Lubię humor angielski. Zdecydowanie nie lubię niemieckiego.
Bywając na Słowacji, na nartach, dane mi było poznać poczucie humoru jej mieszkańców.
Już kiedyś pisałam, że w miejscowosci Liptovski Mikulas, w domu towarowym są ruchome schody, które mkną tak szybko, iż prawie wszyscy jeżdżący, spadają z nich. Na dole jest, jednak wywieszona tabliczka: "Jazda na własne ryzyko", więc gospodarze wychodzą z założenia, że jest po sprawie.
Po południowej stronie góry Chopok, jest orczyk, który "wyrywa" ręce i nie tylko. Jeden z kolegów opowiadał, że gdy włożył sobie między nogi talerzyk owego orczyka, to prawie wszystko, mu wyrwało. Trochę przesadził.
Kiedyś, z grupą znajomych zawitałam do pewnego pensjonatu. Noclegi byly wcześniej zamówione, gospodarze znali rozpiskę, kto z kim chce spać. Była para, która zdeklarowała się na wspólny pokój, ale różniła się nazwiskami. Gospodarze od początku patrzyli na nią złym okiem.
Udaliśmy się do swych kwater. Było całkiem przyjemnie. Jedynie para już przeze mnie wymieniona, była niezadowolona. Liczono na duże łoże bądź dwa wygodne łóżka, które dałoby się dosunąć. A rzeczywistość była taka, że w pokoju były dwie wąskie "prycze", które różniły się dodatkowo, wysokością. Kolega poszedł z reklamacją, na co od gospodyni usłyszał:" W dumie budeta se milowat".
Nadeszła noc. Z pokoju za ścianą, dochodziły straszne huki. To para kochanków usiłowała uprawiać seks , ale ich łóżka miały tendencję do rozjazdu.
Rano, ów kochanek, był z lekka potłuczony i miał obolały kręgosłup.
Następne noce, za ścianą, byly spokojne. Gospodarze osiągnęli swoje i w swym mniemaniu, mieli pewnie czyste sumienie.
Inne tematy w dziale Rozmaitości
