Po krótkiej przerwie wracam do wątku poświęconego jakości publikacji IPN. Na uwagę Czytelników zasługuje z rozmachem zaplanowany wybór źródeł o bł. Jerzym Popiełuszce. Jego pierwszy i ostatni tom – z trzech zaplanowanych – ukazał się w 2009 r. - w roku beatyfikacji. Domyślać się należy, że pracownikom IPN nakazano przygotowanie publikacji specjalnie na tę okazję. Wydaje się zatem, że decydenci IPN przygotowując „plan wydawniczy” biorą pod uwagę przede wszystkim medialność publikacji zamiast jej wartości naukowej (zrealizować plan bez możliwości rzetelnego zbadania sprawy z braku czasu), pod publiczkę. Za redakcję i wstęp do tomu I odpowiadał pracownik IPN: Jan Żaryn, wówczas na stanowisku dyrektora Biura Edukacji Publicznej.
Dzisiejsza notka o publikacji Żaryna (pierwsza z trzech) dotyczy braku umiejętności poszukiwania dokumentów we własnym archiwum. Jej bohaterem jest tajny współpracownik Wydziału IV stołecznej Służby Bezpieczeństwa, w którego teczce natrafiłem na to nieznane badaczom określenie: agentura kosiarska. Z przebiegu współpracy tw z pionem kościelnym stołecznej SB wynika, że wydzielona z sieci grupa współpracowników miała za zadanie podszywanie się pod wierzących, odwiedzanie wskazanych parafii, zwłaszcza podczas nabożeństw, i informowanie oficera prowadzącego o treści homilii, akcentach politycznych w intencjach, wystroju kościelnego wnętrza. Informacje umożliwiały rozeznanie w poglądach poszczególnych księży, ich uzewnętrznianiu, wszczęcie procesów karnych i w skrajnych przypadkach zwerbowanie na podstawie materiałów kompromitujących. Stereotypem jest, że w kościołach księża piętnowali komunistyczną władzę, wierni śpiewali „Boże, coś Polskę” ze znakiem zwycięstwa „V”, w wystroju dominowała solidaryca. Zjawisko to odnosi się do lat 80-tych i to do zdecydowanej mniejszości kościołów. Jednak „agenci kosiarscy” mieli co robić przez cały okres PRL, zwłaszcza w kościołach powiązanymi ze środowiskami kombatanckimi i w parafiach budujących świątynie.
Przechodząc do tw, z którego teczki skorzystałem, jako kościelny chórzysta miał za zadanie „śpiewać” na prałata Chróścickiego we Włochach, po jego śmierci na proboszcza Kitlińskiego na Emilii Plater; na „nielegalne” budowy kościołów: na Dickensa – krótko, a najwięcej na Żytniej - kościół pod wezwaniem Miłosierdzia Bożego. Tw oceniał akcenty polityczne w kazaniach we wszystkie niedziele i święta, nawet stanowe: górników i hutników w św. Barbarze. Podawał przeznaczenie tacy, każdorazowo frekwencję, rysopisy mniej znanych (SB) księży, roszady personalne wśród księży i wśród personelu pomocniczego, zwłaszcza organistów. Jednak najważniejsze i najczęściej powtarzające się zadania dotyczyły relacjonowania wizyt biskupów w parafiach, w tym ich kazań. W takich sytuacjach tw nagrywał kazania, a nie tylko je relacjonował.
Zadania wykonywał wcale nie w kościołach, gdzie śpiewał z chórem, ale we wszystkich, do których funkcjonariusze SB go skierowali: Kamionek, Jelonki, Żytnia, Dickensa, św. Barbara i wiele innych. W latach 1966- 1986 tw miał 2 oficerów prowadzących: opisywanego już na tym blogu Józefa Bączyńskiego oraz szalenie ważnego dla sprawy ks. Popiełuszki Grzegorza Ekierta. Tw szybko zaprzestał pisania donosów własnoręcznie, jako człowiek mało wykształcony nie radził sobie z wyrażaniem myśli na papierze, fatalnie kaligrafował, a SB-ecy nie otrzymywali pożądanych informacji i tak musieli je wyciągać na spotkaniu. Spotkania odbywali przynajmniej raz w tygodniu – w poniedziałki, czyli po niedzielnej mszy, a w przypadkach wizytacji biskupiej w inne dni tygodnia. Oficer prowadzący i tak nie nastarczał czasowo obsługiwać źródło, więc w tygodniu tw relacjonował nabożeństwa telefonicznie dyżurnemu Wydz. IV KSMO. Relacji tych nie ma nawet w jego teczce pracy, tylko wzmianki. Zwykle tw dzwonił na gorąco, kwadrans po zakończeniu nabożeństwo. W przypadku tego tw po raz pierwszy spotkałem się z sytuacją spotkań na świeżym powietrzu. W miejscach dogodnych dla: SB-eka - Ogród Krasińskich, czyli zza biurka na drugą stronę Nowotki, na spacer; tw - na pętli Cmentarza Wolskiego, z powodu przesiadki do Włoch, gdzie mieszkał. Proponowano mu spotkania w lokalu kontaktowym, ale wnioskując z kryptonimu lk - „Mirów” – nie było mu po drodze i to miejsce szybko zarzucono. Współpraca prowadzona z takim rozmachem zabierała tw wszystkie niedziele, w które odwiedzał 3 różne parafie, w niektóre tygodnie zadania SB realizował przez kilka wieczorów. W swojej trudnej sytuacji życiowej tw przyjąłby każdą pomoc, ale SB-ecy docenili jego „poświęcenie” i przez długie lata wspomagali go średnią miesięczna płacą.
