Zimowe Igrzyska Olimpijskie - w Soczi - coraz bliżej, a oficjele z różnych stron świata zaczęli deklarować, iż nie wezmą udziału w ceremonii otwarcia imprezy. Rozpoczął tę "krucjatę" prezydent Niemiec, Joachim Gauck. Później podobną deklarację złożył prezydent Francji, Francois Hollande. No a czarę goryczy - zapewne - pośród Rosjan przelał prezydent USA, Barack Obama, który raz, że nie przyjedzie, a dwa, zapowiedział, iż do skromnej amerykańskiej delegacji chce wmontować b. sportowców homoseksualistów, a jak wiadomo w Rosji obowiązuje prawo, które dyskryminuje mniejszości seksualne.
A prezydent Rosji...? Przed Olimpiadą chce ocieplić wizerunek kraju, tak aby goście nie zawiedli i choć część potężnych kosztów poniesionych na organizację Igrzysk, zwróciła się. Stąd zapewne amnestia dla członkiń zespołu Pussy Riot czy ekologów z Greenpeace.
Jednak prawdziwą bombę Putin ogłosił wczoraj, bo postanowił ułaskawić Michaiła Chodorkowskiego, więzionego od ok. 10 lat. Podobno na jego prośbę, choć dosyć to tajemnicza sprawa, ponieważ Chodorkowski wcześniej nie chciał prosić o łaskę, aby w ten sposób nie przyznawać się do własnych win. Cóż, może jednak i człowiek i okoliczności się zmieniły /podobno matka Chodorkowskiego choruje/, albo dotarła do skazanego wieść, iż po odsiadce /zostało jeszcze osiem miesięcy/ Putin może zechcieć zmontować nowy proces przeciwko niemu, co mogłoby zakończyć się kolejnym długoletnim więzieniem. A zatem, Igrzyska w Soczi, to najlepszy czas, aby w końcu wyjść na wolność, choćby tylko w wyniku amnestii czy prawa łaski, a nie rewizji wyroku.
I tylko tej Ukrainy nie da się - zapewne - przed Igrzyskami łatwo obłaskawić, bo tam pojawił się mocny duch wybicia się na europejskość. Tu Putin ma dosyć związane ręce oraz musi uważać, aby impreza, na którą wrzucił potężne środki, całkiem mu się nie rozsypała. I w tych okolicznościach, Soczi, to też szansa dla Ukrainy. Do Igrzysk nic strasznego ze strony "bratniego" narodu jej raczej nie grozi, więc powinna ten czas efektywnie wykorzystać.
