http://e-lubon.pl/news/75-lat-temu-poniosl-meczenska-smierc-ksiadz-stanislaw-streich-4825
http://e-lubon.pl/news/75-lat-temu-poniosl-meczenska-smierc-ksiadz-stanislaw-streich-4825
Momotoro Momotoro
354
BLOG

Stanisław Streich - Sługa Boży

Momotoro Momotoro Religia Obserwuj temat Obserwuj notkę 0

Życiorys

Ksiądz Stanisław Kostka Streich urodził się 27 VIII 1902 roku w Bydgoszczy . Jego rodzicami byli: Franciszek Streich oraz Władysława Streich z domu Birzyńska.

Ich pierwszym dzieckiem był Stanisław, ochrzczony 30 IX 1902 roku w kościele farnym pw. św. św. Marcina i Mikołaja w Bydgoszczy. Stanisław miał jeszcze młodszych braci: Kazimierza, który zmarł na błonicę w wieku pięciu lat oraz Czesława urodzonego w 1913 r. w Bydgoszczy przy ul. Chrobrego 12.

W 1912 roku, po ukończeniu trzech lat nauki w szkole powszechnej, Stanisław uczęszczał do 8-letniego gimnazjum klasycznego. Naukę zakończył, już w wolnej Polsce, świadectwem dojrzałości Państwowego Gimnazjum w Bydgoszczy, wydanym 15 V 1920 roku.

Już 28 czerwca tegoż roku, Stanisław wysyła prośbę o przyjęcie do seminarium duchownego w Poznaniu i zostaje przyjęty na studia.

W dniu 6 VI 1925 roku, prawdopodobnie z rąk ks. arcybiskupa gnieźnieńsko-poznańskiego Edmunda kardynała Dalbora, Stanisław Streich otrzymał święcenia kapłańskie.

Praca wikariusza.

1925 - 1927 studiuje filozofię klasyczną na Uniwersytecie Poznańskim, jednocześnie będąc kapelanem sióstr urszulanek przy ul. Spornej w Poznaniu.

1 X 1927 - IV 1928 zostaje wikariuszem przy parafii św. Floriana w Poznaniu

IV 1928 - VII 1929 zostaje nauczycielem religii w państwowym seminarium nauczycielskim w Koźminie

1 VII 1929 - 31 XII 1931 zostaje wikariuszem w parafii Bożego Ciała w Poznaniu

1 I 1932 - 30 VI 1933 pracuje jako wikariusz w parafii św. Marcina w Poznaniu

Proboszcz

1 VII 1933 zostaje proboszczem w parafii św. Barbary w Żabikowie

1 X 1935 zostaje pierwszym proboszczem nowo powstałej parafii św. Jana Bosko w Luboniu

27 II 1938 w trakcie Mszy św. zostaje zamordowany.

Pamiętny dzień 27 lutego 1938 roku

O godzinie 9.30 ks. Streich zasiadł jak zwykle w konfesjonale, by słuchać spowiedzi. W tym czasie Wawrzyniec Nowak po nocy spędzonej na grze w karty, około godziny 8.00 zjadł śniadanie, włożył do kieszeni czarnego płaszcza 9-strzałowy browning kalibru 7,35 mm i wyszedł z domu w wesołym nastroju. Następnie stanął na skrzyżowaniu ul. Armii Poznań i Dąbrowskiego, przy szkole powszechnej i wyglądało na to, że na kogoś czekał.

Punktualnie o godz. 10.00 rozpoczęła się msza św, którą odprawiał ks. Stanisław Streich. W kościele nie było wikariusza ks. dr. Wiktora Koperskiego, gdyż tego dnia chorował. Po odejściu od ołtarza proboszcz zdjął ornat przy stole i skierował się ku ambonie , aby jeszcze przeczytać ewangelię i wygłosić kazanie. Proboszcz, przyciskając lewą ręką do piersi niesione księgi, prawą ręką dotykał główek dzieci, prosząc o przejście. Wkrótce zbliżył się do ambony. Nagle, niespodziewanie dla wszystkich, wyskoczył człowiek z wysoko podniesioną ręką i strzelił dwukrotnie do księdza, mierząc w jego twarz zwróconą w kierunku napastnika. Druga kula utkwiła w podniesionym ewangeliarzu. Ksiądz natychmiast padł do tyłu na prawy bok i już się nie poruszył. Po kilku sekundach zamachowiec zrobił krok naprzód i oddał dwa kolejne strzały w plecy ks. Streicha. Powstała nieopisana panika, dzieci zaczęły krzyczeć i gwałtownie pchać w kierunku wyjścia.

