Wiesław Kos Wiesław Kos
295
BLOG

Ukraina a sprawa polska cz.2

Wiesław Kos Wiesław Kos Ukraina Obserwuj temat Obserwuj notkę 4

Kontynuując, polityka zagraniczna RP na kierunku wschodnim nie jest prowadzona zbyt roztropnie. Nie jesteśmy mocarstwem, o zdolnościach arbitralnych a zaledwie członkiem dużych organizacji międzynarodowych jak UE i NATO. Tak więc rząd w Warszawie powinien w kwestii ukraińskiej grać jak reszta zachodniej "orkiestry politycznej", ponieważ może stać się tak, że angażując się zbyt konfrontacyjnie w konflikty innych krajów - rozstawimy sobie kolejne dywizje rosyjskie w Kaliningradzie, nowe bazy na Białorusi i mnóstwo rakiet wycelowanych w strategiczne gospodarczo punkty kraju oraz miasta.

 Przypominam o tym, że nie jest prawdą jakoby to Ukraina była przedmurzem naszego bezpieczeństwa od wschodu. Nie jest. Na północnym wschodzie mamy bezpośrednią granicę z Federacją Rosyjską, gdzie - czyli w Obwodzie Kaliningradzkim - mieści się główna baza rosyjskiej Floty Bałtyckiej i kilka poważnych związków taktycznych wojsk lądowych. Rosyjskie samoloty wojskowe startujące z lotnisk w Obwodzie mają w zasięgu całe terytorium RP, podobnie z zestawami rakietowymi średniego i dalekiego zasięgu. 

Granica z Białorusią - państwem członkiem ZBiR - czyli federacji rosyjsko -białoruskiej powinna być również traktowana jak przedłużenie linii frontu w hipotetycznym kryzysie z Rosją. Ze złudzeń powinny otrzeźwiać częste manewry o kryptonimie "Zapad", jak też linia polityczna Białorusi, gdzie do dziś istnieją kołchozy, pomniki Lenina a świętuje się hucznie 17 Września - dzień sowieckiej agresji na Polskę.

Tak więc, czy zasadne są twierdzenia ukrainofilów a także i zamaskowanej agentury wpływu, że Ukraina jest naszą "linią Maginota"? Niestety, FR może najechać Polskę od północy, północnego wschodu czy też dokonać operacji desantowej na Gdańsk, Szczecin, Kołobrzeg. Możliwości ma wiele, gra idzie jednak o to, by nie chciała tego robić. By konsekwencje ataku były dla Rosji politycznie oraz militarnie skrajnie negatywne.

Obecnie RP jako członek UE i NATO nie musi obawiać się rosyjskiej agresji, gdyż powinna liczyć na pewne i natychmiastowe reakcje zachodu oraz ostre retorsje wobec Rosji. Atak na Polskę to w praktyce otwarta wojna na skalę światową. Putin raczej tego nie chce. 

Zdają sobie z tego sprawę ukraińcy, którzy są dziś w sytuacji patowej, bo w zasadzie zdani na siebie i łaskę zachodu. Łaska zachodu jest jednak na wyczerpaniu, gdyż wszyscy chcą z Rosją się jakoś ułożyć i politycznie jak też gospodarczo. Kijów pragnie więc wmanewrować Polskę - członka NATO i UE w otwarty konflikt z Rosją, czym bez akcesji oraz "zbędnych" reform stałby się sojusznikiem Polski, a co za tym idzie i państw NATO, bez ponoszenia zbytecznych kosztów wieloletnich starań czy reform niezbędnych ku aktowi akcesji w struktury zachodnie. Tak więc bardziej opłaci się szczuć "poljaków", mamić sentymentalizmem, czy bombardować proukraińską papką w mediach poprzez agenturę wpływu. 

Rzeczpospolita Polska w stosunkach z Ukrainą nie jest więc petentem. To oni powinni zabiegać o nasze przychylne gesty na forum międzynarodowym. Powinni realizować wytyczne ambasady RP w Kijowie, bo to miliony ich gastarbeiterów pracuje w Polsce, korzystając z usług fundowanych przez polskiego podatnika jak darmowe studia, opieka zdrowotna, czy nawet różne świadczenia finansowe.

Niestety nasze władze nie wykorzystują uprzywilejowanej pozycji względem ukraińskich partnerów, politykę wobec nich prowadzą chaotycznie czyli wierząc w tezy o ukraińskim przedmurzu czy giedroyciowskie mrzonki międzymorza. Polskie subwencje na rozwój ukraińskiej gospodarki i rolnictwa biją w nas rykoszetem jako zalewem taniej i konkurencyjnej żywności ze wschodu, co wykańcza nasze rolnictwo. A przecież to polscy rolnicy czy przetwórcy płacą podatki, nie ukraińcy których to subsydiuje szczodrze polski rząd.

Podobnie rzecz się ma z różnymi sankcjami nakładanymi przez nasz rząd na FR. Skutkiem są tony gnijących jabłek przeznaczonych na rynek rosyjski czy ciężarówki z serami i przetworami mlecznymi, które cofają masowo rosyjskie służby sanitarne. 

A więc, czy muzeum we Lwowie, gdzie wisi tabliczka mówiąca o polskiej okupacji zachodniej Ukrainy w latach 1918 -39, czy gloryfikacja Bandery i pochodnych zbrodniarzy wojennych są warte zaślepionego prometeizmu Warszawy? Czy ataki na konsulaty w Łucku i Lwowie, niszczenie pomników ofiar zbrodniarzy, pobicia polskich obywateli i aresztowania turystów na cmentarzu Orląt nie są otrzeźwiającym policzkiem dla polskich władz? 2019 - rok Stepana Bandery pod banderowskimi flagami i w cieniu jego pomników. To jest pewne jak amen w pacierzu. Czekamy na kolejne marsze w tym klimacie, z pochodniami i transparentami o treści "Lwów nie dla polskich panów"?


Z wykształcenia - administracja sektora publicznego. Moje pasje to podróże, spacery i przyroda. Jeśli chodzi o sferę duchową to jestem miłośnikiem dobrej książki, filmu. Prezentuję poglądy realisty politycznego z akcentem narodowym. Publikuję pod pseudonimem artystycznym. 

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka