Łukasz Warzecha Łukasz Warzecha
4658
BLOG

„Nowe Media” Mistewicza, czyli jak nie stracić zleceń

Łukasz Warzecha Łukasz Warzecha Polityka Obserwuj notkę 9

 „Powstaje alternatywa dla »Pressa«” – napisał jakiś czas temu portal wPolityce.pl, reklamując w ten sposób nowe pismo „Nowe Media” Eryka Mistewicza.

O „Nowych Mediach” powiedzieć można wiele rzeczy, ale z całą pewnością nie to, że jest to jakakolwiek alternatywa dla „Pressa”. Gdyby chcieć być złośliwym, można by po prostu napisać, że Eryk Mistewicz – konsultant ds. medialnego wizerunku – postanowił wydać sobie grubą, ponaddwustustronicową ulotkę, reklamującą jego usługi. To ocena trochę przesadzona, ale nie całkiem nietrafiona.

„Nowe Media” nie są nudne. Eleganckie graficznie, zaprojektowane minimalistycznie, z ciekawymi rysunkami autorów, naszkicowanymi przez Fabiena Clairfonda. Tyle że są niemal stuprocentowo oderwane od polskiej rzeczywistości medialnej. Trzeba uznać, że taki był świadomy zamiar ich pomysłodawcy. Ale w takim razie nie udawajmy, że mamy do czynienia z projektem, które może dokonać jakiegokolwiek wyłomu w sektorze pism o mediach. Mamy przed sobą coś całkiem innego: pismo, które zajmuje się tylko jedną dziedziną mediów, i to w sposób maksymalnie, by tak rzec, mało konfliktowy.

Problemem jest prawdopodobnie to, że Mistewicz występuje tutaj w podwójnej roli. Chce być szefem pisma o mediach – nowych czy nie nowych, wszystko jedno – a zarazem, jako konsultant ds. wizerunku, zabiegający o zlecenia i możliwość ich realizacji, musi dbać, aby nikogo do siebie nie zrazić. Jako że polska rzeczywistość medialna jest funkcją sposobu, w jaki polskie media powstawały u początku lat 90., a także polskiego konfliktu politycznego – i nie ma od tego ucieczki – nie da się tych dwóch ról połączyć w sposób wiarygodny. Albo robi się krwiste pismo o mediach, nie uciekając od potencjalnych konfliktów, albo robi się pismo nijakie, tę nijakość maskujące tym, że zajmuje się przecież „nowymi mediami”. To oczywiście także pozór – nowe media również nie istnieją w Polsce w oderwaniu od realiów. Ktoś jest przecież właścicielem portali, ktoś ma pieniądze, a ktoś nie, z określonych powodów, ktoś występuje na Twitterze w konkretnej politycznej roli, ktoś robi portal za własne, prywatne pieniądze, bo wypchnięto go z zawodu z powodów politycznych itd. Mistewicz ucieka od tych wszystkich spraw w czystą teorię.

We wprowadzeniach do tekstów Mistewicz kadzi wszystkim autorom. Wszystkie teksty są „fascynujące”, „wciągające”, „ekscytujące”. Nie mogę sobie odmówić zacytowania wstępu do tekstu Jarosława Kuźniara, w którym gwiazdeczka TVN24 opisuje swoje traumatyczne doświadczenia ze złymi, prawicowymi internautami: „Jarosław Kuźniar, dziennikarz TVN24, doświadczył pierwszego w Polsce aktu terroru ze strony portali społecznościowych. Poprosiłem, aby opowiedział o tym ringu w kisielu, na który go wepchnięto”. Zakładam, że pan Eryk ma zapewnione kolejne zaproszenia do Poranka TVN24.

„Nowe Media” to pismo niszowe i dla hobbystów. Owszem, to przyszłość, nawet niedaleka, ale ta przyszłość nie powstanie gdzieś w próżni – a takie można odnieść wrażenie, wertując nowy kwartalnik. Jedno natomiast jest pewne: nikogo Eryk Mistewicz nie zaczepił, nie obraził, nie dotknął. Zlecenia nadal będą się pojawiać, a koleje numery pisma – jeśli się pojawią – będą nas nadal próbowały przekonać, że istniejemy w jakiejś polityczno-biznesowej próżni. 

Oto naści twoje wiosło: błądzący w odmętów powodzi, masz tu kaduceus polski, mąć nim wodę, mąć. Do nieznajomych zwracamy się "pan", "pani".

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka