Zdziczenie wokół piłki nożnej w Polsce jest ogromne.
Wygrać z nim można tylko, jeśli wszyscy, którzy chcą zmiany na lepsze, będą trzymać wspólny front. A, nie jest tak.
Kibole znaleźli popleczników pośród polityków i zwolenników, największej partii opozycyjnej w Polsce. A tym nie przeszkadza dzicz stadionowa i np. nazywanie publiczne - tak okrzykami, jak i napisami na transparentach - premiera kraju - MATOŁEM. Powołują się na wolność słowa. Tylko, że owa wolność oznacza prawo do swobodnej, merytorycznej wypowiedzi czy dyskusji. Ale lżenie i opluwanie, nadal jest karalne. Zresztą nie tylko premiera, lecz również każdego innego obywatela kraju.
No tak, ale przecież premierem dziś jest Tusk, więc jest przyzwolenie na dokopywanie. Gdyby był nim Kaczyński, byłaby wielka obraza i pełne zrozumienie dla sił porządkowych.
Do działań zmierzających ku uzdrowieniu atmosfery stadionowej, trudno też przekonać działaczy PZPN. Prezes związku robi łaskę, gdy idzie na spotkanie z tymi, którym zależy na zmianach. Z łaski zwołuje posiedzenia zarządu, nawet po największych burdach na imprezach, których PZPN był organizatorem. A, gdy już stanie przed kamerami, to sprawia wrażenie obrażonego tym, iż ktoś ma czelność zadawać mu pytania, więc szybko zmyka.
Prezes Lato, jak i inni członkowie PZPN nie mają za to oporów, przy windowaniu cen biletów na mecze towarzyskie reprezentacji. Są one najdroższe w Europie, porównując cenę do zarobków w danym kraju. I kształtują się np. tak: w Warszawie - od 90 do 250 zl, a w Gdańsku - od 80 - 240 zł. Gdy w takich bogatych Niemczech, najdroższe bilety nie przekraczają naszych 99 zł. Nie wspominając już Ukrainy, gdzie najdroższe bilety są po 68 zł.
Każdy komu zależy na bezpieczeństwie stadionowym i właściwej - sportowej - atmosferze podczas meczów piłkarskich w Polsce, powinien przyłączyć się do wspólnego działania. Ponad podziałami, politycznymi. Aby zapobiec następnym burdom, a może i większym nieszczęściom.
Póki co , niestety jeszcze... i tu i tam...
Inne tematy w dziale Rozmaitości