Pogrzeb ks. Stanisława Streicha

2 marca (środa)

Godz. 16.30 - ks. dziekan Ignacy Adamski z Łodzi k. Stęszewa poświęcił boczną i główną nawę.

3 marca (czwartek)

Godz. 8.00 - zwłoki zabitego księdza przywieziono do Domu Gminnego w Luboniu, gdzie wystawiono je na widok publiczny, ustawiono straż honorową, a wierni oddawali ostatni hołd. Była też matka ks. Streicha i ks. kardynał Hlond.

4 marca (piątek)

Godz. 10.00 - uroczystości pogrzebowe przy udziale ok. 20 000 osób i 200 pocztów sztandarowych różnych organizacji, które przedefilowały obok wystawionej przed Domem Gminnym trumny, a następnie cały pochód skierował się do kościoła, gdzie o godz. 11.00 odbyła się w nawie głównej po raz pierwszy msza św., odprawiona przez ks. dziekana Adamskiego. Kazanie wygłosił ks. proboszcz Stefan Kaczorowski, a eksportacji zwłok do grobu dokonał ks. biskup Walenty Dymek.

Świadectwa

01) Świadectwa Stanisławy BŁAŻEJAK

Świadectwo nr. SW01

Wspomnienie o ks. Stanisławie Streichu

Luboń 2 luty 2007 r.

Jestem byłą uczennicą, którą ks. St. Streich w latach 1934/35 przygotowywał do Pierwszej Komunii Świętej, a także do bierzmowania. Należałam również do Krucjaty Eucharystycznej przez tegoż kapłana założonej i prowadzonej. Byłam podobno dzieckiem nietypowym, które nie lubiło się bawić z rówieśnikami, tylko przebywać w gronie osób starszych i dużo pytać. W związku z tym nad wiek umysłowo rozwinięta.

Ks. St. Streicha wspominam jako kapłana prawego i świątobliwego. Kierującego się autentyczną miłością Boga i bliźniego. Wiernie przestrzegającego nauki Jezusa Chrystusa i przykazań Bożych. Uczciwie i bogobojnie wypełniającego obowiązki swego kapłańskiego stanu.

Posiadał wyjątkowy dar miłego podejścia do każdej osoby. Począwszy od niemowlaków, dzieci, ludzi młodych po staruszków. Bez względu na to czy był to człowiek biedny, czy bogaty. Przystojny czy zniedołężniały. Wykształcony czy zwykły prostak. Z każdym przystanął i porozmawiał. Był przez to ogólnie bardzo lubiany i szanowany.

Na lekcjach religii ks. Streich szczególną uwagę przywiązywał do przykazania miłości Boga i Bliźniego. Kazał nam bezgranicznie ufać Bogu i szanować każdego człowieka. Bez względu na jego wiek, wygląd i zachowanie się. Nawet tego źle czyniącego, którego zalecał delikatnie, ale odważnie i stanowczo upominać, oraz dużo za takich ludzi się modlić. Przez to (tak tłumaczył) możemy zyskać dużo zasług dla siebie u Boga.

W moim odczuciu był to Ksiądz prawdziwie naśladujący Jezusa, którego naukę głosił słowem, tłumaczył różnymi przykładami i potwierdzał czynem. Był wzorem godnym naśladowania.

W szczególnej pamięci zostało mi wspomnienie jednej z lekcji, której tematem było: uświęcanie się w życiu codziennym. K. Streich tłumaczył, że (cytuję) najłatwiej dojść do Świętości będzie ludziom biednym i kalekim, przez los pokrzywdzonym i przez otoczenie odepchniętym. Nie złorzeczącym z tego powodu, tylko w pokorze znoszącym wszelkie przeciwności swego losu i ufającym w Miłosierdzie Boże. Oni, za to, jako pierwsi wynagrodzeni zostaną życiem Wiecznym. Następnie będą dzieci i ludzie przestrzegający przykazania Boże i dobro czyniący. Natomiast wszystkim osobom duchownym, a więc i mnie będzie najtrudniej zasłużyć na miano Świętego, ponieważ my czyniąc dobro, wypełniamy zwykły swój obowiązek. Jest to więc zwykła powinność najmniej punktowana powinność, a nie żadna zasługa. Zasługą dla nas byłby czyn heroiczny. Jak to na przykład w początkach Chrześcijaństwa: prześladowanie, albo śmierć za Wiarę. W obecnym czasie jest to jednak raczej nie możliwe. Teraz mamy można powiedzieć, cieplarniane warunki w porównaniu do tamtych czasów. Teraz nas ludzie poważają. Dlatego staram się bardzo obowiązki moje sumiennie i starannie wypełniać. Poza tym dużo się modlę, aby Bóg pozwolił mi dokonać jakiegoś czynu heroicznego, bym mógł zasłużyć na Świętość. Was także w tej mojej intencji proszę (koniec cytatu). Po tych słowach podniosła się w klasie wrzawa. Dziewczęta mówiły: przecież Ksiądz taki dobry, to na pewno Bóg zaliczy Księdza w poczet Świętych. Jeden z chłopców zaczął skakać wołając: Brawo! Będziemy mieli Naszego Świętego. Na to ks. Streich rzekł (cytuję) modlitwy nigdy nie jest za dużo, a odnośnie Świętego to mnie źle nie zrozumcie. Ja nie chcę zostać Świętym dla rozgłosu i sławy. Tylko dla tego, aby duszę swą zbawić i służyć Bogu przez całą wieczność, chociażby w ostatnim kąciku Królestwa Bożego (koniec cytatu). W moim przekonaniu modlitwy te zostały przez Boga wysłuchane i dane Mu było czyn heroiczny wypełnić.

Stanisława Błażejak

Świadectwo nr SW02

Pomysł budowy kościoła pod wezwaniem św. Jana Bosko w Luboniu.

Ks. Stanisław Streich proboszcz parafii Żabikowo, do której należał Luboń, wypełniał swe obowiązki kapłańskie bardzo sumiennie, wzorowo naśladując Jezusa Chrystusa. Mimo to czuł ciągły niedosyt swej działalności w dążeniu do świętości. zorientował się, że Luboń stara się o utworzenie odrębnej parafii, zapragnął (gdyby dane Mu było tę parafię tworzyć) wybudować kościół pod wezwaniem św. Jana Bosko.

Inspiracją do tego była przepowiednia w książce (której tytułu nie znam), którą udostępniły mi Siostry Zakonne u których się stołował. Pożyczyła ją im p. Maria Sikorska (znana przedwojenna "społecznica" Lubońska), która całą tę historię i treść owej przepowiedni w 1945 r. opowiedziała mojej mamie w mojej obecności.

Otóż w przepowiedni tej napisane było że: Kapłan, który dobrowolnie podejmie się wybudować kościół pod wezwaniem św. Jana Bosko, zginie śmiercią tragiczną. Wkrótce po tym wybuchła II Wojna Światowa, pod koniec której kościół ten zostanie doszczętnie spalony, ale w krótkim czasie będzie odbudowany.

Zaciekawiła ks. Streicha ta przepowiednia i poprzez szturm modlitewny chciał przekonać się: 1) Czy przepowiednia ta jest prawdziwa? 2) Jeśli tak to miałby okazję dokonać czynu heroicznego (którego pragnął) przez poświęcenie swego życia dla tego kościoła. 3) Zasłużyć na świętość i wieczne zbawienie, co było jego celem.

