Przy tragediach takich jak sobotnia katastrofa lotnicza pojawiają się pytani o sens zła, zamysły p. Boga i próby dostrzeżenia jakiś głębszych znaczeń w tragicznych wydarzeniach. Ogrom straty prowokuje do stawiania pytań "dlaczego" i oczekiwania odpowiedzi na miarę tragedii.
Na szczęście jestem pewien, że wczorajsza katastrofa była wydarzeniem bez głębszego sensu. Pan Bóg ani nie powołał śp. Lecha Kaczyńskiego do nieba w nagrodę za dobre sprawowanie, ani nie ukarał go po naczytaniu się Wyborczej.
Zło świata w ogóle, a katastrofy komunikacyjne w szczególności nie są wynikiem jakiejś bożej dydaktyki ale ceną za wolną wolę człowieka. Żołnierz skręca w lewo - przeżywa i wraca do domu, zwraca się w prawo i następuje na minę, którą przygotował dla niego inny żołnierz. Pilot kieruje się radami z wieży kontrolnej albo zdaje się na własne umiejętności i system naprowadzający.
Pan Bóg "noszący kule" lub strącający samoloty jest dla mnie jakimś obłędnym i heretyckim wyobrażeniem.
Prezydencka ekipa zginęła w wyniku splotu pechowych okoliczności. "Banalność zła" znalazła w śmierci Prezydenta kolejne potwierdzenie.
Inne tematy w dziale Rozmaitości
