Krzysztof Mączkowski Krzysztof Mączkowski
153
BLOG

Rewers i awers tej samej degrengolady

Krzysztof Mączkowski Krzysztof Mączkowski Media Obserwuj temat Obserwuj notkę 1

W tej samej minucie, gdy na FB ogłosiłem, że Adrian Klarenbach i Michał Rachoń oraz Tomasz Lis i Tomasz Wołek to awers i rewers tego samego zjawiska – degrengolady dziennikarstwa – dostałem bęcki. Usłyszałem, że porównuję goebbelsowską propagandę do wolnego dziennikarstwa…

Przyznam się, że od pewnego czasu miewam dziwną masochistyczną przyjemność w słuchaniu co Polakom mają do powiedzenia ci panowie, zarówno Rachoń i Klarenbach w TVP oraz Lis z Wołkiem w TOK FM –TOK FM włączę sobie jadąc do pracy, a kładąc się do snu, obejrzę sobie to i owo w TVP – i powiem, że mam jak najgorsze wrażenia.

Nie wiem, jak bardzo partyjni są ci pierwsi, ale dla mnie styl prowadzenia audycji przez nich jest nie do przyjęcia. Rachoń w niezliczonych przypadkach – aż szkoda czasu na ich wymienianie – niesłychanie tendencyjnie prezentuje zagadnienia, a jego „rozmowy” z Wojciechem Cejrowskim wyglądają jak paplanina głupków wioskowych mądrujących się na każdy temat. Klarenbach z kolei z niesłychaną pasją wcielający się w obrońcę decyzji rządowych pokrzykuje na gości swoich programów! Przerywa i pokrzykuje! Nie mam problemu ze słuchaniem prorządowych tyrad, bo już się do nich przyzwyczaiłem, ale z pokrzykiwaniami dziennikarzy na gości w studiu spotykam się chyba po raz pierwszy…

Styl Wołka z kolei to mówienie z zaciśniętymi zębami, jakby każdemu swojemu oponentowi chciał przypierdolić za to, że myśli inaczej. Wyczuwam nienawiść i pogardę, jaką żywi do odmieńców – jak widać dziennikarze i publicyści polityczni już dawno zatarli granicę między rzeczowością a politycznymi sympatiami – ale zastanawiam się kto jeszcze uwierzy z obiektywnego publicystę Tomasza Wołka?? Tomasz Lis natomiast to zakochany w sobie mądrala, który cedzi wolno słowa, napawa się swoim głosem i swoimi mądrościami wyrażanymi w tonie nie znoszącym żadnego sprzeciwu i z taką samą co Wołek pogardą szuka na siłę obelg na swoich oponentów. Z wyższością szlachcica nad chłopskim parobkiem rozdaje razy, chłoszcze i gani.

Mówiąc szczerze, zaśmiałem się, gdy usłyszałem, że Lis i Wołek mieliby być przeciwwagą dla „goebbelsowskiej propagandy” i przykładem wolnego dziennikarstwa, no, ale każdy ma prawo do swoich sympatii.

Od dawna twierdzę, że wojna miedzy PiSem a PO odbywa się już nie tylko w sferze merytorycznej czy politycznej, ale również – a może przede wszystkim – w sferze retoryki, PR i wygrywania emocji. Rachoń i Klarenbach z jednej strony, a Lis z Wołkiem po drugiej wyśrubowują te emocje na najwyższe szczyty. Domyślam, że w ten sposób pijarowcy obu stron wojny zagrzewają swoich zwolenników do walki.

Nie widzą jednak, że rośnie grono Polaków, którzy uodparniają się na te pokrzykiwania i łajania, którzy potrafią bardzo szybko wychwycić fałszywe tony, oszustwa, niedomówienia, czy wręcz kłamstwa. I nie mają zamiaru przyklaskiwać nikomu z nich.

Domyślam się, że z głębokości wojennych okopów tego nie widać, ale któregoś dnia zdumieni odkryją, że i Rachoń, i Klarenbach, jak i Lis, i Wołek stracili czar oddziaływania na kogokolwiek. I wówczas zrezygnują z ich usług. A wstyd, niesmak i smrodek zostaną. Nawet jeśli Michał Rachoń, Adrian Klarenbach, Tomasz Lis i Tomasz Wołek tego nie poczują…

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Kultura