Skojarzenia/ GP
Anegdota antyczna opowiada, że gdy przygotowywano na Lenaje 424 r.
wystawienie Rycerzy, nie znalazł się rzemieślnik dostatecznie odważny, żeby
sporządzić maskę Paflagona - podobiznę Kleona, ani aktor, który podjąłby się
wystąpienia w tej roli. Młody autor zmuszony więc został do objęcia roli
Kleona i wystąpił w niej bez maski, z twarzą pokrytą czerwoną farbą.
Wywiad z Lechem Wałęsa
Z panem Lechem Wałęsą kilkakrotnie przeprowadzałem wywiady dla prasy i radia. Najcenniejsze to te w cztery oczy, trwające ponad godzinę, w miejscu jego chwilowego zamieszkania, podczas pobytu w Szczecinie w 1998 i 2000 roku. Przed rozmową zakładałem, że w odróżnieniu od innych dziennikarzy (szczególnie GW ) zadających w tłumie, na konferencji prasowej pytania agresywne i wywołujące u rozmówcy odruch obronny w postaci ataku lub milczenie w akcie obrażenia się i opuszczenie sali - więcej wartościowego materiału uzyskam prowadząc z panem Wałęsą rozmowę spokojną, wyważoną, w sposób jasny, bez złośliwości zadając pytania. Oto istotne fragment wywiadu, który został przeprowadzony w roku 2000 w Szczecinie, w pokoju gościnnym ZUS. (gal)
1. 2.
1. fot.Głos Szczeciński 2. fot. z Twitter. com
Lech Galicki: - Wydaje się, że niechętnie odwiedza pan Szczecin. A na pewno czyni to pan bardzo rzadko lub jak teraz - po drodze do Chojny. Z czego to wynika? Z marginalizacji politycznej tego miasta, a może z nijakości rządzących nim elit politycznych? Nie ma tu z kim rozmawiać?
Lech Wałęsa: - Jestem szczery do bólu, więc powiem. Szczecin nigdy nie miał dobrych gospodarzy. Proszę spojrzeć jak ostro ruszyła do przodu Warszawa albo Poznań czy też Gdańsk. W jakim niezwykłym tempie się tam buduje. Szczecin ma najlepsze położenie, znajduje się o żabi skok od bogatego sąsiada. I coś tu nie wychodzi. To się mi nie mieści w głowie. Szczecin się nie rozwija! Szczecin się zwija! Nie znam powodów tego stanu. Nie znam przyczyn. Podejrzewam, iż rzeczywiście jest to efekt braku dobrych gospodarzy tego pięknego miasta. Dlaczego tak rzadko tu przyjeżdżam? Po pierwsze: tu było kilku działaczy związkowych, których wysoko ceniłem, chociaż nie zawsze się z nimi zgadzałem. Na przykład Marian Jurczyk, czy też Stanisław Wądołowski i jeszcze kilku bym wliczył. Lekarza potrzebują chorzy, słabi, a was miałem za silnych ze względu na bliskie sąsiedztwo Niemiec. Założyłem, że nie muszę wkładać tu swoich pięciu groszy, bo na pewno, gdzie jak gdzie, ale tu powinno iść dobrze. Okazuje się, że pomiędzy tym jak powinno być, i tym jak jest, może być wielka przepaść.
- Podczas spotkania z mieszkańcami Chojny prosił pan o zadawanie pytań dotyczących przeszłej i obecnej Polski, czy też okresu pańskiej prezydentury. Czemu służą takie spotkania?
L.W.: - (...) Nie mogę usiąść w moim domu na Polankach i nic nie robić. Ja muszę oddać mojemu narodowi to co on we mnie zainwestował - wiele nadziei. Muszę popracować dla Polski. Mogę być odrzucony, ale to już inna sprawa.
- Marian Jurczyk, do niedawna prezydent Szczecina, okazał się kłamcą lustracyjnym* i już prezydentem nie jest. Jak pan przyjął tę wiadomość?
L.W.: - Muszę powiedzieć, że ze smutkiem, bo po pierwsze, oceniali go ludzie którzy w tamtym czasie, gdy trzeba było siły, okazali własną słabość. I dlatego trzeba mądrzej i ostrożniej podchodzić do tematu lustracji. Ja nie wiem, jak daleko Jurczyk został podłamany przez tajne służby. Natomiast naprawdę nie wierzę w bohaterów w tamtych czasach. Wówczas walczyłem, ciężko walczyłem z totalitarnym systemem i wiem, że metody stosowane przez SB były silniejsze od bohaterstwa jednostki. Dlatego nie wolno potępiać Mariana Jurczyka, tylko należy sprawdzić, jak daleko został złamany i jakie zrobił szkody. Czarnych teczek i swoich dokumentów w SB nie mieli tylko ludzie słabi, którzy nie walczyli i tchórze. Każdy kto próbował podnieść rękę na system totalitarny, musiał mieć założoną teczkę. Z tego punktu widzenia Marian Jurczyk jest dla mnie bohaterem, choć może przetrąconym. Choć może pokonanym. A może nie. Może tylko stosował wybiegi, by uniknąć gorszego zła. Miałem z nim wiele konfliktów. Gdybym był nieuczciwy, to wykorzystałbym tę nieprzyjemna sytuację, w której on się znalazł. Muszę być do bólu szczery i powiem, że mimo wszystko stawiam go wyżej aniżeli tchórzy, którzy nie próbowali walczyć z dawnym systemem.
