Krzysztof Mączkowski Krzysztof Mączkowski
263
BLOG

Śmieciowa demagogia

Krzysztof Mączkowski Krzysztof Mączkowski Rozmaitości Obserwuj notkę 1

W poznańskiej „wojnie śmieciowej” użyto już chyba wszystkich demagogicznych inwektyw. Wielokrotnie przyrównano sytuację Poznania do tej w Neapolu, kiedy parę lat temu, w wyniku strajku służb komunalnych miasto dosłownie utonęło w śmieciach walających się po ulicach. Radni, rozochoceni awanturą, zaczęli podgrzewać atmosferę pouczając operatora poznańskiego systemu gospodarki odpadami, by siedział cicho i się uczył. Jeden z radnych, znany ze swojego umiłowania do ostrych określeń, wypalił wprost: większej bandy nieudaczników jak w GOAP-ie nie widziałem.

 

Walka toczy się oczywiście o rynek odpadowy określony granicami systemu gospodarki odpadami prowadzonego przez Związek Międzygminny Gospodarka Odpadami Aglomeracji Poznańskiej, który – lekko oceniając – jest warty kilkaset milionów złotych. Jest więc o co walczyć. Szkoda jedynie, że walka odbywa się na słabe argumenty. Albo wręcz na wyzwiska.

 

Wojna rozpoczęła się w momencie ogłoszenia wyników przetargu w kilka sektorach (cała aglomeracja została podzielona na 22 sektory). Okazało się, że w kilku z nich wygrała nikomu nie znana firma z Hiszpanii. No i się zaczęło… Firmy uczestniczące w przetargu zakwestionowały hiszpańską ofertę cenowa jako rażąco niską oraz sformułowany zarzut niespełnienia wymogów dotyczących bazy zawartych w specyfikacji przetargowej. Krajowa izba odwoławcza argument ceny odrzuciła, pozostała – chyba jako jedyna – sprawa posiadania niewłaściwej bazy z punktu widzenia wymogów specyfikacji przetargowej. Sprawa stała się na tyle poważna, że GOAP zlecił inspekcji ochrony środowiska zbadanie tej sprawy i – jak podają na razie media, bo oficjalnego dokumentu jeszcze nie ma – jej ocena wypada negatywnie.

 

Firmy protestują, co zrozumiałe, bo boją się utraty rynku i zwolnień. Ale czy stosują czyste reguły? Czy straszenie Neapolem jest dobre? Bo co to oznacza? Że zbuntują się i w imię swojego interesu odmówią wywożenia odpadów od mieszkańców na odpowiednie instalacje? Szef jednej z dużych poznańskich firm odpadowych mów wprost: Nie jesteśmy zainteresowani umową miesięczną. Jesteśmy zainteresowani konkretną, roczną umową. Co to oznacza?Oznacza to tyle, że – jak straszy radny Michał Grześ, i tu się z nim zgadzam – iż może się zdarzyć, że przez kilka tygodni śmieci będą zalegały na osiedlowych śmietniskach i przydomowych ogródkach. Ale czy to wyłączna wina GOAP-u?

 

Radni ochoczo w tę wojnę się włączyli i niektórzy z nich – posługując się, całkiem słuszną, argumentacją obrony miejsc pracy – stanęli w tej wojnie po stronie przedsiębiorców. Ale ta wojna jest całkowicie niepotrzebna, a pola walki całkowicie źle wytyczone. W największym skrócie można napisać tak: każde rozwiązanie ma dwa końce. Z jednej strony im niższa cena, tym korzystniej dla mieszkańców, bo stawki nie wzrosną, a może nawet się obniżą; z drugiej zaś – z rynku wylecą zasłużone duże firmy, które zatrudniają setki pracowników Iktórzy wówczas będą zwolnieni) i które w Poznaniu wprowadziły wysokie standardy gospodarki odpadami.

 

W drugim wariancie przegrana oferty z niską ceną oznacza funkcjonowanie dotychczas pracujących na poznańskim rynku firm, ale – słysząc o składanej przez nich ofercie – oznaczałoby to jednocześnie wzrost cen i poważniejsze niż dotąd obciążenie mieszkańców aglomeracji poznańskiej.

 

Inną kwestią są standardy określone w przetargu przez GOAP. Nie wiem co w nim zapisano, bo o tym, co nas czeka słyszę jedynie z przekazów medialnych, a to nie wystarcza. Nie wiem, jakie wymogi musi spełniać baza (choć to wynika z aktów prawnych), nie wiem jaką częstotliwość wywozów odpadów określił z nim GOAP, nieznanych jest jeszcze kilka innych spraw.

 

Nie bronię GOAP-u, bo i tam popełniono błędy – np. kategorycznie zły, bez względu na argumentację, zapis o wywozie odpadów wielkogabarytowych rak na rok – ale też nie mam ochoty bronić firm, które zwarły się z duszącym uścisku z samorządem Poznania i władzami GOAP-u i które stosują niekiedy agresywną retorykę dla obrony swego punktu widzenia.

 

Nieszczęściem tego konfliktu jest udział z nim polityków, którzy zostali zaproszeni przez jedną ze stron, a którzy nie używają argumentów merytorycznych, a prezentują wyłącznie siebie jako tych, którzy wiedzą najlepiej co zrobić. Złudne mają ich zapraszający, że politycy pomogą. Nie pomogą, załatwią swój wizerunkowy interes i o sprawie zapomną.

 

Przez całe 12 lat, gdy byłem w Radzie Miasta Poznania, gospodarka odpadami była jedynym obszarem wyjętym poza obszar wojenny określony konfliktami politycznymi. PiS, SLD, PO i wszyscy inni – co dzisiaj brzmi nieprawdopodobnie – zgodnie formułowali nowe rozwiązania dla tego obszaru w mieście, już w 2000r. planując aglomeracyjny wymiar!

 

Tej jedności zabrakło w tej kadencji. Czas więc zorganizować nowy okrągły stół odpadowy, na który zostaną wyłożone wszystkie karty, do którego uczestnicy będą siadali z silną wolą budowania nowej rzeczywistości. Budowania, a bezsensownego usypywania podziałów tam gdzie nie jest to potrzebne… Niech ktoś im wszystkim wreszcie powie, że przez wrzaski, okładanie się pięściami, poprzez personalne ataki nigdy nikt niczego nie osiągnął.

 

Swoje racje ma GOAP, swoje racje mają przedsiębiorcy. Niech więc usiądą i zaczną rozmawiać. Bez poważnego i rzeczowego wyjaśnienia nieporozumień, bez woli zawarcia konsensusu stracą firmy i stracą mieszkańcy aglomeracji. Żeby nie było wątpliwości, stracą też radni, i to ci najbardziej krzykliwi – wylecą z Rady. Choć to ostatnie nie byłoby może najgorsze.

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (1)

Inne tematy w dziale Rozmaitości