Przepowiednia ta sprawdziła się jak wiemy. Ks. Streich życie swoje poświęcił i krwią swoją zbroczył nasz kościół. Możemy chyba być pewni, że mamy "Naszego Świętego", który oręduje za nami w Niebie. Doświadczają już nie raz pomocy Bożej przez jego pośrednictwo członkowie parafialnego Caritas, którzy ks. Streicha obrali za swego patrona.

Zrelacjonowała Stanisława Błażejak

Świadectwo nr SW03

Ostatnie dni życia ks. Stanisława Streicha

W dniu 20 lutego 1938 r. t.j. tydzień przed zamordowaniem ks. St.Streicha, moja mama Ludwika Florczak zaszła bardzo wcześnie na poranną Mszę Św. Zastała tam starszą kobietę siedzącą na przodzie z prawej strony nawy. Po lewej stronie przy konfesjonale tuż przed opłaconym "naszym miejscem" siedział bardzo niespokojnie zachowujący się mężczyzna, którego się przestraszyła. Wyglądał jakby dziesięciu zabił a o jedenastym myślał (tak nam dosłownie go określiła). Gdy po chwili przyszedł ks. Streich i usiadł w konfesjonale, mężczyzna poderwał się i podszedł do konfesjonału. Bez przeżegnania, bez przyklęknięcia przychylił się do kratek - coś bardzo krótko księdzu powiedział i nie czekając na rozgrzeszenie poszedł do przodu usiąść na stopniu ambony. Kiedy mijał konfesjonał, ks. Streich patrząc na niego udzielał rozgrzeszenia. Podczas czytania ogłoszeń, zwołał ks. Streich na dzień następny nadzwyczajne posiedzenie Rady Parafialnej. Dotyczyło ono sprawozdania z działalności Parafii z dopiero co rozpoczynającego się roku 1938. Na pytanie zdziwionych członków ks. Streich odpowiedział urzędowo jak nigdy: "Nie pytajcie, bo wam nie powiem - ma być zrobione i już". Gdy oddał je następnego dnia w Kurii, został urlopowany do końca tygodnia i wyjechał do Bydgoszczy do swej matki. Tam się rozchorował. Matka namawiała go aby nie wracał do parafii 26 lutego i chciała wezwać pogotowie lekarskie. Ks. Streich stanowczo się sprzeciwił mówiąc: "Na co się ofiarowałem, muszę wykonać" (albo wypełnić, nie pamiętam dokładnie którego użył wyrazu) i ze łzami w oczach, czule się żegnając jak nigdy - wyjechał. Opowiadała to mojej mamie p. Krawczyńska żona ówczesnego kościelnego, po rozmowie z matką ks. Streicha.

Po powrocie na probostwo ostatnim zamiast umówionym przedostatnim pociągiem z Poznania, był ks. Streich bardzo zmieniony i przygnębiony. Nie chciał kolacji, mówił że źle się czuje i zaraz się położy. Prosił gosposię aby gdyby przypadkiem zaspał, obudziła Go rano. Ponieważ musi iśc do kościoła wcześniej, bo ks. Koperski (wikariusz) w sobotę nie słuchał spowiedzi, to na pewno ktoś będzie czekał. Kiedy gosposia chciała o wyznaczonej godzinie budzić - ks. Streich wychodził już z domu. Zdziwiona zapytała - już Ksiądz wychodzi? Bez kolacji, bez śniadania i bez dyspozycji - co mam zrobić na obiad? Odpowiedział: "zrób co chcesz, bo ja tego obiadu i tak jeść nie będę". Zrozumiała to dziwne zachowanie Księdza dopiero kiedy przygotowując to co najczęściej życzył sobie ks. Streich na obiad - usłyszała wrzaski na ulicy i dzwonek do drzwi. Gdy powiadomiono ją o tej haniebnej zbrodni - że ks. Streich nie żyje.

Wszystko wskazuje na to, że ks. Streich wiedział o grożącym mu niebezpieczeństwie.

Wspomnienia Stanisławy Błażejak

Zbieranie świadectw i dowodów na potrzeby procesu beatyfikacyjnego

Zasady beatyfikacji

Bezwzględnym warunkiem rozpoczęcia procesu beatyfikacyjnego jest opinia świętości lub męczeństwa. Opinia ta winna być nieprzerwana od momentu śmierci kandydata na ołtarze. Tak więc przed formalnym rozpoczęciem procesu należy wstępnie stwierdzić, czy taka opinia ma miejsce w przekonaniu znacznej i poważnej wspólnocie Ludu Bożego.

Oprócz stwierdzenia opinii świętości należy również zbadać, czy miały miejsce łaski szczególne lub cuda, udzielone za przyczyną kandydata na ołtarze. Dobrze, jeśli wyznaczony do sprawy postulator zajmie się zbieraniem listów dziękczynnych za otrzymane łaski oraz relacji na temat tych łask. Jeżeli łaska jest szczególnego rodzaju, należy od osób, której jej doznały, zażądać dokładniejszej relacji. Wśród tych łask mogą się bowiem zdarzyć fakty, które później będzie można przedstawić do zbadania jako cudowne. Należy też zabezpieczyć dokumentację, np. gdy chodzi o uzdrowienie, powinno się uzyskać oświadczenie osoby uzdrowionej, zaświadczenie lekarskie o chorobie, jej przebiegu i sposobie wyleczenia, zabrać ze szpitala historię choroby, klisze rentgenowskie i inne wyniki badań.

Opinia świętości i cudów rodzi kult prywatny. Jest on naturalnym następstwem opinii świętości. W przeciwieństwie do kultu publicznego, który jest zakazany przed beatyfikacją, należy troszczyć się o kult prywatny w szerokim kręgu wiernych. W tym celu wymagane jest upowszechnianie osoby i dzieła kandydata na ołtarze, zbieranie pamiątek po nim i zabezpieczenie ich przed rozproszeniem. Dla formalnego wszczęcia procesu konieczne jest zebranie ważniejszych dokumentów i akt personalnych kandydata na ołtarze, a także źródeł narracyjnych dotyczących tej postaci, zwłaszcza opracowań jego życia, popularnych życiorysów, kronik, wiadomości prasowych, ulotek itp.

Przy okazji zbierania źródeł warto od razu gromadzić wszystkie drukowane i niedrukowane pisma kandydata na ołtarze. Winno się je zebrać w oryginale lub w autentycznych odpisach.

Wszystkie powyższe czynności stanowią działania przedprocesowe i na takim właśnie etapie znajduje się obecnie sprawa dotycząca męczeństwa księdza Stanisława Streicha.

ks. Rafał Pajszyk

 

Modlitwa

Boże Ojcze, Najwyższy Arcykapłanie przyjmij do grona Błogosławionych duszę Twego Sługi Kapłana Stanisława.

Jemu dałeś palmę męczeństwa, aby Jego krew, przelana w Twojej świątyni umocniła nas w wierze

Wysławiamy Ciebie, Panie, bo właśnie Ty, przelałeś krew Swoją Najświętszą Nowego i Wiecznego Przymierza na odpuszczenie grzechów i poleciłeś, aby Kościół składał ją Ojcu w ofierze.

Ty, Boże Wiekuisty, dopuszczasz, że wielu kapłanów łączy się z Tobą w tajemnicy męczeńskiej śmierci, aby nas utwierdzić w wyznawaniu Twojej Prawdy.

Niech zasługa męstwa i tragicznej śmierci Kapłana - Stanisława wyjedna nam łaskę wierności Tobie, który żyjesz i królujesz, Bóg na wieki wieków

Amen

Za: http://www.ksiadz-streich.org        

 

           

Momotoro
O mnie Momotoro

Najcześciej mówią mi Wodek. Nie jest to błąd, że nie napisałem "ł". Trudno inaczej zdrobnić imię Wodzisław:). Urodziłem się kilka dni przed zakończeniem stanu wojennego. Z lat 80' nic szczególnego nie pamiętam, a z 90' szkołę podstawową i kawałek technikum. Dojrzewanie i studia to już poprzednia dekada. Po 10 kwietnia 2010 roku zmieniło się bardzo wiele nie tylko do okoła mnie, ale także i we mnie.

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze

Inne tematy w dziale Społeczeństwo