Sytuacja nieco się zmieniła w 1983 r., gdy do obowiązków tego tw doszło nagrywanie kazań w kościele św. Stanisława Kostki tj. głoszonych przez księży Popiełuszkę i Małkowskiego. Obu księżom wszczęto prowadzenie nie tylko teczki ewidencji operacyjnej, ale również sprawy operacyjnego rozpracowania – inwigilowano ich większą ilością środków operacyjnych. Po raz pierwszy tw zrelacjonował stamtąd mszę po śmierci Grzegorza Przemyka. Ludzi było tyle, że tw nie mógł zobaczyć, kto wygłasza kazanie:
/.../ 1 Maja wyszli do narodu oraz 3 Maja wystąpili z gazami, pałkami i armatami, biciem zakonnic w klasztorze na Starym Mieście oraz przetrzymywaniem 48 godzin, ale ja zwracam się do Matki Boskiej Częstochowskiej, ażeby nas broniła przed Bolszewizmem, tak jak to było 1920 roku cudem nad Wisłą i teraz ona to sprawi, iż „Solidarność” zwycięży i bądźmy dobrej myśli, gdyż mamy nadzieje, iż jak przyjedzie Papież to tę sprawę ureguluje z władzami. /.../ zwrócił się do ludzi, którzy służą Służbie Bezpieczeństwa, ażeby powiedzieli prawdę, co tu widzieli, ażeby nie kłamali /.../ ażeby prasa napisała prawdę, a nie kłamstwa oraz żeby wierni wyszli w milczeniu z kościoła i nie robili paniki, ażeby nie dali się sprowokować, bo wróg czeka.
Frekwencję na tej mszy „Za Ojczyznę” oszacował na 8-10 tys. wiernych.
Przy okazji relacjonowania następnej mszy (06.1983 r.) Ekiert wystąpił dla niego o 5 tys. zł nagrody.
Następny dokument o sprawie „Popiel” (na Popiełuszkę) pochodzi dopiero z listopada 1983 r., ale wzmiankuje się w nim o kolejnej nagrodzie – 3500 zł – za wykonanie zadań w tej sprawie, więc przypuszczalnie wcześniejsze msze „Za Ojczyznę” tw zrelacjonował telefonicznie dyżurnemu Wydz. IV KSMO.
Z marca 1984 r. zachował się dokument z relacją o próbie przeniknięcia tw do środka kościoła udaremnionego przez straż porządkową. Na tej samej mszy stawił się jego prowadzący – Ekiert: W związku ze sprawdzeniem informacji przekazywanych przez t.w. oceniono, że informuje on zbyt płytko o przebiegu zabezpieczanych nabożeństw, przeprowadzić z nim rozmowę na powyższy temat. Być może t.w. tylko częściowo wykonuje on zlecone zadania w związku z sytuacją, jaką ma z ciężko chorą żoną.
W Wielkanoc 1984 r. tw znowu nagrywał w kościele św. Stanisława Kostki, ale homilie ks. Małkowskiego.
W sierpniu 1984 r. ponownie wzmiankuje się wynagrodzenie za wykonanie zadań w sprawie „Popiel”.
Przy wypłacie tw wynagrodzenia za wrzesień 1984 r. Ekiert odnotował zadania na ten miesiąc:
- w każdą niedzielę m-ca września o godz. 1000 zabezpieczać nabożeństwa w k-le St. Kostki odprawiane przez ks. Popiełuszkę. Wystąpienia ks. „P” rejestrować na taśmie magnetofonowej, która bezpośrednio po mszy musi zostać przekazana do SUSW.
- w dniu 30.09.br. o godz. 19-tej zabezpieczyć nabożeństwo odprawiane w intencji Ojczyzny w k-le św. St. Kostki. Bezpośrednio po zakończeniu nabożeństwa zdać telefoniczną relację dyżurnemu wydziału.
- w każdy piątek tygodnia o godz. 900 kontaktować się ze mną telefonicznie w celu przekazania ewentualnie dodatkowych zadań.
Następny dokument z teczki pracy pochodzi dopiero z 30.11.1984 r., ponieważ Ekiert przestał orzychodzić do pracy (zwolnienie lekarskie?). Jednak tw otrzymywał wtedy zadania telefonicznie, czyli od dyżurnego.
Gdy 20.12.1094 r. Ekiert wrócił do pracy z tw, ten podał:
/.../ atmosfera w k-le św. St. Kostki uległa znacznej poprawie tzn. kazania tam głoszone zawierają coraz mniej treści związanych z zarówno z osobą ks. „P”, jak też akcentów polit. Znacznie mniej jest także osób w kolejce do grobu ks. „P”.
Łączną kwotę wypłaconą tw podczas pracy nad sprawą „Popiel” szacuję na kilkadziesiąt tysięcy złotych. O całej jego sprawie w książce Jana Żaryna nie ma żadnej wzmianki i z informacji przekazanej przez Rzecznika Prasowego IPN wynika, że w planowanych tomach drugim i trzecim nie przewidziano na to miejsca – tylko w tomie I zebrano dokumenty sprzed męczeństwa księdza. Zatem w kierowanym przez Jana Żaryna zespole nie potrafiono wyzyskać zachowanej dokumentacji SB, w sytuacji ogromnego jej spustoszenia.
W tekście nie podałem pseudonimu tw, ponieważ jeszcze długo spodziewam się być jedyną osobą, która zapoznała się z jego teczką.
Osoby zadowolone i niezadowolone z lektury proszę o klikanie na poniższe reklamy.
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Kultura