Łukasz Warzecha Łukasz Warzecha
9852
BLOG

"Debata" według HFPC

Łukasz Warzecha Łukasz Warzecha Polityka Obserwuj notkę 77

Kilkadziesiąt minut temu w ramach porządków przejrzałem zaproszenia, które trafiły do mnie w ostatnich kilkunastu dniach (bywam w redakcji rzadko, więc zbieram je hurtowo). Jedno z nich pochodzi od Helsińskiej Fundacji Praw Człowieka. Za HFPC nie przepadam, głównie dlatego, że jej działalność opiera się na poszerzonym ponad wszelką miarę rozumieniu praw człowieka, odpowiadającym wymogom poprawności politycznej, a fundacja jest gotowa bronić spraw, które przeczą zdrowemu rozsądkowi i interesowi państwa (np. kwestia nielegalnej imigracji). Ale mniejsza z tym, ponieważ HFPC zaprasza tym razem na konferencję na naprawdę ważny i interesujący temat: „Własność mediów, pluralizm informacyjny, wolność słowa”. Myślę sobie – super, taka dyskusja jest teraz naprawdę potrzebna, zwłaszcza po 10 kwietnia. Wyciągam z koperty program, czytam i szczęka mi opada. Dzień pierwszy, panel o ewolucji demokracji i mediów. Występują: jeden naukowiec, jeden Niemiec i jeden dziennikarz 20-lecia. Plus Maciej Strzembosz.

Tego samego dnia panel „Kto rządzi newsem?”: jeden Azer, jedna pani z Dublina i Piotr Niemczycki.

Dzień drugi, panel I – „Między walką o zysk a poszukiwaniem niezależności redakcyjnej” – dyskutują: Wojciech Cieśla z „Wprost”, Ewa Wanat z Tok FM, Maciej Wierzyński z TVN; moderuje Adam Bodnar z HFPC.

Drugi panel jest o tabloidyzacji mediów. Wypadałoby może zaprosić kogoś z „Faktu” „SE”, Superstacji, a może i TVN24. Ale nie. Np. o „wolności słowa w tabloidach” ma mówić jakiś doktor z PAN i UJ, który zapewne nigdy nie był nie tylko w redakcji tabloidu i nie brał udziału w jego kolegium redakcyjnym ani nie rozmawiał z jego dziennikarzami, ale nie był w żadnej redakcji w ogóle, skoro w PAN pracuje w Instytucie Nauk Prawnych. Dalej jest paradnie: na temat „Niezależność mediów a jakość informacji” wypowie się bezstronny, apolityczny fachowiec Krzysztof Luft, obecnie KRRiT, wcześniej teczkowy marszałka Komrowskiego.

Wreszcie na koniec panel o roli Internetu. Tu wciśnięto jedynego uczestnika spotkania spoza salonowego grona, naszego gospodarza, Igora Jankego.

Jaki jest sens organizowania takiej konferencji? Wyjaśnień jest kilka.

Wyjaśnienie pierwsze: Adam Bodnar, animator HFPC, ma słaby kontakt z rzeczywistością i naprawdę wierzy, że zaprosił do dyskusji na niezwykle istotny temat pełne spektrum oraz że Ewa Wanat może ostro się zetrzeć z Maciejem Wierzyńskim.

Wyjaśnienie drugie:Adam Bodnar doskonale wie, że zaprasza towarzystwo wzajemnej adoracji, ale robi to z pełną świadomością, uczestnicząc w zapowiadanym po 10 kwietnia jednoczeniu narodu ściśle według koncepcji prezydenta Komorowskiego, to znaczy: zjednoczenie – tak, ale przecież, ma Boga, nie dla wszystkich, są jakieś granice. Faszystów (szerokie pojęcie, obejmujące postaci od Legutki, poprzez Zemkiewicza po Zarembę) nie można dopieszczać.

Wyjaśnienie trzecie:HFPC dostała na zorganizowanie konferencji sowity grant, który powiązany jest, jak to często bywa, z nieoficjalnym zastrzeżeniem, że uczestnicy powinni być dobrani według słusznego klucza.

Możliwy jest oczywiście jakiś miks tych wyjaśnień. Tak czy owak, konferencja HFPC to modelowy przykład dominującego ostatnio trendu: „dyskutujmy” tylko we własnym gronie. Oczywiście w takiej sytuacji słowa „dyskusja” nie da się pisać bez cudzysłowu. Jeszcze jakieś dwa lata temu zdarzały się – naprawdę! – konferencje, organizowane przez Instytut Spraw Publicznych, Fundację Konrada Adenauera czy Centrum Stosunków Międzynarodowych, na które naprawdę warto było chodzić. Teraz nie ma po co. Chyba że ktoś lubi wprowadzać zamęt i zabierać głos po to, aby wkurzyć towarzystwo, taplające się we własnym skisłym sosie. Bawiło mnie to do pewnego momentu, ale ile można? Otrzeźwienie przyszło na przedostatnim Media Night Fundacji Adenauera, gdy znalazłem się na widowni panelu, prowadzonego przez zasłużonego peerelowskiego dziennikarza, który wywodził ze swadą w gronie przytakujących mu jedynie słusznych dyskutantów, że ma nadzieję, iż w nadchodzących wyborach do Parlamentu Europejskiego Polacy wybiorą tych, których wybrać powinni. Zabrałem wtedy głos, zepsułem trochę zabawę, pytając, którzy to są ci słuszni kandydaci, ale wówczas postanowiłem, że jest to ostatnia impreza Fundacji Adenauera, w której biorę udział. Przynajmniej póki nie zmieni się jej prezes w Polsce.

Znaczna część think-tanków zachowuje się tak, jakby nie było w naszym kraju kompetentnych osób, prezentujących poglądy odmienne od linii politycznej rządu. Jakby nie było prof. Legutki, prof. Krasnodębskiego, dr Marka Cichockiego, dr Dariusza Karłowicza, Bronisława Wildsteina, Pawła Lisickiego, prof. Zybertowicza. Sądzę, że każdego, kto ceni sobie intelektualną stymulację, zajęłaby znacznie bardziej debata o wolności mediów pomiędzy Wildsteinem a Wanat niż pomiędzy Wanat a Wierzyńskim. Uczestniczenie w teatrzyku w stylu konferencji HFPC nie ma najmniejszego sensu i dziwię się Igorowi, że zgadza się być listkiem figowym takiego przedsięwzięcia.

Gwoli sprawiedliwości muszę dodać, że w tym smutnym obrazie są wyłomy. Wciąż ciekawe są spotkania w Centrum Europejskim w Natolinie (choćby zbliżająca się konferencja o Ignacym Janie Paderewskim); na duże uznanie zasługuje też Jan Szomburg za swój Kongres Obywatelski, na którym niestety być nie mogłem, ale lista gości – naprawdę uwzględniająca wszystkie kąty widzenia – robiła bardzo dobre wrażenie.

A pan Bodnar niech sobie ciągnie swój teatrzyk. W końcu granty trzeba zgarniać.

Oto naści twoje wiosło: błądzący w odmętów powodzi, masz tu kaduceus polski, mąć nim wodę, mąć. Do nieznajomych zwracamy się "pan", "pani".

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka