Łukasz Warzecha Łukasz Warzecha
8897
BLOG

Dziwna kampania Platformy

Łukasz Warzecha Łukasz Warzecha Polityka Obserwuj notkę 73

 Nie wiem, z czego to wynika, ale kampania Platformy wydaje się wyjątkowo nieudolna. Najpierw łatwe do obśmiania i wykpienia hasło „Polska w budowie”, potem jeszcze łatwiejsze: „Zrobimy więcej”, teraz dziwaczny i łatwy do zakwestionowania wątek funduszy europejskich z udziałem Jerzego Buzka i Janusza Lewandowskiego.

Nie będę się upierał, że z tego zagadnienia nie można w ogóle zrobić tematu wyborczego. Pod warunkiem, że potraktuje się go serio. Można się na przykład spierać, czyja metoda działania w Unii – na ile można te metody zdefiniować na podstawie dwóch lat rządów PiS i czterech Platformy – jest skuteczniejsza w manewrach takich jak walka o korzystny budżet. Z tym że nie należy zapominać, iż będzie to zawsze spór o to, co dopiero się może wydarzyć, a więc ostatecznie nie da się go rozstrzygnąć w taki sposób, jak dałoby się stwierdzić prosty fakt. Można by jednak – mówiąc w pewnym uproszczeniu – przedstawić wyborcom dwie wizje. Prawo i Sprawiedliwość wywodziłoby, że postawą asertywną można uzyskać więcej, podczas gdy PO argumentowałoby, że lepsze rezultaty da płynięcie z głównym nurtem i że może w końcu zaprocentować dobry wizerunek, o jaki walczyła przez cztery lata u władzy. To byłby jeszcze spór dość merytoryczny i w moim przekonaniu zasadny.

Nie bardzo jednak wiem, jak rozumieć wykorzystanie w kampanii PO Jerzego Buzka i Janusza Lewandowskiego, a już zwłaszcza wypowiedzi polityków Platformy, z których można by wnioskować (choć też nie jest to jasno powiedziane), że wygrana PiS oznaczałaby jakąś klęskę, gdy idzie o walkę o pieniądze z Unii, spowodowaną także – no właśnie: obstrukcją ze strony obu panów? To wyraźnie nie zostaje powiedziane.

Pierwsza niejasność: dlaczego właściwie panowie Buzek i Lewandowski mieliby być jakimś atutem podczas negocjacji w sprawie budżetu? Jerzy Buzek za moment przestanie być przewodniczącym Parlamentu Europejskiego i ponownie będzie szeregowym europosłem. Janusz Lewandowski jest wprawdzie komisarzem ds. budżetu, ale jego wpływ na kształtowanie tegoż będzie mocno ograniczony z dwóch powodów. Po pierwsze – ponieważ siła danego członka komisji jest funkcją siły danego państwa w Unii, a przy decydowaniu o budżecie ważne jest nie kto ile bierze, ale kto ile wpłaca. Po drugie – ponieważ jako przedstawiciel państwa beneficjenta, i to w dodatku nie najsilniejszego, Janusz Lewandowski będzie pod szczególnym nadzorem, gdy idzie o sprzyjanie swojemu krajowi. Jest to zresztą jeden z najważniejszych warunków, jakie ma spełniać członek KE: działanie na rzecz całej Unii. W praktyce oczywiście bywa różnie – jak zwykle duzi mogą więcej. Lewandowskiemu może się powieść tylko jeśli rządząca faktycznie Unią grupa najsilniejszych dojdzie do wniosku, że opłaca się sypnąć kasą, żeby utrzymać PO przy władzy.

Jednak z formalnego punktu widzenia dość dziwaczne jest przesłanie, jakie wydaje się tworzyć PO: jeśli my wygramy, to Buzek i Lewandowski będą się starać dla Polski, a jeśli przegramy, to… No właśnie – co? Nie będą się starać? Na złość wyborcom? 

Udostępnij Udostępnij Lubię to! Skomentuj73 Obserwuj notkę

Oto naści twoje wiosło: błądzący w odmętów powodzi, masz tu kaduceus polski, mąć nim wodę, mąć. Do nieznajomych zwracamy się "pan", "pani".

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (73)

Inne tematy w dziale Polityka