Fot. Trzeci Obieg
* Krótko przed wyborami samorządowymi w roku 2002 sąd kolejnej instancji ogłosił niespodziewanie, że Marian Jurczyk nie jest kłamcą lustracyjnym. Ogłoszony oczyszczonym z zarzutów o współpracę z tajnymi służbami PRL, Marian Jurczyk wziął udział w wyborach i po raz wtóry je wygrał, zasiadając - tym samym - na stolcu głównego włodarza grodu Gryfa - przyp. LG
fot. Głos Szczeciński ( L.Wałęsa - Honorowym Obywatelem Szczecina ).
- Czy w okresie działalności w Wolnych Związkach Zawodowych, a potem w NSZZ * Solidarność*, Służba Bezpieczeństwa groziła panu śmiercią?
L.W.: - Nie. Jeżeli ktoś bierze się za rozbrajanie miny, to musi wiedzieć, że ona może w każdej chwili wybuchnąć. Ja bylem zdecydowany, mnie nie można było żadnym pistoletem wystraszyć. Miałem swoją dewizę. Mówiłem do tajniaka:* Wprawdzie może mnie pan zabić, ale pan mnie nie pokona *. Natomiast parę razy musiałem usiąść cicho i trzy miesiące, albo pół roku, nie odzywać się, bo sprawy za daleko zaszły, było niebezpiecznie i oni musieli coś ze mną zrobić. Wtedy cieszyli się, że Lecha Wałęsę złamali, a Wałęsa tylko przycupnął i za chwilę poszedł dalej. Ja stosowałem taką właśnie taktykę. Natomiast, mimo wszystko, mieliśmy wówczas do czynienia z rozumnymi tajniakami. Oni, gdy podjęli decyzję, że należy kogoś zlikwidować, to go likwidowali. Bez grożenia śmiercią.
Lech Wałęsa i Bronisław Komorowski krytykowani za reklamowanie kantoru fot. materiały prasowe/ Facebook/ cinkciarz.pl
6.10.2015 r. Lech Wałęsa i Bronisław Komorowski promowali w Chicago firmę Cinkciarz.pl. Udział byłych prezydentów w promocji firmy spotkał się z falą krytyki. Kantor wprowadzał na rynek amerykański swoją markę, Conotoxia. Firma podpisała także siedmioletnią umowę sponsorską z drużyną koszykarską Chicago Bulls.( za Dziennik Bałtycki)
_ _ _
Fot. Tysol
- W pańskiej książce * Droga Nadziei*, na stronie 147. opublikowano listę osiemnastu członków prezydium Międzyzakładowego Komitetu Strajkowego według stanu na dzień 21 sierpnia 1980 roku. Na pierwszym miejscu Lech Wałęsa, potem Joanna Duda - Gwiazda, Bogdan Lis, Anna Walentynowicz, Florian Wiśniewski....Czy pamięta pan imiona i nazwiska wszystkich koleżanek i kolegów z tej listy? Czy utrzymuje pan kontakty przynajmniej z niektórymi z nich?
L.W.:- Oczywiście, pamiętam. Nasze losy rożnie się potoczyły. Już w 1980 roku były przypadki podsyłania do nas rożnych osób przez tajne służby. Z małego MKS zamieniliśmy się w potężną, legalną organizację, w którą uderzono w roku 1981. Wiele osób odeszło. Kontakty między nami urwały się. Dlaczego? W wielu przypadkach byli to ludzie określonej sytuacji, walki strajkowej. W walce zgadzaliśmy się, a w budowaniu już nie. Do głosu dochodziły ambicje. Niektóre konflikty były prowokowane z zewnątrz. Nie tak łatwo mieć prawdziwych przyjaciół, gdy się tworzy historię, chociaż często refleksja o tym, ze tak jest, przychodzi dużo pózniej.
fot.Wiadomości - Onet
(...) Moje życie ułożyło się tak, że zawsze bylem przywódcą stad. Ale tych stad małych. Byłem wieloboistą. W grach, w wyścigach po krach, w odwadze - nie miałem konkurenta. Teraz też, w innej sferze, jestem wieloboistą (...).
- Dziękuję za rozmowę.
Lech Galicki
---------------------
Wywiad ( w cztery oczy ) przeprowadziłem w 2000 roku. Opublikowano go w dzienniku Kurier Szczeciński oraz w mojej autorskiej książce * Dziękuję za Rozmowę*, 2003, PoNaD
Lech Galicki