. Wszystko to pod osłoną anonimów…
Najbrutalniej atakowani są ci, którzy są atrakcyjni i majętni – właśnie Doda, Natalia Siwiec, Małgorzata Rozenek, Ilona Felicjańska, Magdalena Wójcik, Katarzyna Figura i setki innych. Zazdrości im się popularności, urody, pieniędzy, do których dochodzili niekiedy ciężką pracą. Czasami znane osobowości same proszą się o krytyczne uwagi – z powodu swojego ostentacyjnego zachowania, słownictwa czy słów. To ryzyko w rodzaju „tak cię piszą jak cię widzą” ponoszą jednak świadomie.
Czasami głupawe komentarze śmieszą, czasami irytują, czasami wzburzają. Za każdym razem oznacza, że ów ktoś ch… jest, zawsze jednak oznacza, że autor tych słów ma problem z emocjami. I nie myślę tu nawet o Ewie Wójciak z Teatru Ósmego Dnia i jej głośnej wypowiedzi o papieżu.
Rzucanie wulgaryzmami trochę spowszedniało i takie określenia jak debil, kretyn, idiota, niegdyś oznaczające dość dosadną ocenę, dzisiaj straciło na pierwotnym znaczeniu.
Czy jest jakaś rada, by skutecznie powstrzymać ten zalew? Nie łudźmy się. Nie ma. Skoro przykład idzie z góry i skandaliczne zachowują się politycy, to sensu nie ma żadna publiczna kampania odchamiająca. Bo za każdym razem i tak zginą w zalewie słownego i pojęciowego ścieku. Jedynym skutecznym rozwiązaniem, do zastosowania na mikroskalę, jest prywatna refleksja: czy to co piszę pod pseudonimem, wygłaszam za plecami, byłbym w stanie napisać pod swoim nazwiskiem lub prosto w oczy zainteresowanemu? Trudne? Owszem, ale możliwe do zastosowania…
Inne tematy w dziale Rozmaitości