Król Białowieży?
...
Żubr? Ryś? Niedźwiedź?
Bynajmniej.
Niekwestionowanym władcą puszczy Białowieskiej jest komar.
Ktokolwiek był na Wschodzie, na pewno zauważył gęste firanki w drzwiach i oknach tamtejszych chałup. Jesli ktoś spływał Narwią lub Biebrzą to właściwie rozumie pojęcia: "komary", "dużo komarów", "chm(u|a)ra komarów".
Piszę o tym, bo im dalej w "lato", tym po zachodzie słońca pojawia się więcej tych owadów. Zauważcie absurdalną reakcję mieszczan na chłód zmroku. Wraz z pierwszym bzyknięciem wydają z siebie pisk i robią myk z ogrodu do domu, w którym natychmiast ryglują okna.
Bessęsu.
Jeśli Panu/Pani komar brzęczy, to nalezy go trzepnąć wnętrzem otwartej dłoni. Wtedy umrze i przestanie.
-Ależ tu nadciągnęła cała chmura komarów!
Well, ignoruję okreslenie "chmura komarów" z ust kogoś kto nie rąbał drwa w tajdze, nie polował na karibu względnie nie spływał Biebrzą.
TAM bywają chmury komarów, nie TU.
Tu to może być ich 5 - 10 - 15. Mogliby Państwo policzyć, gdyby nie byli czmychnęli.
Jeśliby zostać i kilkoma plasowanym ruchami unieruchomić owady, wtedy zapewne okazałoby się, że było ich sztuk trzy do sześciu, fakt, nader ruchliwych.
-Ale z komarami nie wygrasz, ich są MILIONY i zaraz przylecą nowe.
To nieuprawniona i niesprawdzalna zza zamkniętych okien hipoteza. Komary bynajmniej nie czekają grzecznie aż te pierwsze pięć się posili i ustąpi miejsca. Gdyby w okolicy były ich rzeczywiście miliony, w co wątpię i gdyby były w stanie wyczuć naszą obecność, zapewniam, że stawiłyby się niezawodnie i w komplecie.
Oczywiście, bywają - PLASK - zabłąkani maruderzy, niewykluczone, że pod koniec drugiego piwa, zjawi się jeszcze - PLASK, PLASK - kilku, ale jeśli zostaniemy na tarasie - PLASK - wszyscy, bez trwogi i wahania wymierzając sobie solidarne plaskacze, to - zaprawdę, powiadam wam - zasłużymy na rozgwieżdżone niebo nad głową i dumne miano naczelnych.
