Łukasz Warzecha Łukasz Warzecha
6702
BLOG

Referendum dla idiotów

Łukasz Warzecha Łukasz Warzecha Rząd Obserwuj temat Obserwuj notkę 188
Kolejne pytania, na które mamy odpowiedzieć w referendum, a które wymyśla obóz władzy, powinny nas ostatecznie przekonać, że jeśli ktoś nie lubi, gdy robi się z niego idiotę, może wybrać tylko jeden wariant postępowania: nie pobierać karty do głosowania.

Już pierwsze pytanie referendum, którym PiS chce napędzić sobie frekwencję na najbliższe wybory oraz wokół którego chce zogniskować debatę przedwyborczą, było mocno absurdalne (analizowałem je w innym tekście). Pytanie drugie, o wiek emerytalny, jest sformułowane względnie poprawnie i w miarę neutralnym językiem, nie broni się jednak merytorycznie, dając wyborcom jedynie ograniczoną możliwość wskazania jednej z dwóch możliwości, podczas gdy problem jest bardzo złożony. Nie będę się nim tutaj jednak zajmował.

Dzisiaj poznaliśmy trzecie pytanie, które ostatecznie powinno nas upewnić, że mamy do czynienia z farsą i hucpą. Ma ono brzmieć: „Czy popierasz przyjęcie tysięcy nielegalnych imigrantów z Bliskiego Wschodu i Afryki, zgodnie z przymusowym mechanizmem relokacji narzucanym przez biurokrację europejską?”.

Pierwsza i oczywista rzecz to ta, że podobnie jak zwłaszcza pytanie pierwsze, tak i to nie jest sformułowane w sposób neutralny. A tak powinno być, jeśli referendum traktujemy jako autentyczny instrument konsultacji z obywatelami. Pytanie jest też mylące, bo o jakie „tysiące” tu chodzi? Niezależnie od tego, jak krytyczny może być nasz stosunek do mechanizmu relokacji, zawarcie w pytaniu nieokreślonego liczebnika „tysiące” jest oczywistą próbą wzbudzenia emocji. Jak wiadomo, przynajmniej na obecnym poziomie i przy obecnych ustaleniach, dla Polski ta liczba wynosiłaby około trzech tysięcy osób rocznie. Zgodnie z założeniami unijnego rozporządzenia, może się to ewentualnie zmienić, jeśli Komisja Europejska podejmie taką decyzję.

Pytanie – nie wiem, czy świadomie czy przypadkiem – jest sformułowane w taki sposób, żeby wytrącić z ręki broń tym, którzy chcieliby zarzucić jego twórcom kłamstwo, argumentując, że relokacja nie jest obowiązkowa. Bo faktycznie – nie jest. Można ją zastąpić opłatą na mechanizm solidarnościowy (obecnie 20 tys. euro za osobę) lub świadczeniami „w naturze” – na przykład pomocą własnych służb w selekcji azylantów w kraju, do którego przybywają. Jednak zwróćmy uwagę, że w pytaniu nie ma mowy o „mechanizmie przymusowej relokacji”, lecz o „przymusowym mechanizmie relokacji”. Niby drobna różnica składniowa, ale zmienia sens. Rzeczywiście bowiem nie relokacja jest przymusowa, ale przymusowy jest mechanizm, który przewiduje dla niej alternatywy.

Kolejna ciekawostka jest taka, że z jakiegoś powodu Polacy mają się wypowiedzieć jedynie na temat migrantów z Bliskiego Wschodu i Afryki, ale już nie z Azji. Tu trzeba przypomnieć, że właśnie z Azji – z państw takich jak Bangladesz, Uzbekistan czy Gruzja (przez niektórych uznawana jeszcze za państwo europejskie, ale to problematyczne) – za rządów PiS radykalnie zwiększyła się migracja zarobkowa do Polski. Powstaje więc pytanie, czy sformułowanie pytania w taki właśnie sposób jest przypadkiem czy nie. Tak czy owak, wynika z tego, że gdyby migranci w mechanizmie relokacji pochodzili z Azji – nie stanowią już kłopotu.

Oczywiście problemem jest samo istnienie systemu, który tak czy owak wymusza uczestnictwo w tak zwanym mechanizmie solidarnościowym. Jednak pytanie referendalne nie tego dotyczy. Mało tego – jeśli nawet odpowiedź na trzecie pytanie miałaby być w większości negatywna, a wynik referendum byłby wiążący (zgodnie z ustawą o referendum ogólnokrajowym z 2003 r. w głosowaniu musiałaby wziąć udział ponad połowa uprawnionych), z treści pytania wynika, że kolejny rząd nie musiałby wcale odrzucać mechanizmu przymusowego – wystarczyłoby, żeby skorzystał z możliwości alternatywnej wobec przyjmowania migrantów. Inna sprawa, że pytania sformułowane w tak tendencyjny i niejasny sposób w ogóle trudno uznać za podstawę do prowadzenia jakiejkolwiek konkretnej polityki. Ich walor jest w zasadzie czysto propagandowy.

Sposób, w jaki rządzący potraktowali referendum, jest niestety psuciem tej bardzo pożytecznej instytucji. Na podstawie Ustawy o referendum ogólnokrajowym przeprowadzono dotąd tylko dwa głosowania, co zresztą jest argumentem za jej zmianą tak, aby ułatwić obywatelom wymuszanie na niechętnej władzy organizacji głosowań. Pierwsze referendum dotyczyło przystąpienia Polski do Unii Europejskiej i odbyło się w 2003 r. To pod nie pisana była ustawa. Drugie było referendum z inicjatywy Bronisława Komorowskiego, ogłoszone na chybcika pomiędzy turami wyborów prezydenckich. Odbyło się 6 września, gdy było prezydentowi Komorowskiemu potrzebne jak umarłemu kadzidło. Na karcie były trzy pytania.

Czy jest Pani/Pan za wprowadzeniem jednomandatowych okręgów wyborczych w wyborach do Sejmu Rzeczypospolitej Polskiej?

Czy jest Pani/Pan za utrzymaniem dotychczasowego sposobu finansowania partii politycznych z budżetu państwa?

Czy jest Pani/Pan za wprowadzeniem zasady ogólnej rozstrzygania wątpliwości co do wykładni przepisów prawa podatkowego na korzyść podatnika?

Nikt nie miał wątpliwości, że referendum miało być deską ratunku dla tonącego prezydenta, któremu i tak ostatecznie nie pomogło. Głosowanie, a właściwie jego zapowiedź, została, podobnie jak teraz, wykorzystana dla bieżącej potrzeby politycznej i w tym sensie referendum było naganne. Trzeba jednak przyznać, że sprawy, o które pytano, była faktycznie ważne, a pytania sformułowano w jasny, jednoznaczny i neutralny sposób. Pod tym względem referendum było zatem znacznie mniej szkodliwe niż to, które jest nam wciskane obecnie.

Pozostało do ujawnienia jeszcze jedno pytanie, ale wobec tego, co pokazano dotychczas, właściwie nie ma ono już żadnego znaczenia. Jedynym wyborem człowieka, który nie lubi, gdy robi się z niego idiotę, jest odmowa wzięcia udziału w tej hucpie. Tu przypominam, że jedynie niepobranie karty do głosowania jest traktowane w ten właśnie sposób, a więc nie powiększa frekwencji.


Oto naści twoje wiosło: błądzący w odmętów powodzi, masz tu kaduceus polski, mąć nim wodę, mąć. Do nieznajomych zwracamy się "pan", "pani".

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka