Łukasz Warzecha Łukasz Warzecha
1047
BLOG

Sędziowie jako święte krowy, czyli minister Czaja poucza

Łukasz Warzecha Łukasz Warzecha Polityka Obserwuj notkę 52

 

Sędzia Fronczyk wydała w sprawie spotu PiS orzeczenie dziwaczne. Pisałem o tym w poprzednim wpisie. Jarosław Kaczyński skrytykował orzeczenie i samą sędzię. Czy potrzebnie, to inna sprawa. Jak to Kaczyński, czasem mógłby się powstrzymać, ale się nie powstrzymał. Nie zmienia to jednak faktu, że obrona, jaką zafundowało sędzi Fronczyk Ministerstwo Sprawiedliwości, jest kuriozalna.
Oto wiceminister Czaja (w debacie w ostatnim „Wprost” bronił poglądu, że sędziowie nie mogą zostać ustawowo zobowiązani do ujawniania stanu swoich majątków – to zresztą osobny temat) pisze słowa następujące:
Wolność wyrażania opinii to prawo każdego obywatela. Obejmuje ona także krytykę władzy sądowniczej, w tym wydawanych przez sądy orzeczeń. Niedopuszczalne jest jednak, aby w demokratycznym państwie prawnym ocena konkretnego orzeczenia przybierała postać ataku na sędziego. Takie zachowanie nie mieści się w granicach dopuszczalnej krytyki.[…]
Należy podkreślić, że przytoczona wypowiedź[Jarosława Kaczyńskiego] nie zawiera żadnych argumentów prawnych odnoszących się do trafności orzeczenia, odwołując się jedynie do oceny osobistych przymiotów sędziego. Świadczy to o braku poszanowania władzy sądowniczej i niezrozumieniu bądź nieakceptowaniu określonych prawem procedur rozstrzygania spraw, w tym mechanizmu kontroli orzeczeń wydawanych przez sądy pierwszej instancji. Niestety Pan Jarosław Kaczyński wyraził także oczekiwanie, aby „Polacy nie aprobowali takich ludzi w polskim aparacie państwowym”. To nie powinno zostać bez echa w debacie publicznej o relacjach pomiędzy światem polityki, a władzą sądowniczą. Sędziowie pełnią niezwykle odpowiedzialną służbę publiczną i nie mogą być poddawani takiej krytyce, która przybierając formę personalnego i bezzasadnego ataku, staje się groźna dla demokratycznego społeczeństwa.
Jeśli dobrze rozumiem pana Czaję – a trudno go chyba rozumieć inaczej – osobiste cechy sędziów nie grają roli w ich pracy i nie wolno do nich nawiązywać, komentując sądowe wyroki. (Słowo „atak” tu pomijam, bo co jest atakiem, a co tylko krytyką, to kwestia czysto subiektywna, co pan Czaja jako prawnik powinien rozumieć lepiej ode mnie.) To zastanawiająca postawa, skoro jednym z podstawowych wymogów, jakim ma sprostać sędzia, jest nieposzlakowany charakter. Jednak, zdaniem wiceministra Czai, jeśli sędzia o splamionym charakterze i złych cechach wydaje dobre orzeczenie, to nie może być przedmiotem krytyki. Krytyka – powiada minister – ma dotyczyć prawnej strony orzeczenia, a nie osoby sędziego. Jeśli ktoś krytykuje samą osobę sędziego – poziom jego doświadczenia, prawość charakteru itp. – to tym samym – znów powołuję się na Jacka Czaję – nie szanuje władzy sądowniczej.
A niby dlaczego? Brakuje tu jakiegokolwiek logicznego powiązania pomiędzy faktem krytyki osoby sędziego a wnioskiem, iż jest to brak poszanowania władzy sądowniczej. Czy sędziowie to święte krowy, które mają być objęte immunitetem wobec wszelkich osobistych krytyk i ataków? Gdyby sposób rozumowania Czai rozciągnąć na inne organy państwa, należałoby stwierdzić, iż jeśli ktoś powiada: „premier jest człowiekiem leniwym i małostkowym”, daje świadectwo braku poszanowania dla władzy wykonawczej. Co innego, gdyby krytykował konkretne działania premiera, na to minister Czaja gotów przystać. Ale nie jego osobę.
W oświadczeniu wiceministra jest bardzo charakterystyczny fragment, ten końcowy, gdzie Jacek Czaja pisze o zagrożeniu dla demokratycznego społeczeństwa. To zaklęcia o groźbie dla demokracji jest jak mantra powtarzane przez środowiska prawnicze – zwłaszcza adwokackie i sędziowskie – gdy tylko ktoś próbuje narzucić im jakieś zewnętrzne reguły, ukrócić bezkarność, narzucić odpowiedzialność, zmusić do rozliczania się z dokonań.
Czy krytyka Jarosława Kaczyńskiego jest zasadna i trafiona, to całkiem inna sprawa. Ale na pewno jest uprawniona. Sędziowie świętymi krowami nie są, choć takimi się czują i takimi chcą być. Żądają rzekomo należnego z racji urzędu szacunku, kompletnie na niego nie zasługując, bo nie potrafiąc wyplenić patologii z własnego środowiska, tolerując powszechne w swoim zawodzie lenistwo intelektualne, idąc często po linii najmniejszego oporu, spychając trudne sprawy na potem i robiąc całe mnóstwo innych rzeczy, które sprawiają, że trudno ich szanować.
Panie ministrze Czaja, sędzia może być oceniany tak jak każda osoba publiczna, nie tylko za swoje orzeczenia, ale też za to, jakie są jego osobiste cechy. Można mu wytykać brak doświadczenia, wiek zbyt młody, aby orzekać w trudnych sprawach, wady charakteru oraz to, że na przykład chodzi na dziwki do burdelu, prowadzonego przez miejscowego mafioza. I nie ma to nic wspólnego z brakiem szacunku dla władzy sądowniczej. Wręcz przeciwnie.

 

Oto naści twoje wiosło: błądzący w odmętów powodzi, masz tu kaduceus polski, mąć nim wodę, mąć. Do nieznajomych zwracamy się "pan", "pani".

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka