Kiedy dziwnym "układem" Sejm nie odebrał Mariuszowi Kamińskiemu - byłemu szefowi CBA - immunitetu, wielu komentatorów zastanawiało się: jak to było możliwe? Przecież zwolennicy pozbawienia Kamińskiego parlamentarnego przywileju... stanowili większość. A tu niespodzianka, bo z tej grupy wyłamali się też posłowie PO i SLD, pośród których część się zmyła z Wysokiej Izby, część nie zagłosowała, a niektórzy jawnie odrzucili wniosek prokuratury.
Dziś, gdy mamy ujawnioną aferę podsłuchową, trudno oprzeć się wrażeniu, że ma ona związek z tamtym głosowaniem. Oczywiście - póki co - można tylko dywagować, ale istnieje podejrzenie, że taśmy, to robota tych, którzy wciąż współpracują ze starym szefem i jego środowiskiem.
Mogło tak być, że do Platformy, jak do SLD, wypuszczono wici, iż jest podsłuchane coś, co może tym partiom mocno zaszkodzić, ale, gdy głosowanie dotyczące Kamińskiego nie doprowadzi do odebrania mu immunitetu, to nagrania podsłuchowe nie wypłyną. I naiwni... mogli dać się na to nabrać, polegając na słowie grupy tych "państwowców". Teraz mamy "cyrk i zabawę".
Inną sprawą jest nieodpowiedzialność ministra oraz szefa NBP i brak profesjonalizmu służb, które mają ich ochraniać. A kupczenie, czy to kasą, czy ludźmi /patrz min. Rostowski - nota bene, teraz to on - w całej krasie - jawi się, jako samodzielny finansista i ekonomista/, jest paskudne.
W Polsce w ostatnich latach, wciąż wypływają jakieś nagrania podsłuchowe. Bo - prawdopodobnie - tak, jak wywiad wojskowy został rozwalony przez amatorów, tak i służby cywilne padły ich ofiarą, Nieodpowiedzialnie dano im groźne narzędzia do rąk, czego teraz mamy efekty. I trudno dziś mieć pewność, komu służą agenci, np. z CBA.
Inne tematy w dziale Polityka
