W poprzednim tygodniu notki poświęciłem zagadnieniom dramatycznym, a szczególnie aktorom Teatru Powszechnego w Warszawie. Na ten tydzień zaplanowałem tematykę Teatru Ateneum, jednak mój zamiar został storpedowany przez Bronisława Wildsteina, który w poprzednim tygodniku „URz” poruszył temat finansowania polskiego filmu. Postanowiłem, że ten tydzień będzie o filmowcach.
Autor artykułu ostro postawił kwestię przeszkód stawianych przed Jerzym Zalewskim przy realizacji filmu o Mieczysławie Dziemieszkiewiczu „Roju”. Jako nierealne opisał warunki postawione przez finansujące film instytucje – TVP i Polski Instytut Sztuki Filmowej. Reżyser nie zrezygnował ze swobody twórczej, co dyktowali „sponsorzy”, i zadłużył się, aby film ukończyć. W tej chwili jest on pokazywany przez niego prywatnie. Wildstein temat poruszył, lecz nie wyczerpał, a można, zwłaszcza od tego właśnie autora, wymagać konsekwencji w drążeniu tematu.
W tygodniku tym pastwiono się już niedawno nad telewizją publiczną, więc ja chciałbym zasygnalizować problematykę PISF. Czytając założenia programowe Instytutu trudno zrozumieć, dlaczego pionierski film o leśnym oddziale nie został przez niego sfinansowany. Należy zatem zastanowić się nad stylem prowadzonej polityki PISF, nad jej przesłankami oraz nad zdeterminowaniem poglądów decydentów PISF przez przeszłość w PRL.
Niebagatelną rolę w poczynaniach każdej instytucji odgrywa szef ciała nadzorczego, wystarczy popatrzeć IPN i rolę przewodniczącego Rady IPN (do niedawna) prof. Andrzeja Paczkowskiego. W PISF rolę taką pełni reżyser Wojciech Marczewski – przewodniczący Rady PISF. W IPN znalazłem na jego temat skromne, wręcz wątłe wiadomości, ale o niebagatelnym znaczeniu. Według zapisów ewidencyjnych Służby Bezpieczeństwa reżyser – podano w nich pełne dane osobowe, zawód i miejsce zamieszkania - Wojciech Marczewski został zarejestrowany 29.07.1981 r. w charakterze konsultanta pseudonim „Klucznik” przez funkcjonariuszy Wydziału IV Departamentu III MSW. Marczewskiego skreślono z ewidencji operacyjnej SB 19.01.1990 r. Materiałów (teczki) do archiwum Biura „C” MSW nie przekazano. Uprzedzając uwagi w stylu Janiny Jankowskiej, iż konsultant to nie jest forma świadomej współpracy z SB, proszę o zapoznanie się ze znaczeniem tego terminu w Słowniku opublikowanym na stronie IPN:
http://katalog.bip.ipn.gov.pl/dictionary.do
Dodatkowo wyjaśniam, że Wydz. IV Dep. III MSW statutowo zajmował się kontrolowaniem środowisk twórczych w PRL, w tym filmowców. W zapisach zachowały się nazwiska dwóch funkcjonariuszy tej jednostki SB, którzy sprawę Marczewskiego prowadzili. Jeśli chodzi o zapisany pseudonim, to Czytelnicy mogą sobie wyguglać, iż może on mieć bezpośredni związek z twórczością filmową reżysera.
Bardzo symptomatyczne jest milczenie Marczewskiego w tej sprawie. Kilka tygodni temu poprosiłem go o ustosunkowanie się do treści dokumentacji przechowywanej na jego temat w IPN, ale żadnej odpowiedzi nie otrzymałem. Dla mnie to znak, że artysta ma powody nie wracać do przeszłości. Jednak sprawując wiodącą funkcję w Instytucie, Marczewski nie powinien pozostawiać niedomówień.
Chciałbym przypomnieć, że Wojciech Marczewski nie pojawia się w książce wydawnictwa Prószyński, rzekomo poświęconej polskim filmowcom. Stosując metodologię autora książki – teczki Marczewskiego nie można sobie wyklikać z bazy archiwaliów IPN pn. Nexus.
Wierzę, że Wildstein następne artykuły będzie pisał już po wizytach w IPN. Przecież pracownik Biura Edukacji Publicznej IPN, który wręczył mu listę zwaną jego imieniem, nadal tam pracuje.
Osoby zadowolone i niezadowolone z lektury proszę o klikanie na poniższe reklamy.
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Kultura